Rozdział 37

2.8K 474 13
                                    

Czułem się samotnie. W pustym domu brakowało mi uwagi, którą codziennie obdarowywał mnie Chanyeol. Był dwudziesty trzeci grudnia. Większość ludzi od rana pracowało w kuchni przygotowując posiłki na następny dzień, ale ja od kilku godzien siedziałem na kanapie oglądając świąteczne filmy i pijąc hektolitry herbaty. 

Trochę żałowałem, że nie ustroiliśmy domu.
Yuri bardzo dbała o porządek, dlatego dobrze czuła się w minimalistycznie urządzonych pomieszczeniach. Nie miała świątecznych przedmiotów.
Nie było choinki, ani dekoracji. Brakowało mi tego. Nie rozmawiałem na ten temat z Park'iem i Yuri. Prawdopodobnie nawet o tym nie pomyśleli. Ja też nie zaprzątałem sobie tym głowy, dopóki nie zostałem sam.

Z samego rana pożegnałem się z Yuri i Chanyeol'em, którzy obudzili mnie specjalnie po to, żeby powiedzieć, że wyjeżdżają. Powinienem być zły, ale z drugiej strony byłem szczęśliwy, ponieważ nie opuścili mnie bez żadnego słowa.

Yuri bardzo się martwiła i odczuwała wyrzuty sumienia zostawiając mnie samego. W pewnej chwili stwierdziła, że zostaje ze mną, ale przekonałem ją, że dam sobie radę.

Nie powstrzymało to kobiety przed pisaniem do mnie co dwie godziny, aby upewnić się, że nie powinna wrócić. 

Teraz był wieczór, a ja naprawdę nie miałem pojęcia co powinienem robić. Wcześniej umówiłem się z Luhan'em, który dostał mój numer od Park'a. Postanowiliśmy spotkać się jutro wieczorem, aby żaden z nas nie spędzał świąt samotnie. 

 Kiedy telewizja zaczęła mnie nudzić wstałem i zacząłem się ubierać. Postanowiłem sprawdzić czy jakiekolwiek sklepy są jeszcze otwarte. Miałem trochę oszczędności, a smutny, surowy wystrój zaczął mnie przytłaczać. 

-Bądź grzeczny. - Uśmiechnąłem się do Mir'a, który zasypiał w swoim posłaniu. Odkąd go zaadoptowałem nieco urósł, ale nie było to zbyt zauważalne. Zmiana była niewielka. 

Zdecydowanie nie dało się ukryć, że przytył, ale dobrze mu to zrobiło. Stał się uroczą, psią kluską, która potykając się o swoje nóżki wpadała na ogromną, w porównaniu do niego, Kimchi. - Ty też. Nie wariuj. - Poprosiłem patrząc na suczkę, która chodziła za mną krok w krok odkąd jej właścicielka wyjechała. Przegryzłem lekko dolną wargę mając świadomość, że nie mogę wyjść na zbyt długo. Kimchi nie lubiła być sama. Wchodził w nią diabeł, który kazał niszczyć meble i przewracać miski. Pomyślałem, że powinienem zamknąć ją w jakimś pomieszczeniu, ale wiedziałem, że je zdemoluje.

Zabrałem swój portfel z pokoju i jabłko z kuchni, po czym wyszedłem z domu. Nic dziś nie jadłem i bałem się, że przechodząc koło kawiarni skuszę się na coś kalorycznego. 
Jabłko powinno zapchać mój żołądek.
Ulice były pełne ludzi, ale zważając na datę nie było w tym nic dziwnego. Ludzie robili ostatnie zakupy, ponieważ za jakieś dwie, może trzy godziny sklepy zostaną zamknięte na dłużej.
Postanowiłem zajść w alejke pełną niewielkich sklepów. Sprzedawano tam najróżniejsze przedmioty, ale nie było tu wielu osób. Większość wybrała większe markety.
Przechodząc koło sklepu spożywczego postanowiłem kupię herbatę.
Yuri upewniła się, że lodówka jest pełna, abym nie musiał się tym martwić. Nie było mi to na rękę. Bałem się, że w pewnej chwili nie wytrzymam i zdecyduje się coś zjeść.
Nie mogłem przytyć.
Wybrałem trzy rodzaje herbat. Jedną białą i dwie zielone. Po zapłaceniu wróciłem na ulicę i powoli zacząłem przyglądać się witrynom. W pewnej chwili zauważyłem upragniony sklep z dekoracjami do domu. Przez szybę mogłem zobaczyć ogromną ilość lampek i łańcuchów. Od razu wszedłem do środka.
Było tam nieco duszno i ciasno. Wszędzie leżały najróżniejsze przedmioty.
Musiałem oszczędzać pieniądze, dlatego z bólem serca miałem większość z nich.
Wybrałem kolorowe lampki i malutką choinkę, która sięgała moich kolan. Byłą plastikowa i nie miała żadnych ozdób, ale było w niej coś urokliwego.
Znalazłem paczkę, w której skład wchodziło pięć srebrnych bombek. Uznałem je za odpowiednie. Nie potrzebowałem więcej, aby cieszyć się świętami.
Wziąłem również dwa czerwone łańcuchy. Uznałem, że tyle mi wystarczy. Nie byłem wymagający.
- Dobry wieczór. - Przywitałem się niepewnie z wysokim mężczyzną za ladą. Nie był azjatą i obwiałem się, że może nie rozumieć naszego języka.
- Dobry wieczór, chłopcze. - Uśmiechnął się szeroko, odbierając ode mnie zakupy. - Ostatnie przygotowania?
- Właściwie to pierwsze. - Mruknąłem zakłopotany rozglądając się po półkach przy kasie. Nagle moją uwagę przykuły gipsowe anioły. Były śliczne i mimo tego, że skromne, miały wiele detali. Były wielkości mojej dłoni. Niewiele myśląc sięgnąłem do jednego z nich.
- To stała cześć wystawy. - Powiedział mężczyzna. - Nie tylko świąteczna. Każda z nich ma jakąś moc. - Dodał wychodząc zza lady, aby stanąć przy mnie. - Ta wylecza choroby, ta pomaga uporać się z tęsknotą, ta zdać egzaminy. - Wymieniał, dotykając palcem wskazującym główek postaci. W końcu wskazał na najskromniejszego anioła. Była to dziewczynka z długimi, kręconymi włosami i zamkniętymi oczami, co miało sugerować skupienie na modlitwie.  - Ta pomaga znaleźć miłość.
- Czy to działa? - Zapytałem biorąc w dłonie anioła.
- Oczywiście. - Zapewnił, a w jego głosie nie było słychać fałszu. Zdawał się naprawdę wierzyć w swoje słowa.

Kiedy wróciłem do domu było już ciemno. Nieco bałem się spacerować, ale dotarłem bezpiecznie do budynku.
Wyciągając klucze z kieszeni spojrzałem w kierunku domu rodziców. Na podjeździe były dwa spore samochody. Inne zapakowały nieco dalej. W domu było pewno ludzi. Słyszałem ich śmiechy i głośne rozmowy.
Zagryzłem dolną wargę i wszedłem do domu Yuri. Nie czułem się tu jak u siebie i myśląc o tym zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie miałem podobnego odczucia. Nie czułem, abym gdziekolwiek pasował.
Po zajrzeniu do psów zszedłem do salon i zacząłem jego dekorowanie.
Miałem niewielki problem z choinką, która nie dość, że w drodze do domu bardzo mi ciążyła, to teraz za nic nie chciała wydostać się z kartonu. Po długiej walce zrezygnowałem i zabrałem z kuchni nóż.
Łańcuch przykleiłem wokół telewizora. Miałam nadzieję, że po świętach nie będę miał problemu z odczepieniem taśmy.
W końcu wyciągnąłem zapakowanego w gazety aniołka. Bałem się, że go upuszczę, kiedy wchodziłem po schodach. Na szczęście na piętro dotarliśmy w jednym kawałku.
Ruszyłem do sypialni gospodarzy. Nie było mnie tam od bardzo dawna, ale niewiele się zmieniło. Wszystko było schludnie ułożone. Powstrzymałem się przed chęcią zajrzenia do rzeczy Park'a i ułożyłem aniołka na komodzie w rogu pokoju. Z ostrożnością dotknąłem twarzy figurki i wyszedłem z pomieszczenia.
Może byłem naiwny, ale miałem nadzieję, że gipsowy anioł pomoże znaleźć prawdziwą miłość Yuri oraz Chanyeol'owi.
Zrozumiałem, że mimo całej niechęci Park zdążył zająć spory fragment moich myśli i zmusił mnie do troszczenia się również o niego.

Look at me |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz