X

66.1K 3.1K 3.5K
                                    

  Otworzyłam drzwi do pokoju, wpadając do środka z głośnym szlochem, budząc tym samym śpiącego Larry'ego na moim łóżku. Kot gwałtownie drgnął i spojrzał na mnie przestraszony, to zeskoczył z łóżka i uciekł, pozostawiając mnie samą. Z moich ust wydobywał się żałosny i rozpaczliwy szloch, nie mogłam opanować bólu, który przeszywał moje ciało i serce. Niemiłosierne cierpienie targa mną, nie chcąc w żaden sposób się uspokoić nawet wtedy, gdy pomyślę o czymś przyjemnym i miłym, zresztą, nie potrafiłam myśleć o czymś takim, gdy przed oczami i w głowie mam obraz uśmiechniętego ukochanego w towarzystwie Panny Collins. 

Pozbyłam się ze stóp szpilek, jednocześnie prawie potykając się. Zmachana i płacząca, stanęłam przed komodą, opierając dłonie o krawędź blatu. Oddychałam głośno, nie mogąc unormować tak przyspieszonego oddechu, który od dłuższego czasu sprawiał mi ból i suchość w gardle. Moje policzki są całe mokre, czarny tusz zdążył już w połowie do domu stworzyć ze mnie wiedźmę, a oczy są załzawione i czerwone. Ponownie zaczerpuję więcej powietrza do płuc, zaczynając drżąc z męki i nie minęła chwila, a po pomieszczeniu rozległ się mój rozpaczliwy krzyk, a później trzask pamiątek na podłogę. 

Zrzuciłam przedmioty z komody i odwróciłam się, zaczynając maszerować po całym pokoju, dodatkowo wpadając w jeszcze gorszy płacz. Każdy zakamarek moje ciała kuje, powoduje okropny ból, który chciałabym się pozbyć, ale nie mogę. Po raz kolejny z moich ust wydobywa się jęk, a trzęsąca się ręka sama chwyciła jedwabny materiał w pasie i rozerwała sukienkę, zaczynając rozrywać pozostałe części. Niszczenie mojej białej sukienki wartej trzy tysiące dolarów nie pomogło chociaż na moment, aby złagodzić ból i cierpienie. Po podłodze zaczęły walać się materiały poszarpanego jedwabiu, a moja kreacja stała się jedną, wielką szmatą, która nadaje się tylko i wyłącznie do śmieci.

Upadłam na kolana, nie wytrzymując fizycznie jak i psychicznie. Zaczynam łkać, zaczerpując odrobiny powietrza do płuc. Szloch bezsilnie wydobywa się z mojego gardła i nie mogę go powstrzymać, a pozwalam, aby cała rozpacz przejmowała nade mną kontrolę. Spuszczam głowę w dół i przymykam oczy, zaczynając pod nosem płakać. Zaciskam dłonie w piąstki, wbijając paznokcie w skórę i zaczynam drżeć, czuję okropny ból w każdej części ciała. 

Mój ukochany mnie wystawił, poszedł spotkać się z Collins, on dla niej mnie wystawił. Nigdy nie myślałam, że mógłby mi to zrobić, ja nigdy bym tak nie postąpiła wobec niego, nigdy. Zostawił mnie. Kocham go, kocham go całym sercem i dlaczego on nie może tego dostrzec? Dlaczego nie może zauważyć tego, jak bardzo go kocham? Jestem teraz tą drugą? Odrzuci mnie, zostawi i pójdzie do Collins, która do zaoferowania ma większy zysk i sławę? Dlatego, bo znudziłam się mu już? Widział we mnie tylko maszynę do zaspokojenia potrzeb, byłam jego instrukcją do dalszych działań, mógł korzystać ze mnie kiedy chciał, a ja z miłości... z miłości do własnego szefa, do ukochanego, nie potrafiłam się sprzeciwić...

Oddawałam się w każdy sposób, aby tylko spojrzeć na jego szczęście, na jego radość i satysfakcję, ale spełnioną przeze mnie. Chciałam być tą, która spełni każdą jego zachciankę i jako jedna spojrzy na to, jaki będzie zadowolony. Chciałam każdego dnia uczynić ukochanego szczęśliwszym. Dlaczego więc on mnie tak traktuje? Dlaczego nie może mnie pokochać tak, jak ja pokochałam jego? 

Mój głośny szloch zamienił się w cichutkie pojękiwanie. Miałam dość, byłam wymęczona wszystkim. Dźwięk upadającego naszyjnika na podłogę rozniósł się po całym pokoju. Otworzyłam załzawione oczy, spoglądając na czerwony kamień pod sobą. Patrzę prosto na prezent, który podarował mi ukochany. Wręczył mi go, a nawet nie zobaczył, jak w nim wyglądam. Wystawił mnie. Ponownie czuję uderzenie w serce, przypominając sobie ich wspólny widok w restauracji. 

Dobre wrażenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz