16.

2.8K 188 58
                                    

Steve bez chwili zawahania wybiegł momentalnie za mną.

- Hedy, o co Ci znowu chodzi? Nikogo tam przecież nie było. I zupełnie nie poznaje Twojego zachowania. Sądzę, że to wszystko ma na Ciebie zły wpływ.

- Nie wmawiaj mi tego. Nie mam żadnych zwid, ja go widziałam naprawdę. Przeszywał mnie wzrokiem na wylot. Tylko nie umiem wytłumaczyć jego nagłego zniknięcia. Poza tym dziwisz się mojej zmianie zachowania? Nie umiem się dostosować Steve kiedy mam świadomość tego, że już dawno powinnam leżeć na łożu śmierci. Tymczasem zamiast tego czuje się prześladowana przez nieznajomego.

- Może masz rację, wybacz. Nie powinienem tak na Ciebie naciskać. Ja miałem czas na to by już z lekka przywyknąć, Ty żyjesz w tym świecie dopiero kilka chwil.

Steve próbował mnie uspokoić, ale wiedziałam, że on i tak w głębi duszy mi nie wierzy. Przytakiwał celowo, żeby mnie zmylić i jednocześnie nie zasmucić. Nie wychodziło mu to najlepiej, gdyż wyczułam od razu jego sztuczne podejście do sprawy. Nie umiał kłamać ani trochę. Odwracając się plecami do brata, ujrzałam tego samego mężczyznę, który zniknął wcześniej z kawiarni. Stał na rogu jednego z budynków i bardzo dokładnie był we mnie wpatrzony. Jakbym był poddany jakiejś hipnozie.

- Steve - szepnęłam - On tam jest, stoi na rogu budynku przed nami.
Steve odwracając się przodem do mojego punktu widzenia, spojrzał spod daszka czapki na podejrzanego mężczyznę.

- To on? - zapytał - Jesteś pewna?

- Tak Steve to był on, jestem pewna w stu procentach. Cały czas się na mnie patrzył i robi to nadal. Może coś ode mnie chce? Albo co gorsza, jestem jego celem.

Gdy nieznajomy zniknął za rogiem budynku, Steve zerwał się biegnąc za nim. Przewidując to co może się wydarzyć, przysłowiowo mówiąc ruszyłam "za tłumem." Mężczyzna w czapce poruszał się dość zwinnie między ludźmi zebranymi na ulicy w godzinach szczytu. Steve biegł poboczem, aby uniknąć przepychania przechodniów. Finalnie wszyscy trafiliśmy do jednego z wielu ślepych zaułków.

- Stój! - wstrząsnął Steve.

Mężczyzna jakby zdębiał. Zatrzymał się, będąc cały czas odwrócony w naszą stronę plecami.

- Czego chcesz? Widziałem jak się jej przypatrywałeś - warknął Steve, łapiąc za wieko od kosza - Mów, albo pożałujesz swoich czynów.

W mojej głowie wszystko zaczęło buzować. Sytuacja wyglądała jak kiedyś w jednej z uliczek Nowego Jorku nieopodal naszego domu, gdzie Steve bił się z jednym z osiłków z wiekiem od kosza w dłoni, które było jego tarczą. Tylko wtedy z opresji uratował nas Buck. Stojąc za bratem, delikatnie wychyliłam głowę zza jego umięśnionego ramienia. Mężczyzna stał w milczeniu, skupiony wzrokiem w ścianę stojącą przed nim.

- Głuchy jesteś? Pytałem Cię o coś.

Kiedy Steve wymierzył wiekiem w stronę mężczyzny, oniemiałam. Spod jego skórzanej rękawiczki wyłoniła się metalowa ręka, przez którą wieko w momencie padło na ziemię zgniecione niczym puszka.

- Słyszałem - odezwał się groźnym tonem.

Następnie wymierzył cios w tors Steve'a, który go odrzucił kilka metrów dalej. Zauważyłam jak jego bluza stała się pod wpływem uderzenia potargana w kilku miejscach. Na ramieniu pod strzępami materiału dało się dostrzec wyraźnie czerwoną gwiazdę.
Czyżby to była gwiazda radziecka?
Bez wahania podeszłam do Steve'a pomagając mu wstać. Kiedy podniosłam wzrok, mężczyzny już nie było. Gdy dotarliśmy do jednostki Tarczy, postanowiłam o całym zajściu powiadomić Nicka Fury'ego. Oczekiwałam go już w jego prywatnym gabinecie, znajdującym się na czwartym piętrze budynku. Kiedy czarnoskóry pojawił się w pomieszczeniu, od razu przeszłam do rzeczy.

Lost Everything // Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz