9

8.5K 458 66
                                    

Nogi miałem jak z waty i padając na ziemię zacząłem mocniej płakać. Pan podszedł do mnie i wiedziałem, że chce coś zrobić, jednak przeszkodził mu jego własny telefon. Wyszczerzył się. Musiało stać się coś dobrego. Miałem cichą nadzieję, że i dobrego dla mnie.

- Króliczku, wstawaj i ubierz się. Niepotrzebnie jej to pokazywałeś. To wyglądało jakbyś miał jej to za złe i słusznie, ale podobno bardzo ją kochasz, więc... ach... z resztą nie obchodzi mnie to. Mam dla ciebie niespodziankę, pospiesz się - może i to bez sensu, ale Joon miał rację. Wstałem, ubrałem się szybko i starałem się wytrzymać stojąc, jednak po chwili nie dałem rady i kucnąłem. Łzy kapały na ziemię. Ciekawiło mnie jaka to dobra wiadomość, bo może choć trochę poprawi mi humor.

Musiał się domyślić, że nie dam rady sam wstać i pomógł mi się podnieść z ziemi. Szczerze? Myślałem, że mnie wyrucha, jednak on przytulił moje drobne ciałko do siebie, kładąc moją głowę na jego klatce piersiowej. Spokojne i równomierne bicie jego serca uspokoiło mnie i moje nerwy. Po chwili postanowił przerwać ciszę.
- Możesz już iść ze mną? - zapytał, a ja przestałem płakać. Chciałem być z mamą, ale nie mogłem, jednak w jakimś stopniu poprawiała mi humor świadomość, że chociaż on jest miły.

- T-tak... A co to za dobre nowiny? - chciałem zacząć myśleć o czymś innym. Miałem nadzieję, że zrozumie i zechce mi pomóc, ale on się nie odezwał. Wziął mnie tylko za rękę i poprowadził do domu.

Kiedy byliśmy już w budynku i zdjęliśmy buty zaczął mnie gdzieś prowadzić. Otworzył powoli drzwi i naszym oczom ukazał się wielki pokój w pastelowych kolorach, wypełniony po sufit miśkami. To naprawdę był raj. Pokój, który był przeciwieństwem sali bólu.
-To twoja sala szczęścia. Podoba ci się? - popchnął mnie lekko, abym wszedł.
Na środku stał jeden wielki misiek, który miał około 4 metry, a na sercu miał wyszytego króliczka. Misiek ten był połączony z drugim, nieco mniejszym, który siedział przed nim i był przytulany od tyłu. Od razu zrozumiałem aluzję. Wiedziałem, że to ja i on, ale jednak ominąłem tego misia nawet go nie dotykając. Przytuliłem wszystkie po kolei i oglądałem je. Każdy był cudowny. Wiedziałem jednak, że chcę jakiegoś, który zawsze będzie przy mnie.
W domu miałem takiego. Był to piękny, bialutki króliczek... chyba mam do nich pecha. Mama go jednak nie przyniosła, a dobrze wie, że mam problemy jeżeli chodzi o sen bez niego.

Nagle na samym końcu w samym kącie pokoju pod stertą pluszaków był niemal taki sam, tylko milszy i no... nowszy. Mocno go przytuliłem. Miał wyszyte moje inicjały na uszku. Już zdążyłem pokochać tą przytulankę.

Wróciłem do Namjoona, nie wypuszczając króliczka z rąk.

- Gdzie go zabierasz? - zapytał widocznie zdziwiony. Miałem nadzieję, że pozwoli mi go wziąć.

-Czy ja... mogę go zabrać? - zapytałem cicho, patrząc na niego - Panie? - dodałem szybko. W sumie to królik, a on lubi króliki. Może się zgodzi, abym z jednym spał.

- Hee... Tak. Chyba tak - nagle bez słowa wyjaśnienia wyszedł z pokoju i poszedł na wielki balkon, który był na końcu korytarza. Odetchnął świeżym powietrzem i odpalił papierosa. Poszedłem za nim i zatkałem nos czując zapach fajek. Przemogłem się nieśmiało podchodząc do niego i po prostu przywarłem do jego pleców. Nie objąłem go, ale to już i tak było coś. Chciałem mu się jakoś odwdzięczyć, a tylko na tyle było mnie stać.

-Jin, dlaczego nagle taki jesteś? - zapytał po dłuższej chwili.

-Ja... Ja chciałem ci podziękować, ale no... nie wiedziałem jak. Przepraszam, panie - odsunąłem się. Raz chce, bym nie stawiał oporu i mu się oddał, a potem jak go dotykam to mnie odtrąca. Dorośli są dziwni.
Stałem w ciszy ze spuszczoną głową i bawiłem się uszkiem króliczka.

- Nie, wróć. Pierwszy raz zrobiłeś coś takiego, to miłe - znów przywarłem do niego - poza tym przecież to twoja nagroda, nie musisz za nią dziękować, ale skoro już chcesz... - tkwiliśmy tak w bezruchu, kiedy nagle gwałtownie odwrócił się do mnie i przytulił, obkręcając się tak, że opierałem się o barierki. Położył ręce po prawej i lewej stronie mojego ciała osaczając mnie.

- Króliczku pocałuj mnie - powiedział, a chłód bił z jego oczu.

- P-pocałować, panie? - Nie chciałem tego. Bałem się, że zacznę go całować, a skończę w sali bólu z kolejnymi, ohydnymi ranami. Patrzyłem w jego oczy, kiedy nagle uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Od razu złapałem się za bolący policzek.
- Widzisz? Tak się dzieje jak za bardzo jesteś rozpieszczany. Powinieneś bez zawahania wykonać moje polecenie - moje przerażenie rosło. Był nieobliczalny, najpierw przytula, potem bije. Kto tak robi?!
- Przepraszam, panie - to był naprawdę ciężki dzień. Już wolałem go przeprosić niż dalej się męczyć, jednak on bez uprzedzenia ponownie uderzył mnie tym razem w drugi policzek.

- Zamiast przepraszać powinieneś się od razu poprawić, a może ty chcesz, abym używał na tobie przemocy i specjalnie mnie prowokujesz? - złapał ręką moje krocze i ścisnął mocno. Pisnąłem i skierowałem twarz w dół. Nie chciałem, żeby mnie bił czy katował, ale nie umiałem też go cały czas słuchać.

Poczekał chwilę, ale widząc, że nie reaguję poszedł sobie. Bałem się, że jak nic nie zrobię, a on się opamięta to będę miał naprawdę ogromne kłopoty. Zebrałem się w sobie i poszedłem do pokoju, jednak gdy byłem już w środku, on nawet na mnie nie spojrzał. Odłożyłem misia i podszedłem do niego. Cmoknąłem go szybko w usta. Miałem nadzieję, że to wystarczy.
- Przepraszam, panie - powiedziałem cicho i usiadłem na podłodze. Niestety on tylko przekręcił się na bok, plecami do mnie. Nie mogłem tego tak zostawić, musiałem być pewny, że nic mi nie zrobi - Naprawdę przepraszam, panie - siedziałem dalej w miejscu. Nie wiedziałem, co mogę jeszcze zrobić.

- Okej - mruknął, a ja miałem nadzieję, że naprawdę mu przeszło i nie będzie już zły.
Kiedy zasnął stwierdziłem, że zostawię mu kartkę.

"Rozglądam się po rezydencji. Jeszcze raz przepraszam, panie
- Jinuś"

Zostawiłem ją na szafce z jakimś miśkiem, który wyglądał tak uroczo jak ja i wyszedłem z sypialni.
Rezydencja była naprawdę duża. Jakieś pokoje, jakieś dziwne sale. Zgubiłem się co najmniej z siedem razy.
Po jakimś czasie wylądowałem w piwnicy. Były tam klatki z jakimiś miśkami, kocami i łańcuchami. Wyglądało to naprawdę jak jakieś średniowieczne lochy. Nie podobało mi się to... Był też jakiś pokój na samym końcu długiego, ciemnego korytarza. Nie zauważyłem kamer, które śledziły każdy mój ruch, więc szedłem powoli i lekko przerażony do tych drzwi, mocno tuląc do siebie przytulankę. Kiedy już miałem nacisnąć klamkę, wbiegł we mnie Namjoon, odsuwając od drzwi, po czym upadł na kolana.

- Jin... Kto ci pozwolił chodzić po mojej rezydencji, a już tym bardziej schodzić tutaj? - wydyszał. Zauważyłem w jego oczach łzy.

Króliczek • NamJinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz