POV Gosia:
Jestem w ciąży. To fakt. Ale co z tym faktem zrobić? Nie, nie usunę dziecka, bo to w końcu dar boży... właśnie a pro po Boga. Jest kolejne pytanie. Kto jest ojcem Łukasz czy Mateusz. Bardziej prawdopodobne, że Łukasz, bo z Mateuszem to niedawno, ale nic nie mogę wykluczyć. I co ja teraz mu powiem jak go kiedyś spotkam, bo jego pewnie spotkam, Łukasz pewnie już nie zobaczę. No więc trzeba stawić czoła rzeczywistości i wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, tyle że to niesprawiedliwe, że w takich sytuacjach to kobieta musi za ten czyn odpowiedzieć, a facet może się od wszystkiego wymigać. W moim przypadku to albo nigdy się nie dowie, że jest ojcem, albo będzie ojcem tyle, że ominie go odpowiedzialność w czasie ciąży. A ja będę musiała chodzić z brzuchem, wziąć dziekankę na studiach. A potem studiować i wychowywać samotnie bądź ,,pół samotnie" dziecko.
Następnego dnia idę na uczelnie, mimo, że nadal nie czuje się dobrze.
- No hej. Jak tam zdrówko?- dołapała mnie Aśka na korytarzu.
- Hejka, lepiej.
- No nie wyglądasz rewelacyjnie.
- Dzięki.
- A byłaś u lekarza?
- Byłam.
- I co?- nie wiedziałam co jej powiedzieć, ale nie mogę jej okłamywać, moją najlepszą przyjaciółkę, a z resztą prędzej czy później się dowie.
- Jestem w ciąży- powiedziałam jak najciszej się da, by nikt z uczelni nie usłyszał.
- Co?! O kurde!
- Cicho, i nikomu ani słowa.
- A co ty teraz zrobisz?
- Nie wiem.- powiedziałam prawie płaczem.
- spokojnie wszystko się ułoży- próbowała mnie pocieszyć Asia i przytuliła mnie. Chyba tego mi brakowało, wsparcie, pocieszenia, powiedzenia, że wszystko będzie dobrze, ale to nie moja najlepsza przyjaciółka miała to robić tylko... Nie ważne, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, niestety.
Dzień minął mi szybko. Byłam w dziekanacie, powiedziałam o mojej sytuacji i złożyłam od razu papiery o dziekankę na przyszły rok.
No więc trzeba się zmierzyć z rzeczywistością, będę mamą.
Osiem miesięcy później
Za dwa tygodnie mam termin. Jestem już wielka jak wieloryb, ale pokochałam to dziecko bardzo mocno. Teraz nie mogę sobie wyobrazić jak moje życie wyglądałoby bez niego. Skończyłam rok na studiach z bardzo dobrymi wynikami, teraz mam dziekankę. Oczywiście nie ominęło mnie spotkanie z Mateuszem. Mimo to, że nie jest pewien, że to on jest ojcem to pomaga mi. Jest też Michał, tak ten Michał, dr Korzecki. Przez ciążę bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Zaakceptował sytuacje i mam wrażenie, że on również kocha moje dziecko jak własne, mimo, że jeszcze się nie narodziło. Tak, jesteśmy parą. Czy się zakochałam? Chyba tak. Pewnie nie tak bardzo jak za pierwszym razem, nadal kocham Łukasza, ale Michała też kocham. Czy to możliwe kochać dwóch facetów naraz? Chyba możliwe. Michał jest opiekuńczy, czuje się przy nim bezpieczna i to nie tylko dlatego, że jest ginekologiem, więc nie muszę bać się, że w razie porodu będę sama, ale jest prawdziwym body gardem. Wszystko zaczęło się układać, teraz tylko oczekiwanie na narodziny dziecka. Nie znam płci, Michał ją zna, bo w końcu jest moim lekarzem, ale udaje mu się trzymać to za zębami.
Budzą mnie promienie słońca.
- Cześć kochanie.- przy łóżku z tacą, ze śniadaniem stoi Michał. Odłożył ją na szafkę i złożył na moich ustach lekki pocałunek.
- Dzień dobry! Śniadanie do łóżka?? Zawsze będziesz mnie tak rozpieszczał?
- Oczywiście.
Jedliśmy razem śniadanie, śmialiśmy się. Było super, gdy nagle poczułam ogromny ból w brzuchu.
- Auć!!
- Co jest?- Michał od razu zbadał brzuch, w tym momencie znów poczułam skurcz.- zaczęło się. Spokojnie, leż, nie ruszaj się. Ja pójdę po torbę, ubiorę się, przyniosę ci ubranie i pojedziemy do szpitala. Mamy czas.
Łatwo mówić. Ja od razu spanikowałam. Po chwili Michał był już gotowy i pojechaliśmy do szpitala, na szczęście nie było korków. Skurcze przychodziły coraz częściej i z coraz większą siłą.
W szpitalu od razu przejęły mnie pielęgniarki, a Michał poszedł się przebrać. Tak, on będzie przyjmował poród. Wiem, że przy nim ja i moje dziecko będę bezpieczna. Skurcze pojawiały się coraz częściej, strasznie bolało. Na sali był już Michał.
- Kochanie, już się zaczęło na serio. Teraz musisz z nami współpracować, jeśli chcemy szybko przez to przejść. Jak poczujesz skurcz to przyj mocno.
No i się zaczęło. 5 godzin męczarni. Ale na końcu płacz dziecka wszystko wynagrodził.
- Synek- powiedziała położna i podała mi dziecko owinięte w ręcznik.- Wszystko w porządku. 10 punktów. Zdrów jak ryba.
Gdy go zobaczyłam, łzy same leciały mi do oczu. W tym momencie nie czułam zmęczenia po ciężkim porodzie. Teraz liczył się tylko on, najważniejszy facet w moim życiu.
- Byłaś bardzo dzielna- podszedł do nas Michał, już przebrany. Pogłaskał synka i złożył krótki pocałunek na moich ustach.- teraz musimy zabrać księcia na kilka badań, a potem musi pójść na kilka dni do respiratora, bo wg terminu jest wcześniakiem, więc dla pewności w takich przypadkach też stosuje się pobyt w respiratorze.
- Dobrze- pożegnałam się z synkiem- do zobaczenia, Antosiu.
- Antoś- powiedział Michał biorąc go na ręce- witamy na świecie.
Wiedząc, że Michał jest z Antosiem ja mogłam wreszcie odpocząć. Przewieźli mnie na zwykłą salę, napisałam tylko sms-a do paru osób z info, że urodziłam, a potem już odpłynęłam, wykończona dzisiejszym dniem.
Do Następnego <3
CZYTASZ
Płomienie miłości
Fiksi RemajaSpotykają się przypadkowo. Walka i strach o życie przyjaciela zbliża ich do siebie. Nieświadomie zakochują się w sobie. Niestety nie mogą być razem. Nagła choroba dziewczyny, utrata pamięci. Jak poradzą sobie z tymi przeszkodami, których będzie cora...