Rozdział drugi

508 53 34
                                    

Lila czepiła się nowego ucznia jak rzep psiego ogona. Chodziła za nim na każdej przerwie, mimo miażdżącego wzroku Chloe. Swoją drogą ta druga zdawała się ową sytuacją bardziej wkurzona niż sam Damien. Ciekawił mnie dlaczego. A raczej: co łączyło tę dwójkę? Pamiętałam jak blondynka opowiadała mi o nim na balu maskowym. Wówczas zdawał się jedynie jakimś znajomym, którego zabrała bardziej dla zaimponowania innym niż przez wzgląd na prywatne stosunki. Coś musiało się zmienić od tamtego czasu.

Szatyn zdecydowanie nie patrzył na nią jak na byle jaką znajomą, a córka burmistrza zdawała się być względem kolegi jeszcze bardziej zaborcza niż w stosunku do Adriena. A takie rzeczy nie zdarzają się często. Nawet Sabrina nie bardzo ogarniała sytuację, a co dopiero reszta klasy. Słowne potyczki Lili, Chloe i Damiena stały się szybko największą atrakcją dnia. Wprawdzie nawet Max nie mógł ustalić kto właściwie po kim jedzie, ale i tak było zabawnie. Trwałą akurta lekcja francuskiego, gdy niespodziewanie wybuchła kolejna wojna, spokojnie mogąca nosić miano światowej:

-Lila, nawet nie próbuj! - warknęła na cały głos panna Bourgeois, widząc jak zielonooka przymila się do Damiena. Praktycznie wisiała mu na ramieniu, co nastolatkowi wyraźnie nie leżało.

-A niby jak mnie powstrzymasz? Tym razem twój godny pożałowania status społeczny na niewiele się przyda.

-Ciekawe czy powiesz to samo gdy zadzwonię do ojca?

-Dzwoń, dzwoń. On i tak nic nie zmieni. Żeby ci pomóc musiałby nagle wynaleźć sposób na przeszczep twarzy, bo z twoją mordą już nic nie da się zrobić, więc nie oczekuj, że jakiś facet zwróci na ciebie uwagę, mając tuż pod nosem mnie.- mocne, uznałam. Jednak znałam Chloe na tyle dobrze, by wiedzieć, że po takiej zniewadze nie odpuści.

-Tobie nawet przeszczep nic by nie dał. - odpyskowała blondynka. Wygrała rundę.

-Dziewczynki, natychmiast przestańcie, albo zawołam dyrektora! - wtrąciła się zdenerwowana całą sytuacją nauczycielka. Jednak siedemnastolatki nie zwracały na nią uwagi.

-Nie udawaj. Przecież wszyscy wiedzą, że właśnie z powodu szpetnej gęby nakładasz zawsze tyle warstw tapety. - odbiła piłeczkę.

-U ciebie make-up przyrósł już do skóry. -wtrącił się nagle niebieskooki. Wszyscy zamarli, zaskoczeni. Głównie chłopcy, którzy an jego miejscu byliby wniebowzięci. Przecież nie codziennie dwie najpiękniejsze dziewczyny w szkole walczą o jednego faceta. Jednak nowy uczeń od początku nie pozostawiał wątpliwości czyją stronę trzyma. 

-Macie się wszyscy uspokoić! - znowu próbowała ingerować pani Bustier. Po raz kolejny została zignorowana.

-Nie jesteś bystrzejsza od wody w kiblu!

-Ubierałaś się w śmietniku?

-Ile kotów już uciekło na twój widok? - wykłócały się tak bez końca i nikt nie był w stanie im przerwać. Nawet sam dyrektor, który nagle wszedł do sali, zobaczyć co powoduje taki hałas, który zapewne było słychać już na korytarzu. Stał kilka chwil, patrząc na dziwaczną scenę: dwie uczennice stojące już nos w nos, na środku klasy obrzucając się wyzwiskami, Alix z Kimem zapisujących im punkty na tablicy, resztę klasy wydając okrzyki za każdym razem, gdy któraś z dziewczyn naprawdę mocno pojechała po drugiej, czyli co chwilę, szatyna próbującego je rozdzielić oraz kobietę starającą się uspokoić całe towarzystwo.

-Czyli tak przedstawia się sytuacja?- powiedział cicho, na co wszyscy, jak jeden mąż, zamarli.

-Jak widzę, nie radzi sobie pani za bardzo. Akurat w moim gabinecie siedzi mężczyna szukający zatrudnienia jako nauczyciela języka francuskiego. Chciałem go odprawić lecz widzę, że młodzież przyda się ktoś...bardziej kompetentny.

-Co?- zapytała słabo Celine.

-Zostałaś zwolniona. Jutro już tu nie przychodź, po lekcjach wręczę ci wypowiedzenie oraz ostatnią premię.- dodał staruszek, po czym wyszedł. Przez chwilę w całym pomieszczeniu trwałą cisza, nikt nie miał odwagi się ruszyć. Po policzku wychowawczyni spłynęła łza. Po chwili Bustier siedziała już plecami oparta o biurko, szlochając z twarzą ukrytą w dłoniach. Wszyscy zebrani obserwowali to wstrząśnięci, łącznie ze mną. Ta zawsze uśmiechnięta oraz pozytywna osoba zatapiała się w rozpaczy.

Nagle nauczycielka uniosła głowę, a jej oczy otaczała obwódka w kształcie motyla. Zbyt dobrze znałam ten znak.

-Musimy uciekać! Zaraz przemieni się w złoczyńcę!- krzyknęłam. Rzeczywiście, ciało kobiety zaczęła pokrywać czarna masa. Zarejestrowałam jedynie iż odchodzi od trzymanego w jej ręce dziennika nim wybiegając na zewnątrz tłum pociągnął mnie za sobą na korytarz.

Kiedy wszyscy inni pędzili do głównych drzwi ja skierowałam się ku łazience. Jednak zanim tam dotarłam drogę zastąpił mi chłopak w kostiumie super bohatera. Tyle, że nie był to Czarny Kot.

-Musisz uciekać. My się wszystkim zajmiemy. - powiedział.

-My?- zapytałam zaskoczona, ponieważ poza nim nie dostrzegłam nikogo innego. Lecz już po chwili do szatyna podleciała Pszczoła.Trudno było uwierzyć, że pod tą czarno-żółtą maską kryła się córka burmistrza. Jako właścicielka Mioszadełka zachowywał się zupełnie inaczej. Jednak od  naszego ostatniego spotkania zmienił się też jej kostium. Skrzydła zyskały na wielkości oraz zdobił y je cienkie, srebrne zawijasy. Na nogach siedemnastolatka nosiła czarne baleriny oraz rajstopy w paski. Chyba nie muszę mówić jakiej były barwy. Sukienka Pszczoły miała czarną spódnicę-bombkę oraz bufiaste rękawy. Ręce pozostawały całkowicie odsłonięte, tylko klatkę piersiową oraz plecy opinał materiał w ten sam wzór co rajstopy.Miejsce wysokiego kucyka zajął uroczy koczek z którego oprócz grzebienia wystawały srebrne szpile. Domyśliłam się iż stanowią kolejną broń, zupełnie jak flakonik ze złotym płynem przymocowanym do pasa. Przez chwilę zastanawiałam się skąd owa zmiana, jednak odpowiedzią musiało być pojawienie się nastolatka w króliczym przebraniu. Najwyraźniej Miraculum Pszczoły uznało go za jej ucznia.

   Niebieskooka jedynie skinęła głową, a już oboje pędzili w kierunku otwartych na oścież drzwi do klasy. Korzystając z okazji wbiegłam do jednej z kabin w łazience, po czym wyjęłam telefon komórkowy. Wyszukałam kontakt Mój Kotek, pod którym krył się Czarny Kot. W końcu gdyby ktoś trafił na nazwę Chat Noir musiałabym się gęsto tłumaczyć. Wystukałam na prędce esemesa:

Ja: Przybądź jak najszybciej do College Francoise Dupont. Akuma.

Mój Kotek: Mam szlaban na wychodzenie z domu. Nie wiem czy dam radę się wyrwać.

Ja: No trudno, sama dowiem się kim jest nowy, przystojny super bohater. Chyba jest jakimś modelem, bo takie z niego ciacho...

Mój Kotek: NIE PODCHODŹ DO NIEGO! BĘDĘ ZA TRZYDZIEŚCI SEKUND!

Uśmiechnęłam się do ekranu. Wprawdzie zagrałam trochę nieczysto, ale to miała być nasza pierwsza akcja jako strażników. Może byłam zbyt sentymentalna, ale nie chciałam by ją przegapić. Zwłaszcza, że trzeba było załatwić kilka spraw z resztą ekipy.

-Tikki, kropkuj!

CDN


Miraculum 4-Młodzi strażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz