Był już wieczór, gdy przyszedł do mnie Itachi z kolacją. Nie zawitał u mnie od rana. To było dziwne. Zwykle przychodził bardzo często.
Wszedł, bez słowa postawił tacę na stoliku i odwrócił się do wyjścia.
- Itachi, co się dzieje?- spytałam
Zatrzymał się. Nawet nie odwrócił się by na mnie spojrzeć.
- Nic- odparł krótko
- To dokąd się wybierasz?- warknęłam nie mając ochoty na zabawę w podchody- I dlaczego nie było cię tyle czasu? Nie dość, że każesz mi tu siedzieć to jeszcze w samotności.
- To trzeba było zawołać Deidarę- powiedział jak zwykle opanowanym głosem
Odwrócił się w końcu w moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy. Niewiele to dało. Z jego twarzy nic nie dało się wyczytać. A oczy? Miał aktywowanego Sharingana...
- A nie- dodał- Przecież on tu był.
Zaśmiałam się. Nagle wszystko zrozumiałam. Nie spodziewałam się tego po Itachim. Jednak to tylko mi bardzo schlebia.
Podeszłam do mężczyzny wciąż z wyrazem rozbawienia na twarzy. Patrzył na mnie chyba lekko zdezorientowany. Zawsze ciężko mi stwierdzić co tak naprawdę czuje. Doskonale się maskuje.
Uniosłam dłoń dotykając jego twarzy. Trafił mi się tak wspaniały facet, że nadal w to nie dowierzałam.
- Czyżbyś był zazdrosny?- zdecydowałam się z nim trochę podroczyć- Cóż.. Deidara to naprawdę wspaniały chłopak. Rozumie mnie jak nikt inny...
Tym razem nie zdołał utrzymać maski obojętności. Był delikatnie mówiąc w szoku. Zniknął Sharingan i patrzył już na mnie cudnymi, czarnymi oczyma przepełnionymi niedowierzaniem.
- Kuroi..- zaczął
Nie dałam mu dokończyć. Nie miałam serca tak się nad nim znęcać. Zamknęłam mu usta długim, namiętnym pocałunkiem. Może dzięki temu wreszcie zrozumie, że to on jest dla mnie najważniejszy. Położyłam dłoń na jego karku przyciągając go bliżej siebie. Uchiha objął mnie mocno w talii, jakby nigdy miał już nie wypuszczać. Nie mam nic przeciwko.
- Głuptas- stwierdziłam, gdy się od siebie oderwaliśmy- Za rzadko ci mówię, że cię kocham? Kocham cię, Itachi.Znów pocałował mnie namiętnie. Jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę. Uśmiechnęłam się. Szuka potwierdzenia moich słów? Proszę bardzo. Wskoczyłam na niego obejmując jego biodra nogami. Zaskoczony zachwiał się. Złapał mnie szybko za pośladki odzyskując równowagę..
- Jesteś szalona- powiedział
- I tu się uzupełniamy
Przygryzłam wargę. To zawsze na niego działa. Nie potrafi zapanować nad tym pragnieniem. Zbliżył się, ale jedynie musnął swoimi wargami moje. Rozchyliłam automatycznie usta. Oddech mi nagle przyspieszył. Ja też nie potrafiłam się przy nim kontrolować.
- Sugerujesz, że jestem sztywniakiem?- oburzył się
Uśmiechnęłam się zadziornie. Jak ja uwielbiam się z nim droczyć.
- No tak troszeczkę. A może i trochę bardziej
Spojrzał na mnie wyzywająco.
- W takim razie pokażę ci, że też potrafię czasem zaszaleć- odparł rzucając mnie na łóżko
Pisnęłam zaskoczona. Po chwili zaśmiałam się. To będzie cudowna, upojna noc.Nawet nie zauważyłam kiedy zniknęły z nas ubrania. Itachi obsypywał pocałunkami moje ciało. Rozpuściłam jego włosy i wplotłam w nie palce. Pociągnęłam go do góry. Jego twarz znów znalazła się nad moją. Był taki przystojny... Zjechałam wzrokiem na umięśnioną klatkę piersiową. Był idealny. Był tylko mój...
