Rozdział 4

4.7K 314 68
                                    


Szedł za nim powoli krok za krokiem, słysząc jedynie głośne echo swoich butów, uderzających o kamienną podłogę. Jego głowę przepełniały myśli, a jednocześnie czuł ogromną pustkę. Z trudem zmuszał odrętwiałe ciało do ruchu, powlekając nogę za nogą. Nie miał pojęcia, co go czeka, ale każde z podejrzeń powodowały u niego coraz to większy ucisk w żołądku.

Starał się nie spoglądać przed siebie na wysoką i sztywną postać, poruszająca się z taką gracją, iż Harry'emu wydawało się to nienaturalne. Rozglądał się dookoła, jakby starał się zauważyć coś więcej poza otaczającymi ich kamiennymi ścianami i zawieszonymi w równych odstępach płonącymi pochodniami. Nie wiedział dlaczego, ale nagle przypomniał mu się drugi rok, jak razem z Ronem i Lockhart'em weszli do podziemi Hogwartu w poszukiwaniu Ginny i Komnaty Tajemnic. Wtedy odczuwał podobny ucisk i lęk przed tym, co go czeka, ale tylko podobny, bo teraz komnata wydawała mu się być niczym innym, jak jedynie daleką przeszłością. 

Nie odczuwał większych emocji, czuł się trochę jak lalka, kukiełka za którą ktoś pociąga sznurkami, aby wprawić go w ruch. Zastanawiał się, ile już tak idą, zapewne tylko chwilę, ale był tak bardzo zmęczony, bardziej psychicznie niż fizycznie, iż miał wrażenie, że trwa to wieczność. Czuł pot spływający mu po skroniach i przyklejone do czoła mokre kosmyki włosów. Byli w podziemiach a mimo to z każdym krokiem było mu coraz to goręcej, jakby zbliżali się do piekła. Harry miał wrażenie, że wszystko wokół niego wiruje, czuł się trochę jak na rozkręconej karuzeli, z trudem łapał równowagę. Było tak gorąco! 

Przetarł piekące od potu oczy i odgarną włosy z czoła. Obraz miał zamazany, nie tylko z powodu wady wzroku. Wszystko było jak we mgle. Spojrzał na idącego przed nim Voldemorta. Wciąż poruszał się z tą swoją gracją, prosto jakby wszystko było w porządku.  Ale nie było! Nie było... prawda? 

Harry dokładnie słyszał swój przyspieszony oddech i głośne bicie serca, jakby dopiero co przebiegł maraton. Przymkną powieki, szumiało mu w uszach i przez chwilę miał wrażenie, że jest pod wodą. Toby wytłumaczyło, dlaczego z takim trudem się porusza, ale nie czemu było mu tak gorąco! Naprawdę czuł się jak w piekle.

 Złapał się z głowę palcami mocno, ciągnąc za włosy i z powrotem uchylił powieki. Cały czas było tu tak ciasno? Szedł powoli co chwila, potykając się o własne nogi. Im dłużej przyglądał się kamiennym ścianom, tym większe miał wrażenie, że są coraz bliżej, i bliżej, i bliżej... Harry potrząsną głową. 

Nie, nie, nie, nie.

Spojrzał przed siebie, szeroko otwierając oczy, ale za chwilę zmrużył je, widząc tylko rozmazane kształty. Nie mógł się na niczym skupić, widział tylko przybliżające się ściany. Coraz mniej miejsca, coraz mniej powietrza, coraz to goręcej! Miał wrażenie, że zaraz oszaleje, a może już to zrobił? 

Czuł, że coś ściska jego gardło, łapał coraz to większe chałsty powietrza, niemal się nim dusząc. Przygryzł mocno wargę. Po chwili poczuł rozlewające się ciepło i metaliczny smak na języku. Wtedy zdał sobie sprawę, jak bardzo jest spragniony, i jak suche ma gardło. Nie kontrolując tego, co robi, zassał dolną wargę, łapczywie zlizując z niej krew. Wtedy nie widział absurdalności tej sytuacji, to była konieczność, instynkt. Kiedy dotarło do niego, co robi, zatrzymał się tak gwałtownie, że stracił równowagę i upadłby, gdyby nie przytrzymał się ściany. Harry poderwał głowę do góry, patrząc na Voldemorta. Ten jak gdyby nic nie widział i nic nie słyszał, wciąż szedł prosto nawet nie spoglądając za siebie. 

Harry poczuł, jak oczy pieką go do łez. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje, w ustach czuł tylko obrzydliwy, metaliczny posmak. Wyprostował się i zrobił krok do przodu, chcąc dogonić Voldemorta, ale wtedy do jego nozdrzy dotarł okropny smród, czegoś gnijącego, rozkładającego się. Zemdliło go jeszcze bardziej. Harry padła na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Był kompletnie wykończony. 

Primus inter paresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz