Rozdział 10

2.3K 174 85
                                    

- Cisza! - Rozległ się donośny głos, ale zginął od razu w morzu okrzyków. Tylko jeden z czarodziei od samego początku siedział cicho i ani myślał dołączyć do tej zbiorowej paniki. Nie odezwał się ani słowem nawet, kiedy wyzywano go i obsypywano oskarżeniami. W ogóle by go tu nie było, gdyby nie starzec po jego prawej stronie, który z nieudolnym skutkiem starał się uspokoić zgromadzonych.

- CISZA! - Tym razem krzyk był tak donośny, że wszystkim zdawało się, iż ściany zadrżały, a sufit o mało nie runą im na głowy. Kilkunastu czarodziei z niedopowiedzianymi słowami na ustach, spojrzało ze zmieszaniem na profesora Dumbledore'a. - Moi drodzy, jak sami widzicie sprawa jest bardzo poważna, a takie zachowanie w niczym nie pomaga. - Dyrektor Hogwartu spojrzał surowo na zgromadzonych spod swoich okularów - połówek. - Usiądźcie na miejscach.

Kiedy wszyscy to zrobili, rozległ się słaby głos.

- Profesorze... Profesorze, co teraz? - Molly spojrzała na Dumbledore'a dużymi, przekrwionymi oczami. W jej wycieńczonej twarzy można było dostrzec determinację. - O co w tym wszystkim w ogóle chodzi?

- Potter'a porwano a Longbottom'a zamordowano, to chyba proste, Molly. - Warknął Moody.

- Alastorze. - Dumbledore skarcił czarodzieja. - Oczywiście sprawa jest dość skomplikowana, a nagrzewający wszystko Prorok Codzienny nie polepsza sytuacji. Powiem szczerze, Molly uważam, że na razie nie powinniśmy robić nic. - Na te słowa wszyscy wybuchnęli wrzawą.

- Jak to nic!?

- Ten potwór gra z nami w jakąś chorą grę! - Shacklebolt spojrzał z niedowierzaniem na dyrektora. - Nie możemy tego tak zostawić. Prorok już publikuje artykuły siejące popłoch, wszyscy widzieliśmy te tytuły: Harry Potter jednoczy się z Czarnym Panem albo Potter zawiódł? Jeżeli nikt nic nie zrobi to co dalej będzie!?

Dumbledore spojrzał w oczy aurora i wstchnął.

- Masz całkowitą rację, Kingsley Voldemort gra z nami w jakąś grę, a ja nie mam zamiaru wyłożyć swoich kart bez znajomości zasad tej gry. Rozumiem wasze wzburzenie. - Dyrektor omiótł wzrokiem wszystkich zgromadzonych. - Ale mogę was zapewnić, że Harry Potter żyje i jak na razie to się nie zmieni.

- Skąd taki wniosek, profesorze? - Szepnął Lupin.

W odpowiedzi usłyszał pogardliwe prychnięcie.

- Bo w przeciwnym razie to nie trupa Longbottom'a znaleźlibyśmy tylko Potter'a. To tak proste, że aż śmieszne nie sądzisz, Lupin? - Wysyczał Snape, ledwo poruszając ustami.

- Tak, Severus ma rację. - Rzekł Dumbledore. - Do tego napis na podłodze w domu Longbottom'ów został napisany krwią Harry'ego, co oznacza, że najprawdopodobniej był tam tej nocy.

Po tych słowach zaległa cisza.

- Co głosił napis? - Wyszeptał pan Weasley.

Dumbledore przetarł skronie i spojrzał na Artura.

- Primus inter pares.

Kilku czarodziei zmarszczyło brwi.

-To po łacinie? - Wyszeptała Molly. W odpowiedzi nieliczni skinęli głowami. - Ale co znaczy?

Dumbledore ciężko westchną.

- Pierwszy pośród równych.

Tym razem cisza trwała o wiele dłużej. Wszyscy w milczeniu starali się zrozumieć jaki sens ma ta sentencja, oraz co ma z nią wspólnego Harry Potter.

- Myślę, że nie uda nam się dzisiaj już nic uzgodnić. - Dumbledore spojrzał na wszystkich zgromadzonych. Jeżeli ktoś się mu przyjrzał mógł dostrzec, jak na jego starej twarzy maluje się zmęczenie. - Zakończyliśmy na dzisiaj, każdy z nas potrzebuje wszystko przemyśleć.

Primus inter paresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz