ROZDZIAŁ 3

79 9 5
                                    


     Loter obudził się następnego dnia w otoczeniu śpiących strażników. Brat jeszcze spał. Stwierdził, że nie jest tu tak źle jak mówił elf. Jedyną rzeczą jaka mu przeszkadzała było chrapanie jednego z wojowników. Kilka miejsc zostało opuszczonych, w namiocie spało 6 osób. Kiedy przechodził w stronę wyjścia jeden z mężczyzn odezwał się do towarzysza półprzytomnym tonem.

- Jak Grevan nie przestaniesz chrapać, to śpisz na zewnątrz.

    W odpowiedzi usłyszał głośne chrapnięcie, po czym westchnął i wstał z posłania. Spojrzał się na Lotera, który stał w wejściu.

- A ty to kto?

- Lotar Lorr...

- Uchodźca, tak? - przerwał mu strażnik - Powinni odsyłać was do stolicy albo wewnętrznych wiosek. Tylko tu zajmujecie miejsce, i wcale nie jest dobrze wam, ani nam.

- Przepra...

- A nie przepraszaj, w ogóle mnie nie słuchaj. Do siebie mówiłem.

     Loter uznał, że lepiej będzie wyjść. Kiedy opuścił namiot usłyszał głośne, pretensjonalne "Grevaaaaan!" i brzęk rzucanego hełmu. Rozejrzał się po obozie, po którym kręciło się znacznie mniej ludzi niż wczoraj. Słońce dopiero wschodziło, rozlewając złocistą powłokę na mgłach unoszących się nad lasem. Nigdzie nie widział Trevana, a chciał go znaleźć i dowiedzieć się co z nimi zrobi. Szedł między okopami i stoiskami z żywnością, gdy nagle zobaczył dziewczynę siedzącą na kamieniu. Zatrzymał się. Serce zabiło mu mocniej. Odwróciła się w jego stronę. Jej piękno oczarowało go. Miała jasne, złote włosy, duże wyraziste oliwkowe oczy i wszystko co mogła mieć perfekcyjne właśnie takie miała. Nawet jej uszy Lotarowi wydawały się niezwykle pociągające.

- Zjawę zobaczyłeś, czy co ? - zapytała. "Tak, piękną zjawę"- pomyślał Lotar.

- Eee, szukam Trevana. - powiedział to tylko dlatego, aby mieć pretekst do odezwania się.

- Kogo?

- Trevana Ragun, żołnierza. Taki ponury z włócznią...

- Tego co stoi za tobą?

     Loter niechętnie odwrócił wzrok. Faktycznie stał za nim Trevan we własnej osobie, psując mu spotkanie. Zagadał do niego szeptem.

- Trevan ja cię proszę idź już, uznajmy, że nie jesteś sobą i cię nie znam.

- Idziemy do namiotu - oznajmił poważnie. Zmarszczył brwi i nie próbował zrozumieć o czym Loter mówi.

- Ale ona...

- Idziemy i koniec. - wyglądał na niewzruszonego.

"No dlaczego?! " - pomyślał zrospaczony. Odwrócił się do tej dziewczyny i krzyknął:

- Dzięki, do zobaczenia! - po czym puścił do niej oko. Blondynka uniosła pytająco brew i podniosła niepewnie rękę na pożegnanie. Dopiero po chwili zrozumiał jak beznadziejnie się pokazał. Przynajmniej Trevan się nie czepiał, że nazwał go ponurym. Nie miałby odwagi ponownie się jej pokazać, ale z drugiej strony chciałby naprawić to co zepsuł czyli jej zdanie o nim.

- Co się dzieje Trevan ? -zapytał go.

- Ktoś na ciebie czeka i chce czekać jak najkrócej - stwierdził

- A kto to? - ponownie zadał pytanie.

- Zobaczysz. To ma być niespodzianka - powiedział to tak chłodno, że słowo niespodzianka wcale nie brzmiało dobrze.

Requiem for peaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz