Otworzyłam oczy. Porywisty wiatr szamotał moją kurtką. Włosy, o dziwo kasztanowe wirowały mi dookoła twarzy. Po chwil obserwacji terenu zauważyła, że leżę oparta o ramię Daniela, a kurtka, która wydawała się być moja też należała do niego. On, jakby nic się nie działo siedział oparty o szary, kamienny murek. Przyglądał mi się z uwagą. Na myśl o tym, co robię zarumieniłam się. W tym momencie( przeklinam je )moje włosy, zrobiły się błękitne. Syn Hefajstosa zamrugał gwałtownie. Teraz nie spoglądał na mnie, lecz się gapił.
-Wstałaś już-oznajmił-to dobrze, bo czas na śniadanie.
Ignorowanie go było złym pomysłem. Niezgrabnie i bardzo powoli wstałam, otrzepałam kurtkę Daniela i chciałam mu są oddać. Pokazał mi, że wziął ze sobą drugą i mam zatrzymać. Nie wiedziałam gdzie podział się pegaz, ale to nie było moje najwieksze zmartwienie. Byłam okropnie głodna. I do tego chciało mi się pić. Chłopak z bocznej kieszonki wysypał dosyć sporą stertę przedmiotów o nie wiadomym mi przeznaczeniu. Zaczął je składać. Wyglądało na to, że świetnie się bawi. Po chwiili, jakby czytał mi w myślach krzyknął
"skończyłem"
a po chwili dodał:
"kuchenkę złorzyłem, możemy coś ugotować".
Z torby wyjął pudełko zapakowane w folię bąbelkową. Gdy je otworzył, okazało się, iż są to jajka. Sprawnie wbiłam na mały rondelek dwa, gdy on wyjmował zastawę stołową, składającą się z trzech plastikowych talerzyków, kubków w okropnym różowym kolorze i aluminiowych sztućców. Z bagarzu wziął jeszcze koce i po rozkładał , aby można było w miarę wygodnie siąść. Zaczęliśmy jeść. Byłam tak wygłodniała, że nie zastanawiałam się ile zjadłam. Wylizałam talerz i popatrzyłam na niego. Uważnie mnie obserwował(Co on do mnie ma? Cały czas się gapi!) i powoli konsumował swoją porcję. Musiałam zrobić głupią minę, bo roześmiał się i upuścił jedzenie. Talerz potoczył się po ziemi i uderzył w murek. Rzuciłam się na na niego w tym samym momencie co on. Zderzyliśmy się głowami. Moja błękitna kurtyna włosowa zasłoniła mi rumieńce. Czasem jednak była przydatna. Daniel trochę się speszył, bo zaczął poprawiać swoją potarganą czuprynę.-Wiesz co-mruknął chyba do siebie, ale i tak słyszałam-mam ochotę tylko na jedno...
-Na co?-zapytałam robiąc maślane oczy.
-Hmmm-udawając zamyślenie pukał się po głowie-co może chcieć taki chłopak jak ja??
-Nie wiem...
-A ja wiem-odparł.
Podszedł do mnie. Wyciągnął przed siebie ręce i czekał. Nie wiedziałam co robić, czego on oczekiwał. Nie zdążyłam się zastanowić, jak zrobił jeszcze jeden krok i przywarł ramionami do mnie. Ułamek sekundy stałam nie ruchomo, ale odwzajemniłam uścisk. Złapał mnie mocno, a lewą ręką odgarnął mi włosy z twarzy. Popatrzył mi w oczy. W tym samym momencie podłożył mi nogę i runęłam jak długa. Daniel uśmiechnął się szelmowsko i pomógł mi wstać.
-Jeśli będziesz ufać wszystkim, długo nie przetrwasz!
Byłam na niego wściekła. Jak mógł?? Myślałam, że mogę mu ufać choć troszkę, ale się rozczarowałam. Zrobiłam smutną minę i chyba ruszyło go sumienie, bo przestał się śmiać. Zrobił tak skruszoną minę, że to ja ryknęłam śmiechem.
-----------------------------------------------------------
To już 6 rozdział! Tak szybko to zleciało, ale nie martwcie się. Kontynuacja będzie. A pojawi się najprawdopodobniej już we wtorek. Chyba, że mi się uda-to opublikuję część 7 jutro późnym wieczorem.
Pozdrawiam wszystkich co właśnie skończyli ferie!
Wasza €m
CZYTASZ
€mcia Hope-Córka Okeanosa
FanfictionKolonia - niby jak każda inna, ale zmienia życie €m. Gdy niebieskie włosy wirują ci dookoła twarzy, a prześladowcy czają się tuż za rogiem nie ma czasu na zastanawianie się. Jako heros dobrze wiesz kim oni są, jednak sam nie dasz sobie rady. Pomóc...