Szybko przebrałam się w czyste ubrania. Przyjemnie było zaczać dzień właśnie od tego. W powietrzu zaczął unosić się zapach smażonej jajecznicy z bekonem. Zbiegłam szybko po schodach na parter, prawie przywracając się w połowie. Otwarte drzwi po prawej sugerowały położenie kuchni. Nie myliłam się.
Pomieszczenie było naprawdę duże. Nowiutkie grafitowe blaty, wyszorowane na bardzo wysoki połysk, zajmowały miejsce przy większosci ścian. Nowoczesny sprzęt plątał się po kątach i wystawał z szuflad. Cała kuchnia była utrzymana w czerni, szarosci i bieli. Wyglądała by jak sala szpitalna, gdyby nie wielki drewniany stół na jej środku, który kompletnie nie pasował do wystroju. Siadłam na krześle przy oknie. Wszystko zostało już przygotowane. Ochoczo zabrałam się za pałaszowanie posiłku. Obok mnie usiadł chłopak w potarganej koszulce z czaszką. Miał podkrążone oczy, jakby nie spał conajmniej od tygodnia. Czarne, średniej długości włosy tańczyły w nieładzie na głowie. Blady, chudy, z miną pokazującą całkowitą rozpacz oraz smutek przypominał śmierć. Po chwili przypomniałam sobie jego imię.-Nico, tak?- zapytałam, by się upewnić.
Nic nie odpowiedział, pokiwał powoli głową. Odwrócił wzrok w stronę pustego talerza i wpatrywał się w niego, jakby był jego największym wrogiem. Patrząc na jego posturę nie zdziwiłabym się, gdyby rzeczywiście tak było. Po chwili z wielką niechęcią sięgnal po kromkę ciemnego pieczywa i zaczął powoli jeść.
Śniadanie upłynęło całkiem spokojnie. Syn Hefajstosa opowiadał dowcipy, a robił to tak umiejętnie, że nawet ponury Nico przelotnie się uśmiechnął. Poprosiłam Lunę o szklankę wody. Skupiłam się i podzieliłam płyn w naczyniu na dwie części. Górną wyjęłam i uformowałam w kulkę. Wodny bąbel wisiał nad stołem. Powoli przesunęłam go w stronę mojego przyjaciela. Zauważył go dopiero, gdy zawisł mu przed nosem. Zaczał zezować, aby zobaczyć obiekt unoszacy się przed jego twarzą, robiąc przy tym komiczną minę. Parsknęłam śmiechem.-€m, to twoja sprawka?
Kiwnęłam głową. Machnęłam ręką i cała woda znów znalzała się w szklance. Byłam dumna z siebie, jednak nikt z jedzących tego nie zauważył.
***
U Luny zostaliśmy jeszcze dwa dni. Czas mijał na wesołych rozmowach i relaksie. Zbliżała się jednak pełnia, a Daniel uparł się, że tego dnia musimy być już tam gdzieś. Wychodziło z tego, że mamy niecałe 4 dni. Uparcie nie chciał zdradzić celu naszej podróży. Dlatego czułam się niepewnie, nawet bardzo niepewnie. Stwierdził, iż powie mi w odpowiednim czasie. Podczas pobytu u czarnowłosej dziewczymy zdążyłam nawet zaprzyjaźnić się ze szkieleto-kotem, co uważam za mój osobisty, mały sukces.
-----------------------------------------------------------
Kiedy wena dopada cię w środku nocy. Zabierasz się do pisania, piszesz, piszesz, piszesz... A ona? A ona idzie spać i zostawia cię z 393 słowami, z których nie zbytnio jesteś zadowolona.
Nie martwcie się! Kiedyć na pewno będzie lepiej.
Wasza €m
P.S. liczba słów to rok, w ktorym odbyły się ostatnie igrzyska olimpijskie, aż do ich wznowienia w 1896r.
Ta informacja znaczy, że za dużo uczę się na historię...
CZYTASZ
€mcia Hope-Córka Okeanosa
FanficKolonia - niby jak każda inna, ale zmienia życie €m. Gdy niebieskie włosy wirują ci dookoła twarzy, a prześladowcy czają się tuż za rogiem nie ma czasu na zastanawianie się. Jako heros dobrze wiesz kim oni są, jednak sam nie dasz sobie rady. Pomóc...