Epilog

770 60 14
                                    

Jungkook

Dzisiaj mijają dokładnie trzy lata od tego koszmarnego dnia, kiedy dowiedziałem się, że mój chłopak zginął.
jak co roku zerwałem się wcześniej z pracy. Tak, po skończeniu szkoły zostałem modelem już zawodowo. Nadal pracuję z Jiminem i Yoongim, którzy jak się okazało są w szczęśliwym związku. Z tym drugim się pogodziłem i w trójkę żyjemy sobie jako dobrzy przyjaciele. Złapałem też dobry kontakt z Hoseok'iem, z którym widuje sie prawie codziennie, jednak on... On nadal ma nadzieję, że Taehyung żyje i gdzieś tam jest. Staram się to już ignorować, bo pogodziłem się z myślą, że więcej go nie zobaczę i nie mam zamiaru tej wersji zmieniać - zwyczajnie nie chcę robić sobie nadziei. Prawda, że nadal nie znaleziono ciała Taehyung'a, ale nawet jeśli je znajdą... Co to zmieni? Nic.
Już nigdy go nie zobaczę, już nigdy go nie przytulę, nie pocałuję, nie usłyszę jego głosu, tego jak mówi moje imię lub te dwa słowa "kocham cię", z którymi tak bardzo tęsknię...

Droga na cmentarz zajęła mi jak zwykle około godzinę, gdyż postanowiłem pójść pieszo. Było dość słonecznie, a godzina dokładnie ta sama, kiedy on wyszedł z domu po raz ostatni.

Znalazłem nagrobek, na którym widniał napis 'Kim Taehyung, lat 20. Dowódca specjalnej jednostki wojskowej, zginął podczas jednej z akcji.' 
Usiadłem na małej ławeczce przed nagrobkiem i w ciszy wspominałem wszystko od początku do końca. Wspomnień co prawda nie było dużo, ale uczucia, jakimi zdążyliśmy siebie dażyć były niesamowicie mocne. Do tej pory go kocham i nigdy nie przestanę, to mogę sobie obiecać, bo wiem, że dotrzymam słowa. 
Kto by pomyślał, że przez zerwanie z chłopakiem przez sms pozna miłość swojego życia,a to wszystko skończy się tak samo szybko jak się zaczęło? Czasami myślę, że jest to po prostu dziwne, ale co ja poradzę? Nic nie poradzę, bo co się stało to się nie odstanie. 

Nawet w tej chwili mogę powiedzieć, że tęsknię za nim jak cholera, że nadal czuję obecność tego człowieka i jego delikatną dłoń na moim ramieniu...

Chwila... Że co, kurwa?!

Powoli odwróciłem głowę w stronę czyjejś ręki spoczywającej na moim ramieniu i po prostu mnie sparaliżowało. Co się odkurwia...?
Znałem tą dłoń, doskonale. Mój wzrok powędrował wzdłuż ręki tego człowieka, a to co zobaczyłem sprawiło, że zleciałem z ławki. 

- Uważaj na siebie... - usłyszałem ten cudowny, głęboki głos, a jego właściciel powoli obszedł ławkę i uklęknął obok mnie, po chwili pomagając mi wstać.

Skanowałem mężczyznę wzrokiem, kawałek po kawałku, milimetr po milimetrze, coraz więcej myśląc o tym wszystkim, co właśnie się stało. 
Czy ja właśnie zobaczyłem ducha własnego chłopaka?! Możliwe...

- Tae... T-ty... Ty ży-żyjesz...? - wydusiłem z siebie po kilku długich minutach próbując zebrać myśli, jednak było to na nic, bo tylko przestałem myśleć całkowicie.

- Żyję. - znowu się odezwał! To duch? Zwariowałem?! - Tego dnia, kiedy była akcja, zostałem porwany. Więzili mnie jakiś czas i dopiero kilka tygodni temu moja grupa mnie odbiła.

- Jeśli naprawdę jesteś Kim Taehyung, to w tej chwili siadaj na dupie. - powiedziałem poważnym głosem, a mężczyzna od razu wykonał moje polecenie - Więzili cię jebane trzy lata, kilka tygodni temu udało się ciebie uratować, traiłeś do szpitala i dopiero dzisiaj pozwolili ci wyjść. Hoseok zaplanował wszystko tak, żebym nic nie wiedział. Tak to było? 

- Skąd wiedziałeś? - odpowiedział pytaniem na pytanie marszcząc brwi. No, kurwa... Niezły jestem.

Stałem jeszcze chwilę jak sparaliżowany, po czym pociągnąłem mężczyznę za rękę powodując, że wstał i od razu mocno się w niego wtuliłem. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z moich oczu poleciały łzy, przez co wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem. 
Taehyung tylko się zaśmiał, jednak chwilę później odwzajemnił uścisk, a jego ciało zaczęło drżeć od nadmiaru emocji.

- Tak strasznie się bałem, że już nigdy więcej cię nie zobaczę... - powiedział przez płacz mocniej mnie w siebie wtulając - Przepraszam cię... Już więcej nie wrócę do jednostki, nie chcę więcej opuszczać cię na tyle czasu i narażać na cierpienie... Wiem jak bardzo to przeżyłeś, przepraszam...

- Tae... Nie przepraszaj tylko mnie, do cholery przytul... - wydusiłem przez łzy wtulając głowę w zagłębienie jego szyi, a chłopak zacieśnił uścisk głaskając mnie po głowie - Trzy lata... Przez trzy lata myślałem, że nie żyjesz... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu teraz jesteś i nic ci nie jest!

Nie wiem ile tak staliśmy, ale na pewno długo, bo wypłakałem tyle, że ledwo stałem na nogach. Uleciały ze mnie dosłownie wszystkie siły, jednak nie brakowało mi ich na jedno - cieszenie się z tego, co się dzisiaj wydarzyło.

- Chodźmy do domu. - powiedziałem wycierając mocne od łez policzki - Twoi rodzice wynajęli mi twoje mieszkanie, kiedy to wszystko się stało. - oznajmiłem. Szatyn chwycił mnie za rękę splatając nasze palce razem na co posłałem mu szczery uśmiech - Chodźmy już. 

Po tych słowach trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę wyjścia z cmentarza. Już nigdy nie będę musiał tam wracać z myślą, że jedyna osoba którą kocham zginęła.
Wszystko w jednej chwili zmieniło się o 180°. Wrócił Taehyung, na dodatek żywy, a nie jako nieboszczyk, którego powinno się wrzucić do trumny i zakopać, do tego pomimo tych trzech lat nasze uczucia do siebie nie zniknęły. Mało tego - wzmocniły się, co jest bardzo mało powiedziane. 
Nigdy więcej nie chcę przeżyć czegoś takiego... 
Wydarzenia sprzed ostatnich trzech lat były okropne, przniosły wiele cierpienia nie tylko mnie czy Tae, ale także wszystkim członkom jego rodziny, przyjaciołom.

Teraz pozostaje nam tylko korzystać z życia, nadrobić stracony czas i cieszyć się wspólnie spędzanymi chwilami.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

To już koniec tego ff~
Jeśli zobaczę, że serio ktoś tu jeszcze jest, to dołączę dodatek niespodziankę 💙💙💙

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do tego momentu~!
Kocham was 💙💙💙

Zapraszam też na inne moje fanfiki^^

My Princess || BTS || VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz