Rok 2016
Z trudem otworzyłam swe oczy. Czułam jak bardzo jasne światło świetlówek, razi mnie w spojówki. Odwracając głowę od lamp, przetarłam oczy. Podparłam się na łokciach i powoli podniosłam. Przyszło mi to z trudem, gdyż nie pamiętam kiedy ostatnio się ruszałam. Moje ciało było ciężkie i do połowy martwe. Nie miałam czucia w dolnej części ciała, jedynie chwilowe mrowienia rąk. Słyszałam gdzieś niedaleko jakieś rozmowy, dobiegające z wnętrza korytarza.
Nie mogłam wyłapać słów, gdyż bardzo szumiało mi w uszach. Byłam ubrana w białą koszule nocną w jakieś dziwne wzory. Wszystko wokół wyglądało jak w szpitalu z roku 1940. Ja żyje? Misja się udała? Gdzie Peggy? Gdzie Steve i Howard? Czułam się tym wszystkim zmieszana i nieco przygnębiona. Na półce obok łóżka stało radio, w którym była puszczana bardzo dobrze znana mi melodia.Słuchałam ją godzinami w kawiarni, w której kiedyś pracowałam. Pomyśleć, że tylko i wyłącznie dlatego, że szafa grająca była zepsuta i odtwarzała w kółko tylko jedną piosenkę. Niestety serwisowi nie chciało się tym zająć, więc byłam zdana na melancholijną muzykę codziennie. W sumie wszystko wyglądało normalnie, ale mimo to coś mi w duchu nie pasowało. Próbowałam stanąć na równe nogi, niestety wciąż nie miałam w nich czucia. Opadając bezwładne na ziemię, usłyszałam bardzo znajomy głos za drzwiami sali, w której przyszło mi przebywać. W przejściu stanął Steve z wyrysowanym na twarzy, wielkim uśmiechem.
- Hedy! Myślałem, że się nie obudzisz - odezwał się zmartwiony, biorąc mnie gwałtownie na ręce.
- Nie mam czucia w nogach - wyjaśniłam na dzień dobry.
- Spałaś o 2 lata dłużej niż ja, więc trochę potrwa nim sama zaczniesz chodzić.
- Gdzie ja jestem? Gdzie Peggy? Misja się udała? Chce wrócić do jednostki.
- Boje się, że to niemożliwe. Osadzili Cię w pomieszczeniu, który miał przypominać lata, w których żyliśmy, abyś nie doznała szoku. Podobnie było ze mną. Spałaś 72 lat.
Łzy stanęły mi w oczach. Wprawdzie dobrze, że żyjemy wraz z Steve'm, ale co z Peggy? To pytanie nurtowało mnie odkąd się obudziłam.
- Więc gdzie jestem?
- Jesteśmy w siedzibie Tarczy. Zaraz ma tu przyjść dyrektor Fury, który wszystko powoli i dokładnie Ci wytłumaczy.
Steve pogłaskał mnie po głowie i usiadł obok. Odruchowo skierowałam dłoń na swoją szyję.
- Steve! Gdzie mój nieśmiertelnik? - wzruszyłam się gwałtownie.
- Wzięli go do analizy, ale obiecali, że oddadzą jak najszybciej.
Na mojej twarzy zawitał dość specyficzny grymas. Jakim prawem zabrali moją własność? Zwłaszcza gdy byłam w tak zwanej śpiączce. Nie mogłam pojąć tej bezczelności z ich strony. Po chwili do sali wszedł czarnoskóry mężczyzna wraz z rudowłosą dziewczyną u boku.
Zmarszczyłam brwi, bo wyglądali dość dziwnie. I co to za opaska na oko? Jakoś na dzień dobry im nie ufam, nie podchodzą mi zbytnio.- Jak się czujesz Panno Rogers? - spytał mężczyzna.
- O wiele lepiej, dziękuję. Tyle, że nie mogę chodzić. Mam bezwładne nogi - oznajmiłam.
- Spokojnie, trafisz do laboratorium. Tam się Tobą zajmą jak należy.
Zmrużyłam oczy. Pewnie będą chcieli prowadzić na mnie jakieś eksperymenty. Nie znam ich i nie zgodzę się na żadne przejście do laboratorium. Mogą o tym zapomnieć, nie będę królikiem doświadczalnym.
- To chyba Twoje - odezwała się rudowłosa, podając mi nieśmiertelnik.
Bez słowa odebrałam go z rąk dziewczyny i założyłam z powrotem na szyję.
CZYTASZ
Lost Everything // Bucky Barnes
Fanfiction❝Za maską, twarz cierpi z samotności.❞ © 2017 nixsia; fanfiction with James "Bucky" Barnes / Captain America (Marvel)