- Nie, znaczy nie! - wrzasnęłam na Zayna, przysparzając sobie tylko bólu żeber i skierowałam się do siebie.
- Wracaj, jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać! - wydarł się brunet, tak, że jeśli ktoś jeszcze nie wiedział, że się kłócimy to dowiedział się przed momentem.
Nie zwracając na niego uwagi - i uśmiechającego się Camerona przy okazji - wbiegłam na górę. Żebra bolały w tym momencie jak cholera, ale miałam to gdzieś. Musiałam z kimś pogadać. I tą osobą na pewno nie będzie żaden z tych debili.
- Mówiłem, że będzie chciał wiedzieć - o drzwi mojego pokoju opierał się Niall.
- No mówiłeś - przyznałam niechętnie z nadzieją, że się odsunie.
- Nie prościej byłoby mu to po prostu powiedzieć?
- Podpisuje się pod tym - dało się usłyszeć krzyk Harrego.
- Ma racje! Moje uszy już wystarczająco ucierpiały! - Luke jak słyszę się pod tym podpisuje.
- Zamknijcie się, idioci - wydarłam się, po czym odepchnęłam na bok niespodziewającego się tego blondyna i weszłam do pokoju, zamykając drzwi na klucz.
- On nie odpuści - usłyszałam jeszcze cichy głos blondyna, a następnie kroki, które świadczyły, że sobie poszedł.
Zjechałam plecami po drzwiach i usiadłam opierając się o nie. Było mi z lekka ciężko oddychać, bo pomimo, że lekki, był to jakiś wysiłek dla moich żeber. Po kilku minutach mogłam już w miarę spokojnie funkcjonować. Fizycznie. Teraz potrzebuję, żeby ktoś podbudował moją psychikę.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę trzynastą. W Polsce prawdopodobnie była już noc, a Beau spał, więc niestety nie posłuży on za mojego psychologa. Wpadłam jednak na genialny pomysł, który przysporzy mi później trochę konsekwencji, jednak postanowiłam na to nie baczyć.
Podeszłam do szafy, skąd wyciągnęłam czarną bluzkę na ramiączka z jakimiś napisami i krótkie, podarte na końcach spodenki i skierowałam się do łazienki. Wzięłam odświeżający prysznic, uważając na bandaż i ubrałam się. Następnie odprawiłam resztę szańskich rytuałów. Z łazienki wyszłam zwarta i gotowa.
Na wszelki wypadek do czarnych trampków za kostkę wsadziłam mały nożyk. Nie miałam gdzie schować pistoletu, a do tej akcji był mi potrzebny strój wygodny. Oczywiście inaczej wygląda strój wygodny przy zdrowych żebrach, a inaczej teraz...Nie ważne.
Podeszłam do okna otwierając je na oścież i oceniłam wzrokiem odległość od parapetu do drzewa. Jakieś dwa metry do najbliższej, bezpiecznej gałęzi. Będzie bolało, pomyślałam. Wlazłam na parapet, po czym biorąc kilka głębszych wdechów, skoczyłam. Przy lądowaniu było nawet okey, gorzej, że palący ból pojawił się kilka sekund później.
Po najdłuższych dwóch minutach w moim życiu byłam już zdolna ruszyć dalej. Korzystając z kociej zdolności przeszłam gładko po gałęzi i rozpoczęłam schodzenie w dół. Odetchnęłam z ulgą, gdy moje stopy dotknęły podłoża i niedowierzając w głupotę tych debili ruszyłam w kierunki willi Chrisa. Oprócz robienia mi za psychologa, musiał wyjaśnić mi kilka ważnych kwestii.
Co dziwne, cały czas czułam się obserwowana.
***
Wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, nie opuszczało mnie nawet na moment, jednak postanowiłam je zignorować. Co będzie, to będzie. Na razie mam spokój i powinnam się tym cieszyć.
Po dokładnie czterdziestu jeden minutach spaceru, byłam na miejscu. Podwórko i sam budynek się nie zmieniły. Jednak miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Budynek sprawiał wrażenie opuszczonego. Wzruszyłam tylko ramionami i skierowałam się do drzwi.
Nie zamierzałam pukać, po prostu nacisnęłam na klamkę. Jakie było moje zdziwienie, że drzwi były zamknięte. Nacisnęłam, więc dzwonek i odczekałam kilka minut. Nic się nie działo. Może go nie ma? Albo śpi? To do niego bardzo podobne.
Obeszłam więc dom dookoła i podeszłam do drzwi tarasowych. Można je było łatwo otworzyć od zewnątrz, trzeba tylko znać kilka trików. Wyjęłam więc wsuwkę z włosów i wyprostowałam ją. Wsadziłam ją między łączenie drzwi i po kilku sekundach stały otworem.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to nagromadzenie kurzu, jakby właściciel nie odwiedzał tego miejsce od dość dawna. Przeszukałam cały parter, kurz był wszędzie. Nie było też żadnych śladów, prócz moich. Góra również była zakurzona. I Chrisa brak. Dom był pusty.
Postanowiłam popytać sąsiadów. Wyszłam z domu tą samą drogą co weszłam i skierowałam się do domu po lewo od posiadłości. Weszłam po schodach i zapukałam do drzwi. Po kilku minutach wyszła przez nie starsza kobieta.
- W czym ci mogę pomóc, kochaniutka? - zapytała miło.
- Chciałam zapytać o tamten dom - pokazałam ręką - A dokładnie o chłopka, który tam mieszka...
- Nie mieszka. Wyprowadził się jakiś miesiąc temu - starsza pani zmarszczyła brwi.
- Wyprowadził? - otworzyłam oczy w niedowierzaniu. I to jeszcze miesiąc temu? Przecież to niedługo po tym jak wybyłam do chłopaków!
- Tak, wyprowadził - powtórzyła cierpliwie.
- Dobrze, to dziękuję - powtórzyłam osłupiała i skierowałam w drogę powrotną, nie bacząc na zdezorientowaną staruszkę.
Wyprowadził?
Czy tylko mnie wydaje się to coraz dziwniejsze?
A uczucie obserwowania nie opuszczało mnie nawet na moment.
***
Godzina dwudziesta trzecie jedenaście, tymczasowa siedziba wojska
- Proszę o raport - odezwał się generał, który zajmował swoje stare miejsce na sali.
- Dziewczyna odwiedziła dzisiaj wille niejakiego Chrisa - odezwała się dziewczyna, na oko dziewiętnastoletnia. Ubrana była w czarny, lśniący kombinezon. Miała blond włosy i białe oczy oraz delikatne rysy twarzy. Nie była wysoka. Była jedną z tych, którzy przeżyli i aktualnie tworzą armię hybryd. Każdego z nich cechowały całkowicie białe oczy. Puste, białe oczy.
- Doskonale - tęczówki generała rozbłysły chorą fascynacją - I jak zareagowała?
- Zdaje mi się, że była lekko podłamała, faktem, że nikogo tam nie zastała - odezwała się mechanicznym głosem, niczym robot. Bo w rzeczywistości, nie dało nazwać się ich ludźmi. Już po prostu nimi nie byli. To były posłuszne roboty.
- Idealnie! - generał zaklaskał niczym małe dziecko - Możecie już wracać do obserwacji, agentko.
Dziewczyna bez słowa skierowała się do drzwi, a gdy generał usłyszał trzask drzwi, uśmiechnął się usatysfakcjonowany. Byli idealnie posłuszni.
- Pułkowniku, Wilson - krzyknął.
- Generale - dwudziestoletni, brązowo włosy mężczyzna skłonił głowę w wyrazie szacunku.
- Gratuluję dobrze odegranej roli Chrisa - uśmiechnął się szeroko - Dziewczyna jest coraz bardziej zagubiona i dzięki temu będzie coraz łatwiej jest nam nią kierować.
- Dziękuję - ''Chris'' skłonił głowę - Mam nadzieję, że to kilka lat odgrywania przyjaciela geja na coś się zdało.
- Zapewniam pana, że się zdało...
No cóż...Mamy kolejnego zdrajcę!
Jak wrażenia?
Miłych ferii, tym co je mają i znośnego poniedziałku tym, którzy ferii nie mają.
CZYTASZ
Black Blade I 5sos i 1d
FanfictionWydawać by się mogło, że nic gorszego jej już nie spotka. Przecież wyjechała... uciekła... Ale czy dziewczyna kierowana żądzą zemsty myśli racjonalnie? No właśnie... A może zemsta przerodzi się w wybaczenie? Wybaczenie bratu i jej pozostałym prześla...