Dni mijały a serce nadal mnie bolało na wspomnienie Shisui'ego. Starałam się jednak odgonić te myśli, wiedząc, że najgorsze jeszcze przed nami. Itachi nadal nie jest świadom, że o wszystkim wiem. Nie zamierzam mu tego mówić. Na razie. Cały czas go obserwuję. Niewiele rozmawiamy. Zmienił się. I ja chyba też. Itachi przestał się uśmiechać, chował emocje w sobie. Cokolwiek by się nie działo zachowywał kamienną twarz. A ja? Zamykałam się na ludzi. W prawdzie nigdy nie miałam wielu przyjaciół, ale teraz... Straciłam Shisui'ego. Pokłóciłam się z Kakashim. Z Itachim nieliczne wspólne chwile spędzaliśmy w milczeniu. Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Dawniej? Te szczęśliwe czasy wydają się tak odległe, a miały miejsce jeszcze kilka tygodni temu...
Od śmierci przyjaciela praktycznie nie śpię. Nie tylko dlatego, że wciąż cierpię myśląc o nim. Nie śpię, bo co noc wysyłam moje krucze na patrol w okolice dzielnicy Uchiha. Muszę być przy tym ostrożna, przed Itachim nie łatwo się ukryć, a chcę mu pomóc. Nie pozwolę by dźwigał ten ciężar sam.
W końcu nadeszła ta noc. Leżałam na łóżku, kiedy oczami klona ujrzałam Itachi'ego przemierzającego pogrążoną w śnie dzielnicę Uchiha. Zadrżałam. Mimo, że przygotowywałam się na to psychicznie bardzo mnie to zabolało. To jest ta sytuacje, gdzie trzeba wybrać tak zwane mniejsze zło. Zabić klan, aby nie wybuchła wojna domowa, która pochłonęłaby całą Wioskę Liścia. Brzmi jak koszmar, ale to rzeczywistość.
Podniosłam się szybko, ale jednocześnie cicho z łóżka. Nie chcę obudzić Kakashi'ego. Nie potrzebne mi jego pytania. Wyszłam przez okno zabierając ze sobą broń. Od razu przywitał mnie chłodny powiew wiatru, który prawie zabrał mi szmaragdowy szal. Owinęłam nim ciaśniej szyję i ruszyłam biegiem do celu.
- Itachi- odezwałam się
Na tyle cicho, by nie zwrócić uwagi mieszkańców, ale jednocześnie na tyle głośno, by chłopak mnie usłyszał. Stanął i odwrócił się spoglądając na mnie wyraźnie zaskoczony.
- Shisui mi wszystko powiedział- wyjaśniłam
Itachi spuścił głowę. Nie było mu łatwo. Musiał zabić własną rodzinę. Nawet nie mogłam sobie tego wyobrazić. Ja nigdy nie miałam nikogo paza Kakashim. Pamiętam matkę, ale nigdy nie byłam do niej przywiązana. Pierwszą osobą, która okazała mi miłość był mój przybrany brat. Skąd mogłabym więc wiedzieć co czuje Itachi? On od zawsze był otoczony bliskimi, ja przez długi czas nie miałam nikogo.
Podeszłam bliżej i stanęłam tuż przed ukochanym. Dotknęłam jego ramienia i pogładziłam go po nim.
- Nie zostawię cię z tym samego- powiedziałam- Zrobię to razem z tobą.
Itachi podniósł głowę. Jego oczy nie były teraz tymi cudownymi, czarnymi, które tak kochałam. Uaktywnił Sharingana. Był już gotów do działania. Aktywowałam więc Byakugana, by pokazać mu, że jestem zdecydowana. W tym momencie Itachi zmienił się w dziesiątki kruków. Klon! Zobaczyłam ruch za mną, ale było już za późno, żeby zareagować. Poczułam uderzenie w kark. Nogi się pode mną ugięły i już leciałam na spotkanie z ziemią kiedy złapały mnie czyjeś dłonie. Ostatnie co zobaczyłam to twarz Uchihy, który kładł mnie delikatnie na ziemi.
Nie mam pojęcia ile czasu byłam nieprzytomna. Gdy się obudziłam nadal była noc. Światło księżyca wdzierało się brutalnie pod powieki wywołując ból głowy. Dopiero teraz zauważyłam, że jest pełnia. Pomasowałam kark, próbując się podnieść. Rozejrzałam się po okolicy. Przeszły mnie dreszcze, gdy zobaczyłam ślady krwi. Na ścianach, na ulicy, wszędzie...
- Itachi- szepnęłam
Ruszyłam uliczką nasłuchując. Panowała potworna cisza. Czyżby już było po wszystkim? Nagle powietrze przeszył krzyk dziecka. Natychmiast ruszyłam w jego stronę. Wskoczyłam na dach rozglądając się dookoła. W świetle księżyca ujrzałam dwóch braci. Itachi i Sasuke stali naprzeciwko siebie.

CZYTASZ
Otwórz oczy: Itachi Uchiha
FanfictionTragiczna historia miłości dwojga ludzi, których los nie oszczędzał. Mimo cierpienia brną przez życie wytyczoną im ścieżką akceptując je i wierząc, ze tak trzeba. Ich drogi łączą się i rozchodzą, ale ich uczucie nigdy nie gaśnie... Opowieść o niezw...