Ciepłe promienie słońca na mojej twarzy. Delikatne podmuchy wiatru, na których powiewał szmaragdowy szal. Tak, w końcu misja...W moim 'więzieniu' pozostałam prawie tydzień. Kolejny tydzień mój świat ograniczał się do siedziby Akatsuki. Męczące, ale co poradzić kiedy Itachi się uparł? Byłam ogromnie szczęśliwa, gdy w końcu Pain pozwolił mi iść na misję. Czułam się już zupełnie dobrze, choć ból w boku będzie mnie nachodził chyba do końca moich dni.Podczas, gdy Itachi, Konan oraz Kakuzu udali się po potencjalnego nowego partnera tego ostatniego, ja wraz z Deidarą przemierzaliśmy pustynię. Mimo, że brakowało mi Itachi'ego, nie chciałabym być tam z nimi. A zwłaszcza z jedym z nich. Ciekawa byłam czy Itachi czasem nie będzie chciał dać Kakuzu nauczki. Całe szczęście, że jest z nimi Konan. Spojrzałam na mojego partnera. Dobrze, że mam przy sobie Deidarę, którego towarzystwo mi bardzo odpowiada.Naszym celem była jakaś mała, nic nie znacząca organizacja, która dążyła do zniszczenia Akatsuki. Dobre sobie! Już widzę jak ci samozwańczy 'wybawcy świata' pokonują NAS. Zdążyłam już zauważyć, że Akatsuki gromadzi prawdziwe talenty. Aż dziwne, że mnie przyjęli...
Mimo, iż ta śmieszna grupka ludzi nie zagraża nam, Pain uparł się by ich wykończyć. Chce w ten sposób pokazać światu, że z Akatsuki się nie zadziera.
Podróż ciągnęła się niemiłosiernie.- Byakugan- szepnęłam aktywując kekkai genki
Przeczesałam teren w pobliżu. To tu ostatnio widziano szukaną przez nas organizację. Odetchnęłam z ulgą, gdy ujrzałam na trzeciej, pół kilometra od nas grupę szesnastu osób. Poszukiwania zakończone. Czas na ostateczny krok.
Zmierzchało. Właśnie rozbili obóz. Przekazałam moje obserwacje Deidarze.
- Zaatakujmy od razu- zaproponował- Nie mam ochoty przeciągać tej misji
- Jestem za.
Ukryliśmy czakrę i ruszyliśmy. Poczułam pewne wątpliwości. To w zasadzie moja pierwsza misja, bo do końca ostatniej nie dotrwałam. Niby już zabijałam ludzi, ale dla Konohy to co innego. A teraz? Potrząsnęłam głową próbując na tą chwil pozbyć się wszelkich uczuć i ludzkich odruchów. Inaczej zwariuję. Muszę stać się maszyną do zabijania.
Stanęliśmy na gałęzi drzewa tuż przy ich obozie. Nadal nas nie zauważyli. I oni mieliby się pozbyć Akatsuki? Deidara został, a ja obeszłam niewielką polankę dookoła. Kiedy tylko znalazłam się po drugiej stronie, na trawie pośród wypoczywających shinobi pojawiły się małe pajączki. Chwilę później las rozświetliła seria wybuchów. Wszyscy popadli w popłoch. Pokręciłam głową z zażenowaniem. To nie będzie żadne wyzwanie.
Rzuciłam kunai i teleportowałam się pomiędzy nich. Nim zdążyli mnie zauważyć przeszłam do Ośmiu Trygramów. Zdecydowana większość z przeciwników poległa. Deidara wkroczył do walki, co potwierdzały powtarzające się co i rusz wybuchy. Nie zważając na niego zadawałam cios za ciosem uważając by czasem nie spojrzeć w oczy nieszczęsnych shinobi. Nie daj boże, obudziło by to moje uczucia...
Walka nie trwała więcej niż 20 minut. Chociaż lepiej by było nazwać to jednostronną rzezią. Wielu z nich nawet nie miało szansy na obronę a co dopiero mówić o wyprowadzeniu ataku...
Zmęczona, ale szczęśliwa, że to już koniec odeszłam z Deidarą u boku zostawiając za sobą szesnaście ciał poległych shinobi.Nie mogliśmy jeszcze wrócić do siedziby. W nocy mieliśmy odebrać jakiś zwój dla Paina. Nie bardzo ufał informatorowi, dlatego kazał mi nie marnować czakry na teleportację w tą i z powrotem. Wynajęliśmy więc pokój.
- W porządku un?- usłyszałam nad sobą głos Deidary
Otworzyłam oczy. Stał koło mojego łóżka spoglądając na mnie z troską w oczach.
- Tak- skłamałam wymuszając uśmiech- Po prostu jestem zmęczona.
Popatrzył na mnie jeszcze chwilę wyraźnie nie wierząc w moje zapewnienia. Nie drążył jednak tematu za co byłam mu wdzięczna. Chętnie bym mu się zwierzyłam, ale nie mogłam. Przecież nikt w Akatsuki nie znał prawdy o Itachim a od tego zaczyna się cała historia. Westchnęłam cicho. Nieraz za odrobinę szczęścia przychodzi zapłacić ogromną cenę...
- Oyasumi nasai- usłyszałam
Mój towarzysz ułożył się już na swoim łóżku. Zamknęłam oczy próbując zasnąć, ale myśli wciąż kłębiły się w mojej głowie. Brakowało mi ciepłych ramion Itachi'ego. Przekręcałam się z boku na bok aż w końcu wygrzebałam się z kołdry i postawiłam stopy na zimnej posadzce. Pokój był pogrążony w półmroku rozświetlanym przez światło latarni ulicznej.
- Deidara- szepnęłam stając obok łóżka chłopaka
Otworzył niemrawo jedno oko spoglądając na mnie. Trzeba przyznać, że taki zaspany wyglądał uroczo.
- Mogę z tobą spać?- spytałam
Tym pytaniem wprawiłam go chyba w niemałe osłupienie. Wytrzeszczył oczy ze zdziwienia tak, że mało mu z orbit nie wyszły. Zaśmiałam się cicho. Od razu się obudził. Podniósł się na łokciu i wpatrywał we mnie z zaskoczeniem. Jego rozpuszczone włosy artystycznie ułożyły na białej poduszce a nieskazitelna twarz wyrażała zdziwienie. Nie czekając już na pozwolenie ułożyłam się obok niego.
- Inaczej nie zasnę- usprawiedliwiłam się
Deidara w końcu rozluźnił się nieco i objął mnie ramieniem. Poczułam wreszcie senność i po chwili już smacznie spałam.
- Kuroi- usłyszałam nad uchem- Pobudka, czas ruszać.
Przeciągnęłam się wzdychając.
- Jak trzeba to trzeba- mruknęłam
Na szczęście facet, który przekazywał zwój nie zamierzał z nami walczyć. Teleportowałam nas do siedziby i natychmiast ruszyłam do mojego pokoju.
My byliśmy już z powrotem w siedzibie. Natomiast Itachi i jego ekipa niestety jeszcze nie wrócili. Czas spędzałam głównie z Kisame na treningach. Dzięki niemu stałam się o wiele silniejsza.
- Wrócili- krzyknął Deidara
Oboje z Kisame jak na komendę zatrzymaliśmy się spoglądając na chłopaka. Dwie wielkie fale wody opadły i zniknęły jak gdyby nigdy nie istniały.
- Lider zwołał zebranie- dodał
Ruszyliśmy w stronę sali głównej. Wszyscy już byli na miejscu. Podbiegłam do Itachi'ego i rzuciłam się w jego objęcia. Ja tryskałam radością podczas gdy Uchiha wciąż zachowywał kamienną minę. Byłam pod wrażeniem tego, jak dobrze ukrywa emocje. Pocałowałam go krótko. Nacieszymy się sobą później.
- Jaki jest ten nowy?- spytałam zaciekawiona
- Stuknięty- odparł krótko
- Widzę, że już wszyscy są- usłyszałam głos Paina
Oderwałam się od ukochanego i stanęłam z boku. Za liderem do sali wszedł wysoki, przystojny mężczyzna o siwych, zaczesanych do tyłu włosach. Gdy jego wzrok spoczął na mnie... Nie, gdy jego wzrok zbadał już każdy skrawek mojego ciała uśmiechnął się zadziornie. Skrzywiłam się. Dziwny typ.
- To nasz nowy członek, Hidan- oznajmił Pain- Mam nadzieję, że przyjmiecie go jak należy.
Następnie odszukał mnie wzrokiem i dodał
- Mogę cię prosić Kuroi.
Natychmiast ruszyłam za nim. Zdążyłam już zauważyć, że nie toleruje nieposłuszeństwa. Jego rozkazy należy wykonywać natychmiast i bez marudzenia.
Weszliśmy do gabinetu. Pain usadowił się za biurkiem. Spojrzałam na niego wyczekująco. Kiedy nadal nic nie mówił odezwałam się
- Wyznaczysz mi nowego partnera?
- Nie- odparł krótko
- Jak to nie?- zdziwiłam się- Z kim w takim razie będę chodzić na misje. Z Deidarą miała być tylko jednorazowa. W końcu jego partnerem jest Sasori.
- Spokojnie- uciął mój potok słów- Na razie nie będziesz miała stałego partnera. Twój Byakugan przyda się w wielu misjach głównie w celach zwiadowczych.
- W takim razie w porządku. Bylebym nie musiała współpracować z Kakuzu- zastrzegłam
- Na to cię już nie narażę- uśmiechnął się- Na razie to tyle.
Tymi słowami uzmysłowił mi, że mam opuścić jego gabinet. Posłusznie więc skłoniłam mu głową na pożegnanie i wyszłam.
CZYTASZ
Otwórz oczy: Itachi Uchiha
FanficTragiczna historia miłości dwojga ludzi, których los nie oszczędzał. Mimo cierpienia brną przez życie wytyczoną im ścieżką akceptując je i wierząc, ze tak trzeba. Ich drogi łączą się i rozchodzą, ale ich uczucie nigdy nie gaśnie... Opowieść o niezw...