część 6

411 20 0
                                    

kilka tygodni później

Szwędałam się uliczkami Konohy bez celu. Wioska Liścia cierpiała na jakiś nagły brak misji, przez co nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

- Kuroi- usłyszałam za sobą znajomy głos

Odwróciłam się i uśmiechnęłam widząc mojego przyjaciela.

- Ohayo, Shisui

- Możemy porozmawiać?- spytał

Uśmiech zszedł mi z twarzy. Kiedy ktoś tak zaczyna rozmowę, od razu można założyć, że nie będzie ona miła. Zmierzyłam mężczyznę wzrokiem. Wyglądał jak zwykle, jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Jednak gdy spojrzałam w jego oczy, wiedziałam, że coś jest nie tak. W nich można zobaczyć wszystko...

- Możemy- odparłam zachowując spokój, choć wewnątrz mnie kotłowały się najróżniejsze emocje

- Mogłabyś nas teleportować w jakieś bardziej ustronne miejsce?

Zmarszczyłam brwi. Niby byliśmy w wiosce, ale w dość odludnym miejscu. To aż tak dyskretna sprawa, że nie chce mieć żadnych świadków?

- W porządku- zgodziłam się

Wyciągnęłam do Shisui'ego rękę, którą pochwycił i mocno ścisnął. Po chwili byliśmy w lesie, nad brzegiem rzeki. Woda płynęła leniwie. Wiatr cicho szumiał wśród liści. Słońce grzało moją skórę. Czas płynął tutaj wolniej. Wszystko było takie spokojne. Ja też się starałam zachować chociaż pozory opanowania, co przychodziło mi z trudem.

- Najpierw coś miłego- powiedział Shisui uśmiechając się delikatnie

Wyciągną w moją stronę dłoń podając mi coś. Średnich rozmiarów pudełko. Dopiero teraz zauważyłam, że je ma przy sobie. Zdziwiłam się. Dlaczego mi to daje? W prawdzie mam niedługo urodziny, ale został do nich jeszcze tydzień...

- A-ale... czemu?- wyjąkałam coraz bardziej bojąc się co chce mi powiedzieć

- To prezent. W dniu twoich urodzin możliwe, że nie będę mógł ci go dać.

- Jak to?- szepnęłam ledwo słyszalnie- Co się dzieje?

W moich oczach wezbrały łzy. Shisui zbliżył się i przytulił mnie głaszcząc po plecach.

- Nie płacz Kuroi. Zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale najpierw rozpakuj prezent.

Oddalił się i znów podał mi pudełko. Tym razem przyjęłam je próbując się przy tym uśmiechnąć, co niekoniecznie mi wyszło. Zdjęłam wieczko a moim oczom ukazał się piękny, delikatny szal w cudownym, szmaragdowym odcieniu. Wyciągnęłam go i owinęłam luźno wokół szyi. Od razu zaczął powiewać na wietrze. Uśmiechnęłam się, tym razem nie wymuszenie.

- Arigato, jest wspaniały

- Cieszę się- odparł Shisui po czym zmarkotniał

- Teraz ta mniej przyjemna część, tak?- spytałam

- Zgadza się. Pewnie zauważyłaś, że Itachi zachowuje się ostatnio nieco inaczej- zaczął

- Ty również. Nie da się tego przeoczyć.

- Powinnaś wiedzieć co się dzieje. Chciałbym, żebyś wspierała mojego brata, gdy mnie już nie będzie.

Trafiło mnie to jak piorun z nieba. Rozwarłam usta w zdziwieniu. Czy on właśnie powiedział, że zginie? Nie... to nie możliwe...

- O czym ty mówisz?- głos mi się załamał

Shisui chwycił moje dłonie w swoje patrząc mi prosto w oczy.

Otwórz oczy: Itachi UchihaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz