XIII

8 1 0
                                    

POV Gosia:

- Ale jak to?- spytał zdziwiony po długiej przerwie.

- Pamiętasz ostatnią wizytę Łukasza tutaj?

- Tak, ale ty nie chciałaś się z nim widzieć.

- Dzień przed jego wyjazdem poszłam do niego, do hotelu. I wszystko potoczyło się samo. To była cudowna noc, myślałam, że wszystko się ułoży, bo przecież się kocham, ale myliłam się.

- Co on znowu ci zrobił?- spytał załamanym głosem.

- Rano gdy się obudziłam jego już nie było. Była tylko kartka, że ta noc była cudowna, że niczego co się wydarzyło nie żałuje, ale musi wrócić, bo to jest jego powołanie, ale mimo wszystko mnie kocha.

- To dlatego po jego wyjeździe siedziałaś cały czas w domu? Nikogo nie wpuszczałaś, nigdzie nie wychodziłaś.

- A dziwisz mi się?

- Nie. Po prostu nie poznaje własnego przyjaciele. Nawet słówkiem mi o tym nie pisną. Że ty mi o tym nie powiedziałaś to bardziej rozumiem, że to trudne dla ciebie, ale on.

- Teraz muszę się z nim spotkać i porozmawiać. W końcu ma syna, który walczy o życie i tylko on może mu pomóc, ale nie wiem czy dam rady- rozpłakałam się, a Maciek, tak jak dawniej, podszedł do mnie i mnie przytulił. Chciałam, żeby to się wszystko skończyło. Nie mam już siły.

Po dłuższej chwili Maciek poszedł do pokoju i przyniósł mi kartkę.

- To jest adres seminarium, w którym jest Łukasz. Nie wiem czy cię tam wpuszczą.

- A jak ty byś ze mną pojechał? Że niby ty chcesz się z nim spotkać? Może by się udało. Muszę ratować Antosia.

- Dobra, spróbuje. Muszę tam zadzwonić i umówić się na spotkanie. Kiedy chcesz?

- Najlepiej jak najszybciej. Może dzisiaj. Antoś ma bardzo mało czasu.

- Dobra, to dzwonię.

- Dzięki- Maciek poszedł do pokoju, by spokojnie porozmawiać , a ja miałam czas, by zastanowić się co powiedzieć Łukaszowi. Zawsze zastanawiałam się co mu powiem jak kiedyś go spotkam, ale teraz wszystko się zmieniło i nie wiem co mu powiedzieć. Boje się reakcji, chociaż bardziej boje się chyba swojej reakcji na jego widok. Tym bardziej, że nadal go kocham, a na dodatek jestem z Michałem. Nie mogę go skrzywdzić. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Maćka.

- Udało się. Dzisiaj akurat mają obłóczyny, więc może przyjmować gości, nawet kobiety.

- Co to są obłóczyny?- spytałam zdziwiona.

- Z tego co zrozumiałam to uroczyste wręczenie sutann, czyli tych sukienek czarnych co noszą księża.

- Aha. Super, Łukasz dowie się, że jest ojcem, gdy dostanie symbol kapłaństwa. Rewelacja- byłam wściekła na siebie.

- Przecież to nie twoja wina. To on jest winny, to on cię wtedy zostawił bez słowa, tylko z jakąś kartką, nie był w stanie ci to powiedzieć prosto w twarz. Niech teraz cierpi.

- Nie o to chodzi. To jest dla niego ważny dzień, a ja mu to wszystko zepsuje.

- Ty się jeszcze nim przejmujesz?! Tym dupkiem?!

- Nie mów tak o nim, on się pogubił. Ale nadal jest twoimi przyjacielem.

- Mówisz tak, bo go nadal kochasz. On już nie jest moim przyjacielem, zwiódł na całej linii. Tak nie zachowują się przyjaciel- trochę miał racji, ale Łukasza też po części rozumiem. Na początku byłam na niego wściekła, ale wraz z biegiem czasu tłumaczyłam to sobie, że nie miał innego wyjścia, może dlatego, żeby siebie nie obwiniać za to, że nie jesteśmy razem, że nie jestem gorsza od Boga i dlatego mnie rozstawił.- Dobra jedźmy. Późno się robi. A wizyty maja do 20.

Płomienie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz