Rozdział 27

3.1K 523 22
                                    

Gdyby Mir był człowiekiem prawdopodobnie byłby gejem.
Cały czas podążał za mną lub Chanyeol'em, unikając Yuri i Keiko. Widząc którąś z nich natychmiastowo ewakuował się z pomieszczenia lub opierał się przednimi łapami o moje nogi prosząc, abym wziął go na ręce.
Na początku uważałem to za potwornie urocze, jednak z każdą kolejną chwilą zmieniałem swoje nastawienie.
Pies kilka razy został niemal zdeptany przez Park'a, kiedy próbował schować się między jego stopami. Mężczyzna nic nie robił sobie z naszych próśb i wciąż nie uważał. Od początku nie lubił Mir'a. Widziałem to już w chwili, kiedy poprosiłem go o otworzenie samochodu w celu ogrzania ciała zwierzęcia.
Wieczorem wrócił Pan Park, ojciec Chanyeol'a. Przywitał nas chłodno i przeszedł przez salon w kierunku schodów. Czułem na sobie jego wzrok, kiedy przechodził obok. Byłem oceniany, ale o dziwo mi to nie przeszkadzało. Całe życie jesteśmy oceniani, więc powinniśmy zacząć to ignorować.
Chwilę później Keiko stwierdziła, że powinniśmy się rozpakować i położyć spać. Cały ten dzień zdawał mi się krótki, ale być może to wina Mir'a, na którym skuliłem swoją uwagę.
- Wezmę Baekhyun'a i pojedziemy kupić miski dla psa. Trochę tu będzie. Nie może cały czas jeść z talerzy. - Zadecydował Chanyeol, kiedy już wstałem, aby skierować się na piętro. Naprawdę byłem zmęczony.
Spojrzałem na dwie niewielkie, białe miski stojące przy ścianie. W jednej z nich była woda, a w drugiej mała ilość karmy. Jej poprzedniczka została zbita, kiedy Mir próbował zrozumieć do czego służą.
- To dobry pomysł. - Rzuciła Yuri uśmiechając się do mnie promiennie. Zdawać by się mogło, że całkowicie zapomniała już o moim śmiałym wyznaniu dotyczącym zdrady Chanyeol'a, ale znałem ją na tyle, aby wiedzieć, że cały czas miała to w pamięci.
- Więc chodźmy.- Westchnąłem ruszając do przedpokoju. Zabrałem kurtkę i buty.  Stwierdziłem, że nie potrzebny mi szalik czy czapka, ponieważ jechaliśmy samochodem.
- Przyjedziesz tu na święta? - Zapytałem mężczyznę, kiedy samochód ruszył z podjazdu.
Nie lubiłem świat. Zawsze spędzałem je samotnie oglądając dramy. Kupowałem też ciasto, ale w tym roku powinienem z tego zrezygnować. Moja waga powoli stawała się idealna. Nie mogłem tego zaprzepaścić.
- Pewnie tak. Yuri jedzie do rodziny. Twoi rodzice wrócą?
- Skąd wiesz, że podróżują? - Zapytałem spoglądając za okno. Było przed dwudziestą, ale wciąż było dużo ludzi na ulicach miasta. W końcu to Seoul. Stolica.
Na szczęście dom Pana Parka znajdował się w cichej okolicy. Zdawała się być nieco odcięta od reszty miasta.
- Yuri mówiła.
- Często rozmawiacie z Yuri na mój temat. - Rzuciłem przypominając sobie, że mężczyzna już kiedyś wspomniał o słowach narzeczonej na mój temat.
- Często. - Potwierdził bez skrępowania.
Resztę podróży spędziliśmy w ciszy.
Wyskoczyłem z samochodu kiedy tylko znaleźliśmy się na parkingu. Nie czekając na Chanyeol'a wszedłem do sklepu zoologicznego. W środku pachniało ściętymi drzewami, co było spowodowane sprzedawanymi tam trocinami.
Chwilę przechadzałem się między regałami, aż w końcu znalazłem cel naszej podróży.
- Wybrałeś? - Zapytał Chanyeol pojawiając się obok. Pokręciłem głową przeglądając różne miski.
- Może ta? - Wskazałem na jedną z nich. Myślałem, że będzie mi bardziej zależało na wyborze, ale na dobrą sprawę niespecjalnie interesowało mnie jak będzie wyglądać.
- Lepiej wziąć taką, która nie przesuwa się na podłodze. - Stwierdził wskazując palcem na dziwną gumę chroniącą dół niektórych pojemników.
Chciałem kupić różową, ale Mir był chłopcem, dlatego nie byłem pewny czy to dobry wybór.
Park zostawił mnie samego i zaczął przeglądać chusty i kokardy, które można zawiązać na szyi zwierzęcia.
- Czy różowy jest złym kolorem? - W końcu nie wytrzymałem i zwróciłem się o pomoc do mężczyzny. Ten pokrycił głową bawiąc się błękitnym materiałem.
- Lubię różowy. - Rzucił podnosząc na mnie wzrok.
- Serio?
- To ładny kolor. - Uśmiechnął się co mimowolnie odwzajemniłem.
- Wezmę różowe, dobrze?
- Jasne. -  Zaśmiał się przesuwając w moją stronę koszyk. W środku były już dwie paczki ciastek dla szczeniąt i karma. Nawet nie zauważyłem kiedy je wybrał.
- Powinniśmy kupić mu jakieś posłanie? - Zapytał mężczyzna ściągając z wieszaka różowo-błękitną chuste. Postanowiłem nie przypominać mu o tym, że nawet nie lubi tego psa.
- Może spać ze mną. - Wzruszyłem ramionami posłusznie idąc za Park'iem.
- Keiko zabije cię, jeśli dowie się, że pozwoliłeś spać mu na łóżku.
- Racja. - Mruknęłem nieco zawstydzony. Zapomniałem o tym, że aktualnie nie śpię w swoim domu.
- Czuje jakbym wybierał przedmioty dla dziecka. - Wyznał Chanyeol, kiedy ściągnął z półki jedno z posłań.  Chwilę je podotykał, po czym stwierdził, że jest zbyt twarde.
- Może niedługo będziesz. - Prychnąłem, nie umiejąc się powstrzymać. Przecież lada chwila odbędzie się wesele, zaś po nim noc poślubna.
- Nie będę. Nie zamierzam zostać tatą.
- Nigdy?
- Ty mi wystarczysz. - Podsumował podając mi wysokie, jasno szare posłanie z poduszką w komplecie.
- Jasne, tatusiu. - Westchnąłem przemierając oczy. Chciałem już wracać, ale mój towarzysz stwierdził, że mały potrzebuje również zabawek. Dziesięć minut zajęło nam ich wybieranie. Potem Chanyeol pozwolił mi iść do samochodu, a sam stanął w kolejce do kasy.
Chwile zajęło mi otwieranie pojazdu, ale w końcu wszedłem do środka i zająłem miejsce z przodu. Starałem się nie zasnąć, czekając na mężczyznę. Zacząłem bawić się telefonem i grzebać w szufladzie. Niestety nie znalazłem tam nic ciekawego. Dopiero kiedy znudzony oparłem się o szybę, zauważyłem niewielką kartkę wciśniętą między dwa fotele. Od razu wyciągnąłem do niej dłoń.
Była to fotografia, która nie mogła zostać wykonana dawniej, niż dwa lata temu.
Przedstawiała Chanyeol'a oraz starszą od niego kobietę. Nie był do niej zbyt podobny, ale podświadomie wiedziałem, że to jego matka. Była niższa i nieco pulchna, ale pasowało jej to. Zdawała się być uroczą osobą.
Młodszy obejmował ją ramieniem, a ona uśmiechała się patrząc na niego. Zdawała się być dumna. Dumna z syna.
-Nie pozwoliłem Ci grzebać. - Rzucił Park przez otwarte drzwi. Spojrzałem w jego kierunku, ale nie próbowałem chować zdjęcia. I tak zauważył, że trzymam je w dłoniach.
- To twoja mama? - Zapytałem, kiedy samochód ruszył w stronę powrotną.
- Tak.
- Macie dobry kontakt?
- W pewnym sensie. - Odparł kulawo. Słysząc to ponownie oparłem się o szybę i przymknąłem oczy. - Umarła pół roku temu. - Dodał ciszej.
- Przykro mi. - Powiedziałem zaskoczony jego wyznaniem. Być może nawet nie tym, że umarła, a tym, że stało się to tak niedawno.
Na zdjęciu zdawała się być najszczęśliwszą osobą na ziemi. Było mi smutno, że ktoś taki odszedł. - Chorowała?
- Nie. Popełniła samobójstwo. - Słysząc to wytrzymałem oddech. Powiedzieć, że byłem zaskoczony to za mało. Byłem zszokowany.
Chwilę później samochód stanął na podjeździe, a Chanyeol w ciszy wyszedł z pojazdu. Zabraliśmy wszystkie rzeczy i wróciliśmy do domu.
W środku powitała nas Yuri.
Kiedy mocno przytuliła Chanyeol'a zacząłem się zastanawiać czy jego uśmiech też może być jedynie pozorem?
_________
Zimno mi. U was też spadł śnieg?
Poprzytulajmy się! ❤️
Buziaczki ♥

Look at me |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz