Minęły dwie godziny, czyli zaledwie połowa wyznaczonego czasu. Niebo przybierało coraz jaśniejsze barwy- zbliżał się świt. A ja nadal odnosiłam wrażenie, iż zamiast mózgu mam zgniłą kapustę, na dodatek stroniącą od współpracy. Miałam nadzieję, że spacer po dachach paryskich domów w otoczeniu chłodnego powietrza rozbudzi mnie, jednak jedynym co otrzymałam okazały się czerwony nos, policzki i uszy. Musiałam to w końcu przyznać: najważniejszą w życiu rozmowę z Alyą przeprowadzę nie kontaktując. No trudno. Takie życie.
-Możemy usiąść?- zapytałam. Nastolatka zapewne uznała, iż się zmęczyłam, a ja nie zamierzałam wyprowadzać jej z błędu. Przykucnęłyśmy ramię w ramię, drżąc z gęsią skórką pokrywającą całe ciało, na jakimś murku. Było z niego widać całe miasto, rozświetlone blaskiem padającym z okien. Mocniej otuliłam się kurtką Kota, zapinając ją pod samą brodę. Była niesamowicie ciepła, gdyż wewnętrzną warstwę tworzył polarowy materiał. Uśmiechnęłam się na wspomnienie jej właściciela. Wywoływał w moim sercu niesamowity zamęt, którego w żaden sposób nie mogłam nazwać, czy tym bardziej ogarnąć, lecz nie zmieniło to faktu, iż się o mnie troszczył jak mało kto. W przeciwieństwie do pewnego modela...
-Musimy porozmawiać- zaczęłam. Na dźwięk owych słów mulatka drgnęła, po czym spojrzała na mnie lekko przestraszonymi oczami. Co wywołało u niej taką reakcję? Sądziłam, że tylko faceci mają wbudowany sygnał alarmowy na wypowiedziane przeze mnie słowa. Może szatynka bała się, że odwołam ją z funkcji super bohaterki lub ochrzanię, za spapranie jakiejś misji? Zupełnie nie miała ku temu powodów. Spisywała się doskonale, jednak znając jej chorobliwe ambicje i tak uważała, że zawalała na każdym kroku. Cała Alya. - Chodzi mi o ciebie i Nino.
Dziewczyna jęknęła. Najwyraźniej każde wspomnienie o byłym powodowało niejaki ból. Rozumiałam to. Tak świetnie do siebie pasowali, gdy razem przebywali otaczała ich ta specyficzna aura, charakteryzująca dwie połówki tego samego serca. Rozstanie w tym wypadku musiało sprawić obydwojgu wiele przykrości, ale najwyraźniej żadne nie wiedziało jak wrócić do tego co było wcześniej. Tym miałam zająć się ja.
-To już skończone, okej?- powiedziała dobitnie, jednak poznałam po jej głosie, że nadal ma nadzieję. -Definitywnie i ostatecznie. On nie chce mnie znać...- zakończyła cicho, wpatrzona w malowniczą panoramę. Przyglądałam się jej twarzy, nieruchomej jak wyrzeźbionej w marmurze. Dopiero widząc pojedyncze łzy mknące szybko po policzkach, rozmazując makijaż, zdałam sobie sprawę jak poważna jest sytuacja.
Moja przyjaciółka nigdy nie płakała.
N I G D Y
Krzyczała, wściekała się, ignorowała ludzi, zbywała ich, maskowała wszystko żartem: jak najbardziej. Jednak po raz pierwszy w życiu widziałam, żeby się rozkleiła. Zawsze ja robiłam za tą, która się mazgai i potrzebuje wsparcia, zaś złotooka szła przez życie z dziarską miną, ładując się wszędzie z buciorami i wprowadzającą swoje zasady. Nieoczekiwanie role się odwróciły. Wiedziona kobiecą intuicją objęłam ją. Przypadkowemu przechodniowi, gdyby się taki napatoczył, mogłoby się wydawać, że w nijaki sposób ów gest wpłynął na siedemnastolatkę, jednak ja widziałam, że odblokował w niej wszelkie zawory. Wcześniej próbowała się opanować, zdusić emocje i nie czuć bólu, jednak pod wpływem czyichś wspierających ramion już nie wytrzymała. Łzy lały się wartko, choć twarz ich właścicielki nadal pozostawała niewzruszona.
Nagle szatynka zmarszczyła brwi, zaciskając powieki oraz wyginając usta. Pochyliła głowę, żeby ukryć szloch, zaś całym jej ciałem wstrząsnęły dreszcze. Dałam jej się wypłakać. potrzebowała tego. Każdy czasem potrzebował. Te całe pocieszanie w stylu: "Wszystko będzie dobrze", "No już, nie załamuj się", "Nic się nie stało" było stryczek warte. Po co na siłę się uśmiechać skoro w środku władzę obejmują czarne emocje? Trzeba się ich pozbyć, nie ukrywać pod sztucznym uśmiechem. Choć nie wszyscy to rozumieli...
CZYTASZ
Miraculum 4-Młodzi strażnicy
FanficBiedronka i Czarny Kot w końcu wracają do Paryża, jednak już nie jako te same osoby Na ich barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność: opieka nad Zbiorem Chińskich Miraculi, co już samo w sobie jest ogromnym wyzwaniem, jednak los, jak zwykle, lubi je...