- Proszę, recepta dla pani - lekarz podał mi nikomu do życia potrzebny świstek papieru - Są tu leki przeciwbólowe - o, coś interesującego - oraz te na odporność... - po tym zdaniu kompletnie się wyłączyłam. Po on to tłumaczy? Przecież umiem czytać!
Interesuje mnie tylko, że mogę już wyjść ze szpitala. Nic więcej. Leki kupi mi zapewne brat - to słowo nadal brzmi dla mnie obco - bo nie pozwoli mi po tym czymś wyjść z domu. Szkoda, że największe niebezpieczeństwo znajduje się właśnie tam...
- Czy wszystko jest dla pani zrozumiałe? - zapytał chyba na koniec lekarz.
- Tak, oczywiście - odpowiedziałam, bylebym mogła iść do domu. Nie wytrzymam tu minuty nawet dłużej!
- To zapraszam na wózek, przewiozę panią do sali, skąd weźmie pani swoje rzeczy i... - skierował swój wzrok na mnie, siedzącą już na wózku - Ma panią kto zawieść do domu? - A co? Chętny jesteś?
- Ta, niedługo przyjedzie po mnie chłopak - palnęłam na szybko. Na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia i jakby zawiedzenie? Facet już drugi raz przypominam ci, że masz koło pięćdziesiątki...
- Oh...w takim razie nie zatrzymuję dłużej - i dalej pchał wózek ciszy. Po kilku minutach byliśmy już w sali, gdzie doktorek ładnie się pożegnał i wyszedł z sali. Zostałam sama.
Zabrałam się za pakowanie - i jako, że nie miałam zbyt wielu rzeczy - po kilku minutach byłam gotowa do odjazdu. Liczyłam, że zabiorę się z Hannah i Michaelem lecz jak widać pojechali beze mnie.
- Z buta wjeżdżam - do sali wparował Calum, który pochwalił się co wyniósł z podstawówki i Niall, który był dziś wyjątkowo uśmiechnięty. Co mu?
- Spakowana? Bo nie chce i się czekać - Azjata jak zwykle niecierpliwy.
- Jasne, ale ktoś będzie musiał mi pomoc - wskazałam rękę całkiem sporą torbę.
- A myślałaś, że na co jest nas dwóch? - i nagle straciłam grunt pod nogami i znalazłam się w ramionach Niall, który trzymał mnie jak pannę młodą i głupio szczerzył do mnie twarz. Czyli to powód jego uśmiechu...
- Co to ma niby znaczyć? - podniosłam brew pytająco, patrząc jak Calum zawiesza na ramieniu moją torbę.
- Zayn powiedział, że masz zakaz chodzenia, więc będziesz noszona - wzruszył ramionami Niall i jak gdyby nigdy nic przycisnął mnie do swojego torsu. Jako, że nie miałam siły się kłócić, ułożyłam się wygodnie, wtulając twarz w jego klatkę piersiową. I taki transport mogę tolerować!
- Widzę, że jest ci wygodnie - odezwał się Calum, idący po naszej prawej stronie, gdy znaleźliśmy się poza szpitalem.
- Bardzo - zamruczałam jak kot, a oni się zaśmiali.
Po kilku minutach byliśmy już przy samochodzie. Calum otworzył jedne z tylnych drzwi, a Niall - ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu - posadził mnie tam. Chłopaki za to usiedli z przodu, Niall za kierownicą, a Cal na siedzeniu przede mną. Przez kilka minut jechaliśmy w ciszy, zakłócanej jedynie przez włączone radio.
- Ja mam pytać czy ty? - odezwał się w końcu blondyn. O co pytać?
- Ty pytaj - przewrócił oczami Cal.
- Ja prowadzę.
- Czyli ja mam to zrobić?
- Nie, ta wróżka, która podąża za nami od kilku minut - zapewne blondyn przewrócił oczami. Ale o co spytać?!
Calum odwrócił się do mnie przodem.
- Nurtuje nas takie jedno pytanko... - zaczął niepewnie. Niepewnie? Uniosłam brew zdziwiona.
- Jakie?
- No...gdzie ty polazłaś z tego szpitala?
Myślałam, że mnie krew zaleje. Serio o to chce pytać?
- Poszłam tam, gdzie chciałam - burknęłam.
- Czyli gdzie? - naciskał dalej. Daj mi, że święty spokój!
- W dupie - fuknęłam i odwróciłam głowę w kierunku okna. On westchnął jakby zrezygnowany i odwrócił się do kierunku jazdy.
- Wiesz, że Zayn i tak to z ciebie wyciągnie? - zapytał milczący dotąd Niall.
Fuknęłam tylko na niego. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy.
***
...
...
Przepraszam. Wiem, że macie już po dziurki w nosie moich przeprosin, ale Quo Vadis to siła wyższa i wyniszczająca psychikę...
Na dodatek wznowiłam treningi i oblałam angielski i dwa sprawdziany w szkole...
Szkoda gadać. Ale mogę wam to wynagrodzić jakimś małym maratonikiem. Co wy na to?
So...ja już spadam, a kolejny rozdział już jutro.
CZYTASZ
Black Blade I 5sos i 1d
FanfictionWydawać by się mogło, że nic gorszego jej już nie spotka. Przecież wyjechała... uciekła... Ale czy dziewczyna kierowana żądzą zemsty myśli racjonalnie? No właśnie... A może zemsta przerodzi się w wybaczenie? Wybaczenie bratu i jej pozostałym prześla...