Kilkanaście tygodni później
Pracując z Peggy przy kolejnej stercie papierów, zostałam po chwili zawołana do gabinetu pułkownika Phillipsa.
- Wzywał mnie Pan? - spytałam niepewnie, wchodząc do środka.
- Tak, gdyż muszę z Panią bardzo poważnie pomówić.
Ciekawe co tym razem. Znowu Duncan? Steve? A może kolejne fałszywe pomówienie, rzucone w moją stronę?
- Na jaki temat? - dopytałam zmieszana.
- Przed odjazdem armii na front zauważyłem, że jest Panna w "relacji" z sierżantem Barnesem.
To co powiedział, po prostu zaparło mi dech w piersiach. Czekałam tylko na moment, w którym zacznie się wtrącać w moje życie prywatne. Do czego to doszło?
- Owszem i co wobec tego?
- Jednostka, w której był Barnes została uprowadzona - wydusił, z powagą wymalowaną na jego postarzałej już twarzy.
Nogi momentalnie się pode mną ugięły. Czułam bezsilność. Jakby moje ciało miało za chwilę opaść bezwładne na ziemię.
- Ale jak to uprowadzona? Czy wiadomo coś na temat tego czy żyją?
- Żyją, lecz niestety nie wiemy jak długo. Nie mamy za wiele informacji w tej sprawie.
Starałam się opanować swoje emocje, niestety na marne. Dłonie drżały mi jak oszalałe, a łzy cisnęły się do oczu niczym wodospad.
- Muszę porozmawiać ze Steve'm - wyjaśniłam natychmiast, odrywając wzrok od pułkownika.
Nie chciałam, by widział mnie w takim stanie; stanie dogłębnej rozpaczy. Co by mógł sobie o mnie pomyśleć? No w zasadzie to raczej nic złego. Jestem przecież kobietą, więc mogę reagować w takiej sytuacji emocjonalnie, lecz to nie zmienia faktu, że Rogers nigdy nie ukazuje swej słabości.
- Przykro mi, Panno Rogers.
Pułkownik spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, co było to dla mnie dość sporym zaskoczeniem. Nigdy nie widziałam go w aż takim stanie; gdyż jest to osoba, która zachowuje się jakby wręcz skrajnie starała się pokazać, że nie posiada uczuć ani skrawka ludzkiej empatii. Przyglądając się dłużej jego oczom, dało się dostrzec napływające do nich łzy, które bardzo dyskretnie próbował ukryć przysłaniając twarz rękawem munduru. Spuszczając zrezygnowana głowę, szybkim krokiem wyszłam z gabinetu by natychmiast odnaleźć Steve'a. Wychodząc z budynku, dostrzegłam brata rozmawiającego z innymi żołnierzami, kilka metrów od głównego wejścia do jednostki. Widząc śmiejącego się Steve'a, który najwyraźniej jeszcze o niczym nie wiedział, pędem podbiegłam do niego, chowając zapłakaną twarz w jego ramię.
- Hedy, co się stało? - spytał Steve, śmiejąc się - Znów się ze mną droczysz?
Unosząc lekko głowę ku górze spojrzałam na jego uśmiech, który w momencie zniknął.
- Hedy? - spytał zaniepokojony, łapiąc na swój palec jedną z cieknących po mojej twarzy łez.
- Bucky... - wydukałam przez łzy - Uprowadzili go, razem z całym oddziałem.
- Co Ty mówisz Hedy. Nie żartuj sobie ze mnie - zmarszczył brwi.
Po chwili odepchnęłam od siebie brata, karcąc go wzrokiem.
- Uważasz, że mogłabym skłamać w takiej sprawie? Od razu powiedz, że wszystko sobie wymyśliłam!
- Jesteś przewrażliwiona na tym punkcie. Odkąd wyjechali chodzisz cała podenerwowana jak na szpilkach.
CZYTASZ
Lost Everything // Bucky Barnes
Fanfiction❝Za maską, twarz cierpi z samotności.❞ © 2017 nixsia; fanfiction with James "Bucky" Barnes / Captain America (Marvel)