Rozdział 18

9.2K 350 21
                                    

Po powrocie do pokoju od razu położyłam się spać o nic nie dbając, więc teraz nie mam co się dziwić, że na zegarku jest godzina 5.18. Jęknęłam i z trudem podniosłam się z łóżka i skierowałam do łazienki, gdzie odprawiłam wszystkie szamańskie rytuały i zmieniłam opatrunek. Ta rana jest na prawdę uciążliwa! Następnie ubrałam się.

 Ta rana jest na prawdę uciążliwa! Następnie ubrałam się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku. I co ja mam teraz zrobić? Laptopa mi zabrali, telefon padł, chłopaki śpią...Zaraz. Przecież jak śpią, to nic się nie stanie jak na chwilkę wyjdę poinformować Jacka o ich planach, prawda?

Wyciągnęłam jeden pistolet i dwa noże spod materaca, i wsadziłam za pasek. Czym prędzej podbiegłam do drzwi i sprawdziłam, czy nie są przypadkiem otwarte. Oczywiście, że tak. Wystawiłam głowę i obczaiłam, czy ktoś nie obrał sobie za cel zniweczenia moich planów. Czysto. Boże, czuję się jak jakiś pieprzony szpieg - pomyślałam wywracając oczami. Bez większych problemów dotarłam do kuchni, skąd wzięłam sobie jabłko. Na głodnego to przecież nie misja, co?

Już łapałam za klamkę od drzwi, gdy usłyszałam czyjś głos.

- A gdzie to się znowu panienka wybiera? - usłyszałam głos Ashtona i zamarłam.

Odwróciłam się bardzo powoli z niewinnym uśmiechem na twarzy.

- A z koleżanką umówiłam się na poranny spacer i na zakupy miałyśmy iść i...i...i - zaczęłam mówić bez ładu i składu.

- A prawdę to ty powiesz? - zapytał z uniesioną brwią i podszedł do mnie, tym samym przyciskając mnie do drzwi. Zauważyłam kajdanki w kieszeni jego spodni. To dla mnie? Raczej nie...

- Wiesz, nigdy nie lubiłam spowiadać się nikomu - uśmiechnęłam się chytrze - Ale dla ciebie zrobię wyjątek - przejechałam palcem wskazującym po jego klatce piersiowej, wprost do interesującej mnie kieszeni.
Ashton pochylił się opierając jedną ręką o komodę, a drugą umościł, tak, że nie mogłam się ruszyć, a jego policzek prawie stykał się z moim. A w moich dłoniach były kajdanki.

- Powiedz prawdę, kotku - wyszeptał do mojego ucha.

- Jesteś taki naiwny, Irwin - i pocałowałam go w policzek, następnie jednym zamaszystym ruchem przypięłam go kajdankami do komody, tak że się biedny w ogóle nie zorientował. Następnie poprawiłam torebkę na ramieniu i złapałam za klamkę wychodząc przy akompaniamencie jego krzyków.
Stwierdziłam, że może pobudzić resztę, więc szybkim krokiem udałam się w kierunku stacji metra.

***

Po 30 minutach byłam na miejscu. Rozejrzałam się i po stwierdzeniu, że raczej nikt mnie nie śledził (mówię o dziewięciu idiotach) ruszyłam w kierunku magazynów.
Byłam już w połowie drogi kiedy zagrodziło mi ją dwóch osiłków. Wyglądali na jakieś 20 lat.
Mieli przynajmniej 1,80 i byli strasznie szerocy w barach. Ten po prawej miał brązowe włosy ścięte na jeża i brudno zielone oczy oraz mocno zarysowaną szczękę. Był nawet przystojny. Drugi zaś był blondynem z niebieskimi oczami. Oboje mieli na sobie czarne dresy, pod którymi wyraźnie zarysowane były kształty broni.  Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych. Zajebiste powitanie.
Panowie patrzyli na mnie z góry.Kocham być niska!

Black Blade I 5sos i 1dOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz