Rozdział 39

4.2K 229 28
                                    

Siedzę w willi już od tygodnia. Jako iż moje geny są po prostu chore, moje rany są już zagojone. Chłopaki nic nie wiedzą, ponieważ trudno byłoby mi się wytłumaczyć czemu rany cięte wygoiły się już po tygodniu...Nie ważne. Jedyną pamiątkę po nich są brzydkie blizny.

Moje relacje z chłopakami? Jak na razie nie pozwalają mi wychodzić z domu, co zapewne jest dekretem Zayna - który nadal ma na mnie focha i którego nie widziałam od tamtego pamiętnego dnia. W każdym razie najlepiej dogaduję się z Niall'em, Luke'em i Michael'em - który nie wiedzieć czemu nagle zapałał do mnie sympatią. Nie żebyśmy się nie kłócili czy coś... - którzy nazywani są przez mnie gangiem blondynek.

Z resztą niezbyt gadałam. Calum z Harry'm i Liam'em ciągle gdzieś wybywali i nie mieliśmy okazji do rozmów dłuższych niż obustronne ''cześć'', a do Louis'a niezbyt mnie ciągnęło. Gościu mnie po prostu przerażał. Był zbyt pesymistyczny.

Hannah znowu gdzieś wywiało. Od naszej ostatniej rozmowy nie miałam z nią kontaktu, jeśli nie liczyć esemesa o treści: ''Muszę załatwić coś ważnego. Nie martw się o mnie''. Po prostu najlepsze przyjaciółka na świecie. A jeśli chodzi o Jack'a to nie wyściubił nosa ze swojej kryjówki po ostatniej akcji, w której oberwał kulką. Była ona zaraz po naszym ''spotkaniu''.

Co z Ashon'em? Szkoda gadać...Od pamiętnej sytuacji w szpitalu unikamy się wzajemnie. Chłopak stara się jak najmniej bywać w domu - przynajmniej tak mi się wydaje - i nie przebywać ze mną w tym samym pomieszczeniu. A jak przypadkiem się znajdziemy w takiej sytuacji, to nawet na mnie nie patrzy.

Jednak to nie to rani mnie najbardziej. Ash co noc sprowadza sobie jakieś panienki do domu, a ja mam za ścianą niezbyt przyjemny koncert. Za każdym razem jak to słyszę to mam ochotę ryczeć, ale wiem, że jest to bezcelowe. I tak nic nie uda mi się zrobić. Zostało mi się pogodzić z tym, że to nic dla niego nie znaczyło...

- Cześć kocico! - do mojego pokoju wbił Niall, a ja podskoczyłam na łóżku, ponieważ skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia.

- Hej blondynko - wywróciłam oczami, gdy wskoczył na moje łóżko przygniatając moje nogi - Gdzie masz resztę ekipy?

- Ktoś pytał o moją zajebistość? - do pokoju wbił Luke, a za nim przywlókł się czerwonowłosy z nosem w telefonie. A drzwi to zamknąć nie łaska?

- Prędzej Michael'a - powiedziałam sarkastycznie, a wspomniany wcześniej chłopak gwałtownie poderwał głowę.

- Co ja? - zapytał zdezorientowany.

- No wiesz? Ranisz moje uczucia! - Hemmo złapał się za serce, kompletnie ignorując przyjaciela. Niall tym czasem z ciekawością przysłuchiwał się naszej wymianie zdań.

- Nie sądziłam, że je w ogóle posiadasz! - opadłam na poduszki, a Hemmings nagle pojawił się nade mną.

- Może mi ktoś wyjaśnić, o co chodzi? - zapytał Michael, który nadal nic nie rozumiał.

- Zamknij się! To się robi ciekawe - rzucił do niego farbowany blondyn, nie odrywając od nas wzroku. Ich rozmowa mało mnie obeszła, wpatrywałam się w twarz Luke'a.

- Powtórz proszę, to co powiedziałaś - przybliżył swoją twarz do mojej, że stykaliśmy się nosami i czułam jego oddech na swoich wargach.

- Że nie masz uczuć - wytknęłam do niego język kompletnie tego nie przemyśliwając. Chłopka go przygryzł!

- Eggghhh - próbowałam go wyrwać w akompaniamencie śmiechów Nialla i kolorowowłosego. Luke też świetnie się bawił. W końcu udało mi się wyrwać język.

- Głupek - rzuciłam.

- Jestem głupkiem? I na dodatek bez uczuć? - zapytał dziwnie się uśmiechając.

- Dokładnie.

- W takim razie, nie mam też litości - i jego łapy zaczęły mnie łaskotać.

- Pu-pu-ść m-mnie! - próbowałam mu się wyrwać, jednocześnie śmiejąc się w niebogłosy. Chłopaki również mieli z tego ubaw.

- Dość tych wygłupów - ostry głos zakończył naszą zabawę. Ostry głos Ashtona.

- Ash? - Luke gwałtownie podniósł głowę - Długo tu stoisz?

- Wystarczająco - warknął i spojrzał na mnie jakby z zawiedzeniem? - Skończ romansować i się zbieraj. Wszyscy się zbierajcie. Zayn z resztą już czekają.

- Aaaaaa - wyrwało się Niall'owi, który spojrzał porozumiewawczo na Michael'a - Więc o to chodzi.

- Nom - burknął jakby niezadowolony Clifford, podniósł się z fotela i zabierając po drodze Nialla wyszedł z pokoju. Zostałam z Luke'em - nadal na mnie leżącym - i Ashtonem. Czarno to widzę...

- Zejdź z niej, Hommo - powiedział z irytacją Ash. A mu co?

- A co? Zazdrosny? - i położył się na mnie całym ciałem. Ciężko!

- Bardzo - burknął pod nosem, tak, że gdyby nie super geny, to bym nie słyszała...Ale zaraz! Że co?!

- Po prostu zbieraj dupę! - wywarczał.

- No już - Hemmings wywrócił oczami i przed podniesieniem się ze mnie dał mi buziaka w kącik ust.

- Do zobaczenia, skarbie - mruknął ze swoją chrypką i wyszedł z pokoju. Aha?

Zapanowała niezręczna cisza, na tyle cicha, że dało się słyszeć podniesione głosy z dołu. Ja wgapiałam się w sufit, a Irwin usiadł w fotelu, w którym wcześniej siedział Clifford.

- Nie jedziesz z nimi? - zapytałam w końcu niepewnie, przerywając ciszę.

- Nie, Zayn kazał mi zostać i cię pilnować - dał mi odpowiedź. Zaraz po tym dało się usłyszeć głośny trzask drzwi wejściowych.

Przeczuwam, że to będzie ciężkie kilka godzin...


I mamy kolejny rozdział!

Tak w ogóle mam już zaplanowaną wstępną datę maratonu, ale jestem osobą wredną i nie powiem! Haha!

I planuję po maratonie zrobić remont w moim opowiadaniu, bo niektóre błędy aż rażą po oczach...i te notki są wkurzające...W każdym razie remont będzie...

A tym czasem...Pomęczycie się trochę z zagadką.

Zaczynamy!

6... <- zagadka. Kto się domyśli o co chodzi??


Black Blade I 5sos i 1dOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz