3

159 6 3
                                    

Obudziłam się w nocy. Było tak lodowato,  że ciężko było zmusić się do wystawienia nosa z pod kołdry. "Najwyraźniej pielęgniarka postanowiła się mnie pozbyć" -pomyślałam-"nie bywam dla niej zbyt miła, nie dziwię jej się". Jednak im dłużej tak leżałam, tym było mi zimniej i zimniej i zimniej...
Na ramie okiennej pojawił się ciemny kształt, widziałam go przez szczelinkę międz kołdrą a materacem. Cień się zbliżał, wpadłam w panikę. Kurczowo trzymałam się pościeli i podkuliłam nogi. Jednak z ciekawości dalej patrzyłam. Tajemniczy obiekt okazał się chłooakiem. Na oko wydawał się w moim wieku. Miał ciemne, potargane przez wiatr włosy. Jego twarz, kiedyś (chyba) w kolorze kremowym usmarowana była węglem i kurzem.  Jednak oczy wzbudziły mój największy niepokój. Były piwne, ale bardziej wpadające w pomarańcz, brąz i czerwień. W delikatnym blasku księżyca wyglądały jak ślepia wygłodniałej bestii. Chłopak podszedł do mnie i położył rękę na mojej głowie. Wstrzymałam oddech. Tajemniczy złapał za brzeg i powoli odsłonił mi głowę. Wyjął coś z kieszeni i zacząm manewrować jakimiś częściami tego urządzenia.  Gdy zaświecił mi oślepiającym światłem w oczy zrozumiałam, że to jakiś model latarki.
- Wiem, że nie śpisz- szepnął - musimy się zbierać. Musisz mi zaufać, choć teraz się pewnie boisz. Wiem co się WTEDY stało.
Na te słowa otworzyłam oczy i przyjrzałam mu się uważniej. Wyglądał, jakby nie mył się od tygodni, nie jadł i nie spał. Jakby przed czymś uciekał... Postawa ciała wskazywała no to, że jest zmęczony i zrezygnowany. Jednak jego oczy były pełne blasku i ciepła. Wyciągnął dłoń przed siebie i czekał. Wyglądał na taką osobę, której można wierzyć, ale biorąc pod uwagę okoliczności spotkania nie było to możliwe.
Że jestem szalona wiedziałam od dawna, ale tego co zrobiłam dalej nie wiem jak wytłumaczyć. Po prostu podałam mu dłoń. Był to ruch tak naturalny, że zdziwiłam się iż nigdy wcześniej tego nie robiłam. Chłopak delikatnie podciągnął mnie do pozycji siedzącej i usiadł w nogach łóżka
-Daniel jestem- mruknął- Daniek Milano, syn Hefajstosa
-€mcia Hope, do nie dawna normalny obywatel bez magicznych zdolności
Daniel podszedł do sieci rurek i woreczków z płynami podłączonych do mnie.
-Z tym będzie problem, co tu jest?
- Morfina oraz coś, czego przeznaczenia nie znam, ale najwyraźniej jet potrzebne-odparłam wskazując na zielonkawy płyn pływający z zbiorniczku.
Chłopak złapał mnie za rękę i powoli zaczął odpinać mnie od aparatury. Jednak widać było, że jest przerażony możliwością skrzywdzenia mnie.
- Ja to zrobię- szepnęłam i delikatnie zdjęłam jego ręce z plątaniny plastikowych rurek. Poszło mi to całkiem sprawnie, lecz przy odpinaniu ostatniej coś popsułam. Czerwona krew błysnęła złowrogo, gdy nerwowo manewrowałam igłą. Chłopak rzucił się na poszukiwanie plastra, albo innego opatrunku. Gdy zakończył przeszukiwanie wszystkich szafek wrócił z pudełkiem plasterków
Zamknęłam czy, a chłopak szybciutko wyjął z mojej ręki ostatni wenflon. Poczułam, jak słabnę. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej. Daniel zbliżył się do okna i wciągnął do środka drabinkę. "Zapewne właśnie tak tu się znalazł"-pomyślałam.
-No chodź-syknął-jest już strasznie późno. Musimy się pośpieszyć jeśli chcemy zniknąć nie zauważeni.
-Dobrze, ale najpierw idę coś zrobić.
Pobiegłam do łazienki. Do małej, ale pojemnej torebki zapakowałam wszystko co mogło okazać się potrzebne. Na półce leżał czarny eye liner mamy. Bez wachania otworzyłam go i wysmarowałam na lustrze:
POSZŁAM Z DANIELEM, NIE SZUKAJ MNIE!
NIC MI NIE BĘDZIE, A JEMU MOŻNA UFAĆ. ON WIE, CO MI JEST I MI POMOŻE!
ZACHOWAJ SPOKÓJ
                       TWOJA CÓRKA €MCIA H

€mcia Hope-Córka OkeanosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz