Rozdział pierwszy

952 56 37
                                    

UWAGA, PRZECZYTAJ KONIECZNIE NOTKĘ NA DOLE! Oraz przeczytaj poprzednie trzy części mojej serii o Miraculum, o ile jeszcze tego nie zrobiłeś, jeśli chcesz zrozumieć treść czytanego właśnie opowiadania.

-ŻE CO CHCESZ ZROBIĆ?!- wrzasnęłam,  tupiąc ze złością nogą.  Damien siedział skruszony na różowym fotelu, a ja stałam nad nim z parą czerwonych szpilek w dłoni. Chłopak zwiesił głowę, w udawanym geście skruchy, jednak jego kasztanowe włosy nie zasłoniły do końca uśmieszku świadczącego o samozadowoleniu z niedawnego czynu.

Chciałam go rozszarpać.

-Przenieść się do twojej szkoły. Wszystkie dokumenty już załatwione. Od jutra chodzimy razem do klasy.- powiedział spokojnie, nadal nie unosząc głowy.

-Zwariowałeś?!- po raz kolejny krzyknęłam, wzburzona.

-Po pierwsze: uspokój się.- z tymi słowami siedemnastolatek wstał po czym złapał mnie za nadgarstek i nacisnął na niego, opuszczając moją rękę z wciąż gotowymi do użycia butami- Po drugie: pomyślałem, że skoro oboje mamy Miraculum łatwiej będzie zachować ową tajemnicę w sekrecie jeśli będziemy nawzajem kryć- złapał mnie za podbródek oraz uniósł go, tak bym została zmuszona do spojrzenia przyjacielowi w oczy. Chłopak uśmiechnął się do mnie niepewnie- Po za tym, nie chcę by znowu ktoś cię porwał.- poczułam rumieniec na policzkach. Trzeba przyznać iż zaimponował mi wówczas. Jednak nie mogłam pozwolić by kiedykolwiek dowiedział się jak duże zrobił na mnie wrażenie, ratując od gangsterów.

-I tak już chodzisz za mną krok w krok! Po co ci jeszcze stalkowanie w szkolnej ławce? - rzeczywiście, od pamiętnego wydarzenia szatyn stał się wręcz natrętny. Przychodził do mnie razem z brzaskiem słońca, eskortował do liceum i z powrotem, śledził każdy mój krok aż do wieczora, a wychodził dopiero gdy kładłam się do łóżka. I tak kilka dni pod rząd. Wprawdzie pochlebiało mi jego zainteresowanie, ale ile można?! Powoli zaczynałam tracić cierpliwość.

-No to umówmy się tak: zostawię cię w spokoju kiedy sobie tego zażyczysz w zamian za nie przekonanie swojego ojca do wywalenia mnie z twojej budy. - zaproponował, nadal nie puszczając mojego podbródka.

-To szantaż. - zauważyłam, nadal wściekła.

-Tylko propozycja. Jeśli wolisz zostać przy starym porządku...- uśmiechnął się przebiegle.

-Dobrze już dobrze!-przerwałam mu, szarpiąc się w tył- Niech ci będzie. Robię to tylko dlatego, że już mnie strasznie męczysz. - zastrzegłam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę jak źle to zabrzmiało. Jakbym za wszelką cenę chciała odwrócić jego myśli od choćby podejrzenia, że jednak podoba mi się myśl chodzenia z nim do szkoły. A przecież nie chciałam tego z całego serca!

Niebieskooki zaśmiał się tylko z rozbawieniem w odpowiedzi i poczochrał mnie po włosach. Natychmiast odepchnęłam jego rękę, martwiąc się czy nie zniszczył mi fryzury.

-Czyli ustalone. Wpadnę po ciebie jutro rano.- zabrał z oparcia fotela swoją skurzaną kurtkę, zarzucil ją na ramię i już wychodził, kiedy tknięty jakimś impulsem stanął. Odwrócił głowę w moim kierunku i nadal szczerząc się od ucha do ucha dodał:

-Tylko obiecaj: jeśli coś się będzie działo- natychmiast do mnie zadzwonisz, okej?- skinęłam głową, chcąc się go już pozbyć. Wyszedł, najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie. Owe zdarzenie rozproszyło mnie tak bardzo iż zapomniałam dodać, że do szkoły jeżdżę limuzyną.

Oraz zapomniałam iż chłopak doskonale o tym wie.

***

Dokładnie za piętnaście dziewiąta usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i otworzyłam. Zgodnie z przypuszczeniami stał tam Damien. Oczywiście, jak zwykle, wesoły oraz pełen energii do życia. Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się.

Miraculum 4-Młodzi strażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz