Rozdział dziewiąty

399 44 17
                                    

Walka zakończyła się naszym zwycięstwem. Jak zwykle. W sumie głupio by było gdybyśmy przegrali sześć na jednego, prawda? Chociaż z drugiej strony tak liczna drużyna ma też swoje minusy. Na przykład to, że jest straszny tłok i nie zawsze masz co ze sobą zrobić. Czego świetnym przykładem było właśnie starcie z P. Sową, czyli naszym przemienionym dyrektorem, który z jakiegoś powodu oprócz wyglądu ptaka miał jeszcze bazyliszkowe spojrzenie. Nino, który po raz pierwszy brał udział w akcji chyba chciał się wykazać, bo własną tarczą stłukł gościa na kwaśne jabłko, zostawiając Biedronce tylko złapanie akumy. A ja i Marinette wpadliśmy do sali zaledwie minutę po nim, razem  z Alyą. Damien i Chloe zdążyli na finał potyczki. Pewnie znowu się o coś kłócili, albo mieli Lilę na karku.

Po misji moja pani kazała mi wyprowadzić mężczyznę na korytarz, by chwilę potem zarządzić w klasie małe zebranie super bohaterów. Nieźle się sprawdzała w funkcji naszego przywódcy. Brunetka usiadła na biurku. Stanąłem obok niej, czując, że tam właśnie jest moje miejsce. Najwyraźniej pozostali rozumieli działający system funkcji, gdyż zajęli miejsca na ławkach, czekając co usłyszą.

-Posłuchajcie, musimy ogarnąć ten chaos - zaczęła fiołkowooka. - Po pierwsze: nie możemy wszyscy sterczeć przy jednym złoczyńcy, bo bardziej sobie szkodzimy niż pomagamy. Dlatego podzielimy się na trzyosobowe drużyny.  Jako, że ja i Czarny Kot jesteśmy najbardziej doświadczeni obejmiemy przywództwo. Pszczoło, Canejo, będziecie pod dowództwem Kota.- oboje skinęli głowami.- Ja zajmę się Lisicą i Żółwiem. Oczywiście będę obecna podczas każdej misji, żeby przechwycić akumę, ale bezpośrednio do walki wtrącam się tylko u swojej ekipy lub podczas nagłego wypadku. Rzecz jasna, jeśli zajdzie taka potrzeba, wezwijcie wsparcie. Wszystko jasne?- wiedziałem czemu tak nas podzieliła. Chloe i Damien świetnie razem współgrali, więc nie zapowiadało się bym miał mieć z nimi wiele roboty. No i oboje już od jakiegoś czasu ratowali Paryż. Jak zwykle, moja lady wzięła na siebie trudniejsze zadanie. Czego najlepszym dowodem było kolejne zdanie Nino:

-Nie możemy zostać podzieleni inaczej?- zapytał, znacząco spoglądając na swoją ex. Ta skuliła się pod jego spojrzeniem, jakby miała coś na sumieniu. Alya opowiedziała całą historię Biedronce, a ona przekazała każde słowo mi. Wiedziałem jak się przedstawia sytuacja.

-Nie - powiedziała siedemnastolatka stanowczo.- Druga sprawa: patrole. Zastanawiałam się nad nimi od jakiegoś czasu, jednak wcześniej nie było nas dość wiele, by ów plan urzeczywistnić. Jak wiecie nocą zwykle nie ma wielu złoczyńców, ale gdy już się tacy pojawiają zwykle rozrabiają do rana, kiedy to zauważa ich telewizja, informując nas tym samym o zagrożeniu. Jednak właśnie po zmroku ma miejsce najwięcej kradzieży, porwań czy morderstw. Im też powinniśmy zapobiegać w miarę możliwości. Posłuchajcie, zostały mi tylko trzy minuty do przemiany. Szybka decyzja: zgadzacie się na patrole?- wszyscy skinęli głowami.- Więc Kot będzie wam codziennie rozsyłał rozkład, który wcześniej ułożę. Musicie mieć zawsze telefony w pogotowi, gdyby zaszła nagła sytuacja, gdzie bylibyście potrzebni. Ostatnia sprawa: tajemne tożsamości.

Pozostała czwórka zamarła. Tylko ja wiedziałem o co chodzi, gdyż przeprowadziliśmy na ten temat dyskusję telefoniczną z Marinette.

-Zastanawiałam się, czy nie byłoby łatwiej gdybyśmy wszyscy znali się również tak...normalnie. Ułatwiłoby to wiele rzeczy. Oczywiści, jako strażnicy, znamy tożsamości każdego z was, oprócz naszych nawzajem. Z tego co zdążyłam zauważyć Pszczoła wraz z Canejo już dawno odkryli kim są pod maskami, zupełnie jak Lisica do pary z Żółwiem. Ta pierwsza wie również kim jest wcześniej wspomniana para. Nie wiem czy każde z was chce, by reszta o nim wiedziała. Dajcie mi znać sms-em. Proszę, załatwcie to jak najszybciej. Rozstrzygniemy ową kwestię przy najbliższej okazji. Teraz muszę już iść. Trzymajcie się. - zeszła  z biurka, jakby automatycznie przytulił mnie na pożegnani,pomachała innym, po czym wyszła  ze szkoły.

***

Mój budzik zadzwonił. Z wisielczym podejściem zwlekłam się z łóżka. Nie wiedziałam co mnie podkusiło żeby wybrać sobie akurat najgorsze godziny patrolu: od północy do czwartej rano. Miałam czuwać razem z Lisicą. Chciałam z nią pogadać. Jej kłótnia z  Nino nie tylko mogła utrudnić ich współpracę podczas misji, ale jeszcze zniszczyć cudownie rokujący związek. Ta dwójka wydawała się wręcz stworzona dla siebie. Nawet mimo sprzeczki było widać, że im na sobie zależy. Nie mogłam pozwolić, by coś takiego przepadło. Dlatego przydzieliłam Kota do ex mojej BFF i kazałam mu z nim ostro porozmawiać, tak, by przemówił chłopakowi do rozumu.

Blondyn wpadł do mnie o dziewiętnastej. Znaczy do Marinett. Powiedział, że nie chce stracić przyjaźni jaką zdobył w Chinach. To było...miłe. Oglądaliśmy razem brazylijskie melodramaty. Takie krótkie oderwanie od rzeczywistości zrobiło mi na dobre: trochę się zrelaksowałam. Odkąd zostaliśmy strażnikami cały czas chodziłam jak na szpilkach, martwiąc się to o to, to o tamto, w wyniku czego zarwałam kilka nocy. Czas spędzony z  zielonookim uspokoił mnie do tego stopnia, że zasnęłam podczas oglądania. Chłopak musiał przenieść mnie na łóżko.

Dlaczego Nino i mój partner mieli patrolować akurat od dwudziestej do północy, skoro mogli jeszcze zgarnąć poranne godziny (4-8 rano)? Miałam w tym konkretny cel. Otóż łatwiej było rozmawiać kiedy człowiekowi nie chciało się spać, a powieki same nie opadały. No i jeszcze odkąd Chloe i Damien przychodzili razem do szkoły zwykle się spóźniali. Uznałam, że jeśli już na pięć godzin przed lekcjami będą hasali po mieście może wreszcie zdążą przed dzwonkiem.

Przynajmniej nie musiałam martwić się zmianą ubrania. Uczesałam tylko włosy, umyłam zęby i opłukałam twarz zimną wodą ,w nadziei, że to pomoże mi się rozbudzić. Niestety, nie pomogło. Potem już tylko transformacja. Na podwórku robiło się coraz zimniej. nadchodziła zima. Dlatego mój kostium, składający się w dużej mierze  z sukienki, okazał się stanowczo za lekki, na mroźną noc w Paryżu. Lecz musiałam jakoś wytrzymać.

Spotkaliśmy się całą czwórką w umówionym miejscu. Czyli na wieży Eiffla. Chłopcy mieli nam przekazać pieczę nad miastem. Czyli po ludzku upewnić się, że nie złażą z patrolu, kiedy my jeszcze nie przybyłyśmy. Rzecz jasna, przybyłam na miejsce ostatnia.

Nino i Alya stali jak najdalej od siebie, więc uznałam, że blondyn (sterczący między fochniętą dwójką) nie dogadał szatynowi. Swoją drogą kostium Lisicy uległ zmianie po dołączeniu do drużyny jej byłego chłopaka. Kombinezon zastąpiła sukienka (co Miracula mają z tymi sukienkami?!). Góra składała się obcisłego pomarańczowego materiału z białym fragmentem z przodu, ilustrującym brzuszek lisia. Jednak mogłam dostrzec tylko fragment tej góry, gdyż zasłaniała ją narzuta sięgająca do łokci, w ten sam wzór. W pasie Alya miała przewiązaną pomarańczowo-brązową szarfę ombre , za którą wetknięto flet. Pewnie kolejna broń. Dół kreacji miał już jednakowy kolor, jednak zdecydowanie nie długość. Przód spódnicy sięgał nad kolana, podczas gdy tył prawie kostek. Wyglądało to dość ciekawie w połączeniu z białymi legginsami, zasłaniającymi nogi oraz brązowymi, skórzanymi butami do połowy łydki. Jedynie maska,ogon i uszy nie uległy zmianie. Natomiast włosy dziewczyny zyskały białe końcówki, zamiast rudych. Zaś oczy dziewczyny wyglądały identycznie jak Kici, tyle, że miały złotą barwę.

Cała się trzęsłam z zimna, jednak byłam zbyt senna, by zwrócić na to uwagę. W moim imieniu zainteresował się owym faktem blondyn. Miał na sobie pomarańczową zimową kurtkę. Jeden mądry-pomyślał o niej zawczasu. Pewnie wychodząc z domu przewidział, że zmarźnie. Obiecałam sobie następnej nocy też zabrać jakieś okrycie.

Siedemnastolatek podszedł do mnie i złapał za trzęsące się dłonie. Kiedy oddychał z jego ust unosiła się para, wyraźnie widoczna jako biały obłoczek.

-Jesteś lodowata.- skwitował, by chwilę później zdjąć swoją kurtkę i narzucić mi ją na ramiona. Normalnie bym zaprotestowała, jednak jak już wspomniałam, byłam nieźle śpiąca. Dlatego nie zareagowałam zarówno na to jak i na fakt,że nastolatek dał mi buziaka w czoło, szepcząc:

-U nas było spokojnie. Tak swoją drogą wyglądasz uroczo. - chwilę potem zniknął w ciemności. Nino szybko poszedł  w jego ślady, uprzednio zostawiając mulatce na poręczy swoją zieloną, skórzaną kurtkę, która stanowiła oryginalny element jego kostiumu.

Zapowiadała się długa noc.

CDN

Miraculum 4-Młodzi strażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz