William

1K 87 2
                                    


 Żyjemy w czasach, gdzie pieniądz goni pieniądz. Nasi rodzice kilka bądź kilkanaście lat temu budowali swoje firmy niczym małe imperia. Mieli kapitał, pomysł, co poskutkowało milionami na koncie. No dobrze, tysiącami na koncie. Dlatego też my, dzieci magnatów nie musimy kiwać nawet palcem, by świat stał przed nami otworem. Wystarczy nazwisko, kontakty i znajomości i bum! Masz coś, na co kompletnie nie zasługujesz. Tak mogłabym opisać życie Williama i żadna z tych informacji nie byłaby kłamstwem ani czymś, co mogłoby go skrzywdzić. On sam ma tego świadomość. Gdy jego rówieśnicy w pocie czoła pracowali by ukończyć szkołę z dobrym wynikiem, on siedział w swoim ogromnym salonie, popijał piwo i grał w odmóżdżające gry na kosmicznie drogiej konsoli. Kiedy ja szukałam pracy, by zarobić na studia, William imprezował ze swoimi kumplami. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie fakt, że po ukończeniu liceum cudowny złoty chłopiec został na lodzie. Jego ojciec fundował szkole wszystko, by jego syn tylko ją ukończył. No i mu się udało, z tym że to nie zapewniło mu miejsca na uczelni. Wtedy pierwszy raz William mógł poczuć, że pieniądze to nie wszystko. My kształciliśmy się dalej, a on stał w miejscu. Zabawa jest fajna, ale ileż można, tak też pomyślał William i udał się do swojego ojca, by ten mu pomógł. Przelanie pieniędzy na konto nie usatysfakcjonowało złotego chłopca. Zaczął domagać się więcej i więcej aż tatuś się zlitował i oddał mu pod opiekę oddział swojej firmy. Po miesiącu syn bogacza się znudził i wrócił do dawnego życia. Jednak znowu zapadł w stan melancholii. Próbował odnaleźć sens życia, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Jedyną rzeczą, która mu dobrze wychodziła, było imprezowanie i postanowił z tego zrobić użytek. Pieniądze dostał od ojca i otworzył klub, który po niecałych dwóch miesiącach upadł. Bardzo go to zabolało. Obraził się na cały świat i stwierdził, że musi zacząć od nowa. I tak wylądował w Nowym Jorku. W ciągu roku otworzył klub, który z drobną pomocą Evy osiągnął gigantyczny sukces. Przez drobną pomoc rozumiem to, że Eva w każdym wywiadzie opowiadała, jak to świetnie spędza czas w owym klubie, zrobiła tam nawet sesję zdjęciową. Taki drobiażdżek. To sprawiło, że William przestał być tylko synem swojego ojca, a zaczął być biznesmenem. Jego popularność przyciągała do niego dziewczyny jak magnes, co sprawiało, że chłopak czuł się jak w raju. Obecnie spotyka się z córką jakiegoś architekta. Wysoka blondynka z przesadnym entuzjazmem planuje już ślub, chociaż nie dostała jeszcze pierścionka. I nie dostanie, bo Willy, jak uwielbia go nazywać, nie ma zamiaru się żenić. Za każdym razem, gdy słyszę Willy, które w ustach dziewczyny brzmi jak „Łili" mam ochotę wybuchnąć śmiechem. I to nie dlatego, że imię chłopaka nie ulega amerykanizacji a dlatego, że Willy idealnie obrazuje młodego Magnussona. Willy to mały, zagubiony chłopczyk z drogimi zabawkami, który nie wie, że pora dorosnąć. Dlatego też codziennie imprezuje do białego rana ze swoim najlepszym przyjacielem Chrisem, który w tajemnicy umawia się z pewną modelką. Kilkoma modelkami w gwoli ścisłości, ale nie o tym teraz. Co musiałoby się stać, by Willy stał się dorosłym Williamem? Wszechświat jeszcze chyba tego nie wie.  

Skandal | SKAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz