29

4.4K 229 50
                                    

Poniedziałek zmora każdego nastolatka na świecie. Cholerna szkoła musi istnieć i tacy idioci, ups. W przyszłym tygodniu na szczęście mamy tygodniową przerwę bo są jakieś egzaminy, dobrze dla mnie. Również w przyszły  tygodniu przyjeżdża moja przyjacółka z Los Angeles, nie widziałam jej pół roku i ciesze się, że mogę znów ją zobaczyć. Tym sposobem i ona będzie na bankiecie  w przyszły poniedziałek, nie będę sama. 

Weszłam do kuchni juz ubrana i naszykowana do szkoły, chcę już wakacjie aby świetnie spędzić je z Kate jak za dawnych czasów. 

Ciekawe czy Leondre dziś też da mi spokój, nie mogę się przy nim tak zachowywać, jeszcze coś mi zrobi.

                                                    *

Wchodząc do budynku zauważyłam, że jestem dziś wyjątkowo później niż zazwyczaj i mogę spostrzec już sporą ilość osób w szatni, cóż raczej nic mi się nie stanie.

Oczywiście, że nie, jak użyjesz swojego ciętego  języka.

Oh, przymknij  się spierdolony głosie.

Ale ja tylko mówię prawdę.

Wara.

Jestem idiotką.

W Los Angeles taka nie byłaś.

Ale tu jestem inna, idź sobie.

-Cześć Lucy.-Zdezorientowana spoglądam na blondwłosą  dziewczynę.

-Znamy się ?

-Siedzimy razem na algebrze.-Powiedziała promiennie.

-Przykro mi...-Urwałam bo nie miałam pojęcia jak dziewczyna ma na imię.

-Sara, jestem Sara.-Wystawiła rękę. Złapałam jej dłoń i ścisnęlam.

-A więc Saro... Um przykro mi, ale nie kojarzę cię.

-W sumie nie dziwie ci się skoro zawsze siedzisz cicho.-Zaśmiała się, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.

-No cóż, co cię do mnie sprowadza ?-Zapytałam, bo jednak odkąd Leondre i jego paczka znęca się na mnie nikt się do mnie nie odzywa, przykro.

-Przyglądałam ci się jakiś czas temu na lekcji i stwierdziłam, że czemu by nie spróbować do ciebie zagadać.-Wzruszyła ramionami.-Wydajesz się spoko laską.

-Właściwie jasne, ty  tez wydajesz się spoko.-Uśmiechnęłam się.

                                                    *

Wychodząc z sali śmiałam  sie z Sarą gdy nagle na kogoś  wpadłam.

-Boże sory.-Powiedziałam i  spojrzałam na osobę.

O cholera, a byłam dobrej myśli, że Cię już dziś nie spotkam.

-Hej Lucy.-Zaśmiał się Devries.-Widzę, że lubisz na mnie wpadać.-Kucnął  obok mnie i zaczął zbierać moje książki, które podczas zderzenia upadły.

Spojrzałam w górę i widziałam zaskoczoną  minę Sary, cóż.

-Nie wyobrażaj  sobie za wiele.-Fuknęłam.

Kurwa nawet choć raz nie potrafisz trzymać języka za zębami? Jesteśmy w Polt Talbot nie Los Angeles, szmato.

Nie.

-Może umówimy się na kawę ?-Zaśmiał się.

Podeszłam do niego, wyrwałam książki z jego rąk i mając nadzieję, że nikt tego nie usłyszy i raczej nie usłyszał, powiedziałam.

-Żebyś tam kurwa mnie pobił i może jeszcze zgwałcił, a później śmiał się z kolegami jaki to z ciebie zajebisty facet i cieszył się z mojego cierpienia ? To kurwa pojedziękuję.

Chłopak osłupiał, a ja znów karciłam  siebie w myślach za to, że nie potrafię naprawdę trzymać języka za zębami, nie jestem już tamtą Lucy, tutaj miałam być inna, nikt miał o mnie nie słyszeć, nie tak miało być do cholery! Musze nad tym poćwiczyć bo jak tak dalej pójdzie to źle się to skończy.

Zauważyłam, że brązowooki powolnym  krokiem do mnie podchodzi, a cały korytarz spogląda na nas z zaciekawieniem razem z Sarą.

Gdy czuje juz intensywny zapach jego perfum to wiem, że jest dojść blisko. Spoglądam na niego, schyla  się do mojego wzrostu, ponieważ ledwo sięgam mu do ramion. Czuje jego oddech na mojej szyji i automatycznie cała się spinam, cholera, przeklinam siebie w tej chwili na wszysktie możliwe sposoby.

-Uważaj co mówisz, kochanie.-Przygryza delikatnie kawałek mojego ucha.

Kochanie, kochanie, kochanie, kochanie......

O kurwa mać.


*****

Szczerze Lubie ten rozdział, naprawdę.

Kto nie może doczekać się poznania Kate ? Huh piszcie w komentarzach  jak ją sobie wyobrażacie, jsetek bardzo ciekawa.

13 kom next ! Nie liczę kilkukrotnie komentarza od jednej  osoby jak i " next " "czekam na next "

Stalker L.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz