-Wchodź, szybko!- rozkazałam mojemu chłopakowi, praktycznie wpychając go do domu. W środku byli tylko babcia oraz tata i bardzo mi zależało żeby żadne z nich nie zobaczyło Nino w stroju żółwia. Już domyśliłam się o co chodzi z tym całym "dziwactwem" jak je określił i wiedziałam, że trzeba działać szybko.
Pociągnęłam go za rękę i przebiegliśmy korytarzami z prędkością błyskawicy, przy okazji prawie wpadając na stolik. Wpadliśmy do mojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam je na klucz, po czym głośno wzięłam oddech, ciesząc się, że nikt nas nie przyłapał.
-Co ty robisz?- zapytał nastolatek. Wyglądał na nieźle zdezorientowanego. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Miałam akurat straszny bałagan: wszędzie walały się kartki, ubrania, naczynia czy długopisy. Chłopak na dłużej zatrzymał wzrok na staniku zwisającym z krzesła. Przeklęłam w duchu. Powinnam była tu posprzątać już dzień wcześniej, ale jak zwykle, byłam na to zbyt leniwa. Oto moja kara-ośmieszenie w oczach ukochanego.
-To twój pokój?- zapytał w końcu, z lekkim niedowierzaniem. Zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej go tu nie wpuszczałam, wstydząc się, tego, że mieszkam w takiej kitce. Jeżeli wpadał zwykle siedzieliśmy w salonie, skąd uprzednio wypraszałam całą rodzinkę, co i tak na niewiele się zdawało, bo potem wszyscy obserwowali nam przez szpary w drzwiach, lub podsłuchiwali za ścianą. Dlatego wolałam spotykać się w kawiarniach, parku czy innych takich miejscach.
-Tak.- odparłam pochmurno, co powstrzymało ciemnowłosego przed jakimkolwiek komentarzem. Zawisła nad nami ciężka atmosfera, którą musiałam jakoś przerwać, więc zmieniłam temat:
-Opowiedz dokładnie co się stało. -powiedziałam siadając na krześle, czyli jedynym wolnym skrawku przestrzeni w całym pomieszczeniu. Złotooki po chwili wahania przełożył część bluzek i usadowił się na łóżku, by chwilę później zacząć swoją opowieść:
-Kiedy wybiegaliśmy dziś wszyscy ze szkoły zobaczyłem na schodach jakiś przedmiot. Byłem pewien, że ktoś zapodział jakąś spinkę do włosów, czy coś, więc podniosłem przedmiot z ziemi. To była bransoletka ze skorupą żółwia. Uznałem, że musi być czyjąś pamiątką z wakacji, np. Afryki. Już chciałem krzyknąć do nadal wybiegającego ze szkoły tłumu i zapytać czy ktoś tego nie zgubił, ale wtedy poczułem coś na plecach. Spojrzałem,a tam...nie uwierzysz mi,ale trudno. Na moim ramieniu siedział kosmita! Mały, zielony i z żółtymi, wielkim oczami. Serio! Tak się przestraszyłem, że krzyknąłem, zrobiłem kilka kroków do tyłu i spadłem ze schodów. Chyba trochę się potłukłem, jednak myślałem tylko o tym jak pozbyć się owego stworka. Próbowałem je strzepnąć, uderzyć , nawet rzucałem w nie butem, lecz umaiło latać i robiło niezłe uniki. Coś jeszcze krzyczało! Wyobrażasz sobie?! Ludzie zdążyli już uciec i na szczęście nikt nie wdział tej sceny, bo jeszcze uznaliby mnie za wariata. Spanikowany, że nic nie skutkuje, zdecydowałem się na ucieczkę. Ale ten stwór mnie gonił, nadal wrzeszcząc, aż do momentu kiedy trafiłem na ślepą uliczkę. Istotka się do mnie zbliżała 9i nadal nadawała. Powiedziała coś w stylu: "Weji, wdziej skorupę!". Automatycznie to powtórzyłem, nawet nie myślałem nad tym co mówię. Chyba to było jakieś kosmiczne hasło, bo nagle rozbłysło zielone światło, oślepiając mnie na moment. Gdy zgasło miałem na sobie właśnie to wdzianko. Próbowałem je zdjąć, ale się nie dało! Co aj mam zrobić?!- patrzyłam na jego twarz, pełną załamania oraz szoku, po czym wybuchłam gromkim śmiechem. Tak się śmiałam, że prawie spadłam z krzesła, ale powstrzymała mnie przed tym myśl, że wylądowałabym w misce z spleśniałym mlekiem po płatkach.
-Ludzie...nie wytrzymam...ty serio...nie no!- wydusiłam w końcu, trzymając się za brzuch i ocierając łzy. Chłopak patrzył na mnie z wyrzutem.
-Nie wierzysz mi.- zarzucił, wściekały.
-Wierzę, wierzę, tyle, że źle zrozumiałeś całą sytuację.
-Jak to?
-Dojdę do tego. Jednak najpierw mi powiedz czy założyłeś tę bransoletkę.
-Tak. Zaraz po tym jak zacząłem uciekać. Nie chciałem jej zgubić. - odparł, niepewny do czego zmierzam.
-W takiem razie zaraz ci coś pokażę. Eddy!- krzyknęłam na całe gardło. Moje Kwami wyleciało z torby rzucone w kąt sypialni, przecierając fioletowe oczka.
-Po groma znowu mnie budzisz? Jeżeli nie będę spał przynajmniej dziesięć godzin dziennie to moje futerko straci na połysku.
-Sypiasz dwadzieścia godzin na dobę.- wytknęłam mu, podczas gdy mój chłopak zastanawiał się do z kim gadam. Jeszcze nie zauważył stworzonka unoszącego się za jego plecami.
-Ty śpisz tylko dziewięć i wyglądasz koszmarnie. Spójrz tylko w lustro.- nadal wykłócała się mini-lis. Po źródle głosu Nino zlokalizował gdzie jest mój rozmówca. Odwrócił głowę. Gdy tylko dostrzegł strażnika naszyjnika Lisicy wrzasnął przeraźliwie.
-Tego jest więcej! Inwazja!- złapał mój but, akurat walający się na ziemi i rzucił nim w istotkę. Ta zrobiła unik, zakrywając łapkami niesamowicie wielką głowę, po czym krzyknęła:
-Za co?!
-Człowieku, uspokój się! To moje Kwami!- skarciłam złotookiego, chwytając go za nadgarstek, gdyż już brał zamach, by po raz kolejny zaatakować moją tenisówką stworka. I coś mi mówiła, że tym razem by nie spudłował.
-Twoje co?- zapytał tępo. Więc wyjaśniłam mu wszystko od podstaw. Eddy schował się za mną, nadal przerażony nagłym atakiem. Wiedziałam, że jako pamiętliwy lisek zapomni to nowemu posiadaczowi Miraculum za bardzo długi czas i to po wcześniejszej zemście. Kiedy skończyłam mówić siedemnastolatek patrzył się na mnie chwilę bez słowa, by sekundę później wybuchnąć:
-I nic mi nie mówiłaś?!
-Ale...
-Nie przyszło ci do głowy, że chciałbym wiedzieć, iż moja dziewczyna jest super bohaterką?! Myślałem, że mi ufasz!
-Ufam, ale Eddy mówił, że to tajemnica...
-Ja nie mam przed tobą tajemnic!
-Chciałam ci powiedzieć, ale nie mogłam!
-Nie mogłaś?! O czym jeszcze mi nie mówisz?!
-Coś sugerujesz?!- oboje już staliśmy, w wyzywających pozach, jedno wściekłe na drugie.
-A niby skąd ten pomysł?!-ironizował. Nie miał chyba na myśli...jak on śmiał?!
-Wyjdź! Natychmiast!
-Z wielką przyjemnością!- chwilę później trzasnął drzwiami i już go nie było. Usłyszałam jeszcze jak mówi:
-Weji, zdejmij skorupę.- wyjaśniłam mu, że to najprawdopodobniej hasło odmieniające. Przez szpary w drzwiach dostrzegłam zielone światło, więc wiedziałam, że się udało. Jednak zamiast być dumna z Nino, że mu się udało usiadłam na łóżku i oparłam brodę o dłonie.
Poczułam łzy na policzkach. Nigdy nie płakałam. Jednak teraz miałam powód, gdyż owa kłótnia nie pozostawiała wątpliwości, że nie byliśmy już parą.
CDN
CZYTASZ
Miraculum 4-Młodzi strażnicy
FanfictionBiedronka i Czarny Kot w końcu wracają do Paryża, jednak już nie jako te same osoby Na ich barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność: opieka nad Zbiorem Chińskich Miraculi, co już samo w sobie jest ogromnym wyzwaniem, jednak los, jak zwykle, lubi je...