17

51 3 10
                                    

Z jękiem przetoczyłam się na drugi bok. Leżałam teraz twarzą w stronę małego, uchylonego, pokrytego kurzem okna. Deszcz walił w dach pomieszczenia, w którym się znajdowałam, praktycznie przykuta do łóżka. Zimne światło piorunów rozświetlało pokój raz po raz. Burza wściekle wyżywała się na niewinnych drzewach i budynkach. Wyładowania elektryczne waliły w ziemię, wprawiając moje posłanie w ruch. Leżanka podskakiwała niespokojnie, tym samym nie pozwalając mi zasnąć. Huk ulewy też nie pomagał. Zimne powietrze przesycone zapachem ozonu hulało pod sufitem i owiewało moją twarz. Z niezadowoleniem schowałam głowę pod kołdrę zwijając się tym samym w pozycję embrionalną. Po chwili zrobiło mi się trochę cieplej. Aby się uspokoić, wsłuchałam się w spadające krople. Znalazłam się na granicy pół snu, obrazy majaczyły mi w głowie, jednak jedną myślą mogłam je odgonić. Obiecująca zapowiedź snu, w formie łąki ze stawem kusiła niemiłosiernie.
Poczułam, jak dłoń zbliża się do mojego ciała, delikatnie zgina palce i odchyla rąbek kołdry. Odkryła mi głowę, poprawiła włosy i cofnęła się. W rozbłysku światła zobaczyłam całkiem wysokiego chłopaka, ze zmierzwionymi włosami koloru słońca. Spokojnie, lecz ze znużoną miną przyglądał się mojej twarz. Czułam jego wzrok na moim nosie. Nieświadomie moja ręka zawędrowała na twarz, w celu sprawdzenia, w co się tak wpatruje.

-Aaa! - wrzasnął młodzieniec i odskoczył w tył, wywracając metalowy stojak - nie śpisz?

Jego niespodziewana reakcja wprawiła mnie w stan osłupienia. W jednej chwili odzyskałam całą świadomość. Delikatnie i bardzo ostrożnie podparłam się, aby usiąść. Nie okazało się to bardzo trudne.

- Jak widzisz, nie śpię - odparłam na tyle sarkastycznie, na ile pozwalały moje struny głosowe - powiedz mi, co u licha tu robisz! W dodatku w środku nocy!

-Jestem Will, pracuję tutaj jako lekarz - odparł nieco skonsternowany jegomość- i sprawdzam, czy żyjesz. Zależy mi na jak najmniejszej ilości trupów na moim oddziale, więc racz łaskawie się nie ruszać - przechadzał się powoli po pomieszczeniu tak długo, aż znalazł włącznik i zapalił światło. - Słyszałem, że nie przepadasz za widokiem igieł, dlatego postanowiłem pobrać ci krew, gdy będziesz spać. Nie pomagasz, budząc się i w dodatku mnie strasząc- zakończył siadając w nogach mojego łóżka.

Wahałam się tylko chwilkę, jednak jego pokrzepiający uśmiech dodał mi odwagi. Położyłam moją dłoń niedaleko jego kolana. Will złapał moje ramię, policzył do trzech i wbił igłę za pierwszym razem. Musiałam się bardzo skrzywić, bo blondyn puścił do mnie oczko.

-Wytrzymasz jeszcze chwilkę?-zapytał cicho, tonem profesjonalnego doktora, który zna się na rzeczy.

Pokiwałam głową na znak zgody. Złotowłosy szybko uporał się z resztą zabiegu i już po krótkiej chwili miałam naklejony plaster z różowym dinozaurem w miejscu zranienia. Zwierzątko szczerzyło się zdecydowanie nie sympatycznie, stojąc w gąszczu zielono-fioletowych paproci. Postanowiłam na nie nie patrzeć i odkleić opatrunek przy najbliższej okazji. Młody lekarz kazał mi się położyć, przykrył mnie po uszy i delikatnie poklepał po głowie. Chyba miała to być forma pocieszenia, jednak poczułam się jak pies. Z dezaprobaty wtuliłam się w pościel, obracając się tyłem do Willa i przodem do drzwi.

Lekarz zaśmiał się cicho. Gdy już stał w drzwiach wpadła na niego humaniodalna istota, zwana przez wiele osób Nickiem Di Angelo. Ciemnowłosy wtulił się w swojego kompana oddychając głęboko, jakby chciał wciągnąć jego zapach. Szczęśliwa para obróciła się i wypadła za drzwi. Zanim któryś z nich je zamknął usłyszałam ciche "tęskniłem".  Nie wiedziałam, czy tą dwójkę łączy tylko przyjaźń, czy coś więcej. Nie chciałam też wyjść na wścibską, więc szybko zamknęłam oczy. 

Po zielonej ścieżce pobiegłam wprost do królestwa Morfeusza, które majaczyło już na horyzoncie...
-----------------------------------------------------------
Cześć!
Oto powracam z moją twórczością. Tak jakoś mnie wzięło na pisanie, wyżej efekty. Zapraszam na inne opowiadania mojego autorstwa, komentowanie, wyrażanie opini o nich i zostawianie po sobie śladu. Możecie też być kreatywni i mnie zaskoczyć! Ja nie bronię!
Miło mi, że jesteście i to czytacie. Bo w sumie, poczułam się, jakbym was zawiodła. Minęły 2 tygodnie od ostatniej aktualizacji... To daje moc do działania!
Życzę miłego jednego z ostatnich tygodni szkoły!
                                                    Wasza €m

€mcia Hope-Córka OkeanosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz