Rozdział czwarty

418 46 28
                                    

Chyba jako jedyna z zebranych rozumiałam co się naprawdę dzieje. I wiedziałam, że trzeba działać szybko. NAPRAWDĘ szybko.

-Szczęśliwy traf!- krzyknęłam, wyrzucając do góry jo-jo. Z powrotem w moich rękach wylądowała gumowa kaczka do kąpieli. Nie żeby mnie to jakoś szczególnie zaskoczyło. Już przywykłam do dziwacznych podarków od mojego Miraculum. Rozejrzałam się naokoło. Jak zwykle, odpowiedź zdawała się aż nazbyt oczywista: kaczka, biurko, krzesło, Czarny Kot, ręce oraz twarz nauczycielki.

-Kocie, krzesło!- krzyknęłam, pokazując przyjacielowi ręką w kierunku naszej przeciwniczki. Blondyn natychmiast uniósł przedmiot, wziął mocny rozmach i wycelował. Przedmiot poszybował w powietrzu i uderzył sługę Władcy Ciem ( stojącego już na nogach) w głowę. Zaskoczona zielonooka odchyliła się do tyłu. Żeby zachować równowagę musiała chwycić się krawędzi biurka, jednak tam już czekała podrzucona przeze mnie gumowa zabawka. Ręka Celine poślizgnęła się na przedmiocie, więc zdezorientowana kobieta chwyciła się drewna drugą ręką. A żeby to zrobić musiała wypuścić dziennik.

Zamachnęłam się jo-jo, by przechwycić siedzibę akumy, jednak nie dane mi było wziąć go rąk, ponieważ coś nagle przefrunęło przez pokój i przecięło linkę mojej broni, by na koniec wbić się w ściankę biurka, zaledwie kilka milimetrów od kobiety.

Mioszadełko. Najeżone kolcami.

-Nawet się nie waż.- syknęła w moim kierunku Pszczoła. Patrzyłam z przerażeniem jak odmieniona Chloe zmierza ku naszej przeciwniczce, nadal otumanionej po ciosie krzesłem.

-Ale co ty chcesz zrobić?- zapytał Kot, zaniepokojony.

-Zabić ją.- powiedziała spokojnie blondynka. Jej głos był tak przesiąknięty nienawiścią, że włoski na karku stanęły mi dęba.

-Nie możesz! Mamy ratować ludzi od Władcy Ciem, a morderstwo nie jest na to sposobem!- próbował przekonywać zielonooki.

-Ona zamordowała Damiena. Tylko spłacam dług.

-Jeśli pozbędziemy się akumy być może on...

-Być może?! To za mało! Muszę mieć pewność, a skoro jej nie mam pozostaje tylko zemsta!

-Przestań! Stój! Nie chcesz tego zrobić! Damien też by tego nie chciał.- nadal mówił blondyn. Na dźwięk ostatniego zdania niebieskooka zamarła po czym odwróciła się w jego kierunku, z wściekłym wyrazem twarzy. Tak przerażającej Chloe nie było dane mi zobaczyć nigdy wcześniej, ani później.

-Nie dowiem się czy by tego chciał, czy nie bo go zabiła!!!- wrzasnęła, a wokół jej postaci pojawiły się iskry. Dosłownie. Całe pomieszczenie nagle spowił mrok, tylko Pszczoła jarzyła się niczym latarnia, podczas gdy wokół niej trzaskały małe pioruny. Gdyby żal, smutek, czarna rozpacz, wściekłość, irytacja oraz wszelkie inne emocje miały cielesną formę wyglądałaby ona właśnie tak.

Panna Bourgeois odwróciła się do nas plecami i jedną ręką wyszarpnęła z biurka swoje mieszadełko, natomiast drugą przyciągnęła za przód kostiumu nauczycielkę do siebie. Przyłożyła jej broń do gardła, tak, że jeden z kolców celował w tętnicę.

Patrzyłam na ową scenę, pełna przerażenia, jednak już po chwili odzyskałam zdolność jasnego myślenia.

-Kocie, smoła. Na mój znak- szepnęłam do przyjaciela. Dzięki swoim wyostrzonym, zwierzęcym zmysłom usłyszał te słowa. Podczas gdy on odrywał od pasa jedną z kapsułek ja wycelowałam berłem w kierunku dwóch Francuzek. Wcisnęłam przycisk. Ku nim polecił jeden z ogników po czym kobietę oraz nastolatkę oddzieliła gęsta ściana dymu.

Córka burmistrza zaczęła kaszleć i odwróciła się do nas twarzą. Wtedy krzyknęłam:

-Teraz!- przygotowany zawczasu chłopak machnął ręką. Już po sekundzie blondynka miała całą twarz w czarnej mazi. Nic nie wiedziała. I o to chodziło.

W mgnieniu oka podbiegłam do biurka, pochwyciłam dziennik i kaczkę. Rozłamałam na pół to pierwsze. Ze środka wyleciał czarny motyl. Wzięłam urwane jo-jo i zatrzasnęłam je na zwierzęciu. Nie potrzeba było wiele, by ze środka wyfrunął biały motylek. Przez chwilę wodziłam za nim wzrokiem. Moment kiedy zło zostawało zażegnane zawsze mnie w pewien sposób rozczulał i lubiłam rozkoszować się tymi chwilami jak najdłużej, jednak wówczas miałam ważniejsze sprawy na głowie.

Wyrzuciłam do góry gumową zabawkę. Rozeszły się od niej różowe strumienie i przywróciły wszystko do normy.

Chloe siedziała na ziemi, już czysta, a jej strój został pozbawiony czarnych zawijasów. Siedemnastolatka wyglądała na nieco zdezorientowaną, zupełnie jak jej nauczycielka skulona przy biurku. Lisica nareszcie przestała recytować definicje neuronów i przeklinała pod nosem, że ominęła ją cała zabawa. Jak to Alya.

Niebieskooka nagle poderwała się na nogi i podleciała (skrzydła zdążyła wrócić na swoje miejsce w nienaruszonym stanie) do Damiena (dobrze jest wiedzieć kto kryje się pod maską królika, jednak mogłam sama się domyślić). Ukucnęła przy nim.

-Żyjesz? Powiedz, że tak. No powiedz! - krzyknęła zrozpaczona po czym zaczęła okładać nieszczęśnika po twarzy, jakby miała nadzieję, że tylko śpi.

Niestety...

...nie był to najlepszy pomysł, ponieważ szatyn jęknął i skulił się, zupełnie nie wiedząc co się dzieje. Pewnie nie pamiętał, że jeszcze sekundę temu był martwy. Widząc, że nastolatek się rusza jego przyjaciółka aż pisnęła  z radości, po czym zarzuciła mu ręce na ramiona. Zaskoczony ową reakcją niebieskooki wyprostował plecy, otarł kącik ust, gdzie nadal miał krew (jej widok niezwykle go zdziwił)  i również przytulił dziewczynę. Zaczęli coś tam między sobą szeptać, najpewniej Pszczoła właśnie tłumaczyła co się stało, jednak zapewne płacz mocno jej to uniemożliwiał (a zdecydowanie płakała, tyle, że tym razem ze szczęścia).

-Ktoś mi wyjaśni o co chodzi?- zapytała tubalnym głosem Lisica. Wszyscy spojrzeli na nią. Uznałam, że reszcie ekipy należą się jakieś wyjaśnienia, więc zaczęłam:

-Jak widzieliście, kiedy Królik umarł...

-Po pierwsze: Canejo, a nie królik. Po drugie: przecież żyję, więc nie mogłem umrzeć. Byłem tylko nieprzytomny.

-Nie oddychałeś.- wyszeptała Chloe. Przytulany przez nią chłopak zrobił wielkie oczy, zupełnie nie ogarniając sytuacji.

-...kontynuując temat, Pszczoła była tak załamana, że dopadła ją akuma.

-Co?!- wrzasnęła cała czwórka. Przewróciłam oczami.

-Widziałam, jak czarny motyl wnikł w ciebie.- skierowałam wypowiedź bezpośrednio do Bourgeois- A konkretnie w twoje serce.

-Ale...to w ogóle możliwe?- zapytała mnie blondynka.

-Najwyraźniej.

-Czyli, żeby pozbyć się akumy trzeba ją...zabić?- zapytał przerażony Kot.

-Nadal ją mam?!

-Wszyscy się zamknijcie i dajcie mi dokończyć! Normalnie, owszem, musielibyśmy cię zabić, chociaż podejrzewam, że udałoby się to cofnąć Szczęśliwą Biedronką. Jednak kiedy Canejo wróciło życie twoje negatywne emocje już nie miały racji bytu. Gdy zniknęły zabrały ze sobą owada Władcy Ciem. Niech dzisiejsze wydarzenie będzie dla was przestrogą. Możecie już wracać do domów.

-Em, Biedronko?- powiedział do mnie przyjaciel kiedy reszta (łącznie z wyprowadzoną przez Alyę nauczycielką) wyszła.

-Tak?

-Widzisz, myślałem, że będzie dzisiaj czas by powiedzieć im, że zostaliśmy nowymi strażnikami. A w ramach dowodu wziąłem ze sobą wszystkie pozostałe Miarcula ze skrzyni.

-Co zrobiłeś?!

-Myślałem, że to dobry pomysł. Zapiąłem je w kieszeniach, więc nie było szansy żeby wypadły, ale...

-Ale?!

-Zgubiłem Miarculum Żółwia.

CDN


Miraculum 4-Młodzi strażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz