Rozdział ósmy

401 47 8
                                    

Minął tydzień od feralnego wystąpienia Kota w telewizji jako Pastereczki czy innej baletnicy, a moje stosunki z Nino się nie ociepliły. Wręcz przeciwnie: wszystko dążyło ku gorszemu. Nadal był na mnie wściekły z powodu tamtego sekretu. Nie odzywał się, nie reagował kiedy próbowałam przepraszać zwyczajnie mnie ignorował. Adrien(jako, że wrócił już do szkoły) wraz z Marinett patrzyli na ową sytuację z niepokojem, ale o nic nie pytali. Takie zachowanie zupełnie nie współgrało z charakterem Mari, ale byłam zbyt zaaprobowana własnymi usterkami, by zauważyć tę subtelną zmianę.

Chloe, Lila i Damien nadal wojowali na całego. Wszyscy już dawno przestali liczyć ile razy nasz trójkącik wojenny się pokłócił, czy kto zyskał ile punktów podczas potyczek. Nawet najsroższa z nauczycielek: chemiczka, przestała zwracać na nich uwagę. Każdy, bez wyjątku dopingował Chloe. Może i była zołzą, ale i tak lepszą od Volpiny. Zresztą nawet ślepy, by zauważył, że między nią i niebieskookim coś iskrzy. Rose nawet złożyła tajną grupę na facebooku -Chlomien, o której, oczywiście, wyżej wspomniani nie wiedzieli. Miała już ponad dwustu członków, więc musiało się załapać kilka osób spoza naszego  liceum. A liczba osób ciągle rosła.

Trwała właśnie nudna lekcja biologii. Druga pod rząd. Z samego rana. Takie katowanie uczniów powinno być zabronione. Nawet Rossi wraz z Bourgeois zamiast zwyczajowych świergotów podsypiały na ławkach. No bo kogo interesowałaby budowa kielicha kwiatu? Kwiaty się wącha i ogląda, ewentualnie podziwia, ale nie analizuje. To psuje całą frajdę.

Nagle usłyszeliśmy jakiś huk, zza ściany. Wszyscy, jak na komendę, spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Gabinet dyrektora-pomyślałam.

-Poczekajcie, dzieci. Zobaczę co tam się dzieje. - powiedziała do nas nauczycielka, po czym wyszła. Siedziałam jak na szpilkach. Czekałam kiedy wróci, o ile w ogóle miało do tego dojść. W końcu akuma mogła zaatakować...

Wtem powietrze rozdarł wrzask biologiczki, która gwałtownie wleciała do sali, zatrzaskując za sobą drzwi.

-To kolejny sługa Władcy Ciem.- poinformowała przerażona kobieta, a jakby na potwierdzenie jej słów w korytarzu rozległ się nieludzkie...huczenie? -Przez przypadek wypuściłam go na korytarz. On...zamienił naszego woźnego w kamień! Samym spojrzeniem! - oho, czyżby powtórka z Bazyliszka?- pomyślałam. Jednak jedno było pewne: nie mogliśmy wyjść na zewnątrz. Przynajmniej nie normalną drogą. A zostanie w klasie równało się z nieuniknionym atakiem przemienionego. Zebrani w sali zaczęli panikować. Każdy w typowy dla siebie sposób.

Musiałam coś zrobić. Skoro zbir nie wydostał się jeszcze ze szkoły istniała mała szansa, by informacja o napadzie trafiła do telewizji, czy internetu, skąd mogliby ją odebrać inni super bohaterowie i przybyć z odsieczą.

Nie.

Była jedna osoba zdolna mi pomóc. Jednak niestety: ta osoba nie chciała mieć teraz ze mną nic wspólnego. No i jeszcze Chloe oraz Damien, ale pierwsze z nich właśnie zaczęło kolejną jakże fascynującą kłótnie ze sławną kłamczuchą, podczas gdy Canejo próbował uspokoić je obie. Oczywiście, marnie mu szło.

Podeszłam do mojego ex. Ludzie...jak to okropnie brzmiało, nawet tylko w myślach. Zadawało wręcz namacalny ból. Mimo to uderzyłam ręką w ławkę, przy której siedział Nino, zwracając tym samym jego uwagę na siebie. Było to konieczne, gdyż zapalczywie mnie ignorował, udając, że zażarcie dyskutuje o czymś z Adreinem. Ale po minie Agresta widziałam, że nie bardzo ogarnia co się wokół niego dzieje, a tym bardziej nie słucha przyjaciela. Przez ułamek sekundy zastanowiło mnie czemu zielonooki tak uważnie wodzi wzrokiem za chodzącą w tę i z powrotem zamyśloną Marinette, jednak miałam ważniejsze rzeczy na głowie niż roztrząsanie ich romansu.

Miraculum 4-Młodzi strażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz