Rozdział 29

6.1K 287 38
                                    

W sali panowała niezręczna cisza, przerywana tylko odgłosem wypuszczanego powietrza. Niektórzy robili to naprawdę głośno. Chłopaki wpatrywali się w Hannah, a ona nie pozostała im dłużna. A może powinnam powiedzieć: Nie pozostała dłużna Zayn'owi, który wpatrywał się w nią bardzo wnikliwie i raz po raz, skanował ją wzrokiem. Oczywiście reszta również się w nią wpatrywała, ale te dwa gołąbki rozbiły to bardzo dokładnie.

- Co tu się do cholery dzieje? - rozbrzmiały jednocześnie głosy Zayna i Hannah. Najpierw spojrzeli po sobie zaskoczeni, a później ich wzrok padł na mnie. Mogłabym przysiąc, że moje policzki pokrył delikatny róż. A ja się przecież nie rumienię!

- Ehhh...kiedyś musiało to tego dojść - przewróciłam oczami i wbiłam się bardziej w poduszki - Zayn to Hannah, Hannah to Zayn - przedstawiłam ich sobie, mając wrażenie, że o czymś zapomniałam.

- Ej, a my? - odezwał się momentalnie urażony Harry.

- I reszta - dopowiedziałam uśmiechając się niewinnie i pokazałam po urażonych dłonią.

- Wiem kim są! - widać, że ledwo powstrzymuje się od krzyku - Ale co tu do cholery robią?! - nie udało jej się.

- Siedzą - zmarszczyłam brwi. Wzrok straciła? Ktoś parsknął śmiechem.

- Ale podobnież ich nienawidzisz i...i...i..oni ciebie też...i...- rozglądała się po sali - Poddaję się! - wyrzuciła ręce do góry.

- No cóż jak widzisz to już przeszłość, może nie daleka, ale jednak - wytłumaczyłam i poklepałam miejsce obok mnie - Siadaj, a nie tak stoisz.

- U niektórych ta nienawiść nadal pozostała - zanucił Michael, a następnie, sądząc po odgłosie, oberwał od kogoś w głowę. Poczułam lekkie ukłucie w sercu, na te słowa, ale postanowiłam je zignorować. Zajmę się tym później.

Tymczasem Hannah, ostrożnie jak przez jaskinię niedźwiedzia, szła przez salę. Harry po drodze puścił jej oczko, co najwyraźniej nie spodobało się Zaynowi, który zacisnął pięści. Zazdrosny? Ciekawe, nie powiem. Po kilku sekundach dziewczyna siedziała obok mnie i starała się zignorować natarczywy wzrok Zayna. Postanowiłam to zignorować. Podręczę go bez świadków.

- Mógłby mi ktoś wytłumaczyć, co tu się dzieje? - odezwał się Lou, którego najwyraźniej irytowała ta cała sytuacja. Ja tego nie planowałam...

- Więc...  - odezwałam się niepewnie i wszystkie spojrzenia kierowały się w moją stronę - Hannah jest moją przyjaciółką, nawet nie bardzo pamiętam od kiedy... - kiedy zobaczyłam jej morderczy wzrok, poprawiłam się - ale szacuję trzy lata. Nie widziałam jej dobrych kilka miesięcy, nie mam pojęcia co robiła i gdzie była - posłałam jej spojrzenie, że będzie się ostro tłumaczyć - Ale teraz powróciła, a ja nie mam zielonego pojęcia, skąd wiedziała gdzie jestem i co się stało...- dyskretnie oddałam jej głos.

- No cóż... - podjęła rudowłosa - Dowiedziałam się od Chrisa. Zadzwonił jakieś dwa dni temu(O.A: Jak coś dziewczyna leży tu od wieczora, tego samego dnia, gdy ją kuzyn zaatakował. Nie trafiła tu od razu. Czyli leży tu niecałe dwa dni.) i powiedział, że cię zaatakowali...- tu przerwałam jej chamsko.

- Kiedy dzwonił? Rano, czy wieczorem? - dociekałam, a dziewczyna spojrzała na mnie w niezrozumieniu.

- Dzwonił rano, około ósmej - powiedziała ostrożnie - A coś się stało?

- Nie nic...po prostu - musiałam coś wymyślić - Dzwoniłam wtedy do niego i był numer zajęty. - uśmiechnęłam się do niej niewinnie.

- Aha... - widziałam, że mi nie dowierza - Więc kontynuując... - nie drążyła tematu, za co byłam jej wdzięczna - Złapałam pierwszy... - ugryzła się w język i spojrzała na mnie niewinnie - środek transportu i od razu przyjechałam do ciebie - skończyła odpowiadać.

Black Blade I 5sos i 1dOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz