N/V

485 67 3
                                    

Po wyjściu Williama ogarnia mnie panika, bo wiem, że miał rację. Tylko on mógłby mi pomóc, a teraz zostałam sama. Próbuję dodzwonić się do Evy, ale dziewczyna nie odbiera. Siadam w siadzie skrzyżnym na swoim łóżku i zastanawiam się, do kogo odezwać się najpierw. Isak czy Vilde? Vilde. Wybieram jej numer i odliczam sygnały. Gdy dochodzę do piętnastego, już chcę się rozłączyć, kiedy słyszę jej głos.

- Czego chcesz? - I już wiem, że to nie będzie przyjemna rozmowa.

- Vilde przepraszam – wzdycham i czekam na to, czy mi odpowie.

- Coś jeszcze? - Jej głos jest znudzony.

- Vilde proszę – jestem żałosna – porozmawiaj ze mną. Wszystko ci wyjaśnię.

- Może napiszesz to na swoim blogu? - Mogę się założyć, że zrobiła swój złośliwy uśmieszek.

- Wszystko ci wyjaśnię. Proszę, przyjedź do mnie – czuję, że za chwilę się rozpłaczę. W Vilde cała nadzieja.

- Noora jesteś śmieszna – jej głos jest zimny jak lód – ale wiesz, co? Spróbujmy. Chętnie posłucham, co masz mi do powiedzenia – po tych słowach się rozłącza, a ja oddycham z ulgą.

Staram się przygotować na to spotkanie, ale nie wiem za bardzo, od czego zacząć. Vilde jest specyficzna i jeśli powiem coś, co jej się nie spodoba, szanse na pomoc spadną do zera. Idę do kuchni i szukam ulubionej herbaty dziewczyny. Sprawdzam, czy mam cytrynę i miód, po czym kamień spada mi z serca. Niecałe czterdzieści minut później słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram dziewczynie, a ona wita mnie chłodnym spojrzeniem. Niechętnie cmoka mój policzek i ściąga płaszcz w kolorze pudrowego różu.

- Dziękuję, że przyszłaś – odzywam się pierwsza i delikatnie się uśmiecham.

- Nie szalej z entuzjazmem – wzdycha, ale widzę, że nie jest aż tak wściekła, jak się spodziewałam.

- Mimo wszystko dziękuję. Napijesz się czegoś? - Pytam, chociaż wiem, co zaraz usłyszę.

- Poproszę earl greya z łyżką miodu i odrobiną cytryny – uśmiecha się do mnie – muszę dbać o głos – kieruje się do salonu.

Chcę przewrócić oczyma, ale wiem, że nie mogę się zirytować. Dosłownie Vilde ma mnie w garści, chociaż sama o tym nie wie. Robię herbatę według jej zalecenia i niosę ją do salonu, gdzie blondynka wygodnie rozsiadła się w fotelu.

- Więc? - Pyta znad filiżanki, a potem upija łyk herbaty.

- Dałam ciała – kręcę głową. - Przepraszam cię za to, co napisałam. Nie wiem, co sobie wtedy myślałam – mówię zgodnie z prawdą.

- Ale skoro tak uważasz, to za co przepraszasz? - Pyta, odkładając filiżankę i przechylając delikatnie głowę. - Przepraszasz za to, co napisałaś, czy za to, że zostałaś na tym złapana? Bo to są dwie różne rzeczy.

- Za obie – odpowiadam pewnie. Nie powinnam była pisać takich rzeczy o swoich przyjaciołach i szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałam.

- Nie rozumiem tylko, dlaczego to opublikowałaś? - Kręci głową. - Chciałaś nas upokorzyć? Dać nauczkę?

- Nie opublikowałam tego – patrzę w jej oczy i błagam w myślach, by mi uwierzyła. - I o to chodzi.

- Nie rozumiem? - Przygląda mi się zdezorientowana.

- Ktoś to opublikował bez mojej zgody i wiedzy – podnoszę głos, bo zaczyna do mnie dochodzić, jak zostałam potraktowana.

- Kto?

- Nie wiem – wybucham. - Przepraszam – mówię, widząc, jak krzywi się przez mój wybuch. - Chodzi o to, że nikt nie wiedział o tym, że coś takiego istnieje. Pisałam to od dawna i tylko ja znałam hasło.

Skandal | SKAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz