- Cisza! - Rozległ się donośny głos, ale zginął od razu w morzu okrzyków. Tylko jeden z czarodziei od samego początku siedział cicho i ani myślał dołączyć do tej zbiorowej paniki. Nie odezwał się ani słowem nawet, kiedy wyzywano go i obsypywano oskarżeniami. W ogóle by go tu nie było, gdyby nie starzec po jego prawej stronie, który z nieudolnym skutkiem starał się uspokoić zgromadzonych.
- CISZA! - Tym razem krzyk był tak donośny, że wszystkim zdawało się, iż ściany zadrżały, a sufit o mało nie runą im na głowy. Kilkunastu czarodziei z niedopowiedzianymi słowami na ustach, spojrzało ze zmieszaniem na profesora Dumbledore'a. - Moi drodzy, jak sami widzicie sprawa jest bardzo poważna, a takie zachowanie w niczym nie pomaga. - Dyrektor Hogwartu spojrzał surowo na zgromadzonych spod swoich okularów - połówek. - Usiądźcie na miejscach.
Kiedy wszyscy to zrobili, rozległ się słaby głos.
- Profesorze... Profesorze, co teraz? - Molly spojrzała na Dumbledore'a dużymi, przekrwionymi oczami. W jej wycieńczonej twarzy można było dostrzec determinację. - O co w tym wszystkim w ogóle chodzi?
- Potter'a porwano a Longbottom'a zamordowano, to chyba proste, Molly. - Warknął Moody.
- Alastorze. - Dumbledore skarcił czarodzieja. - Oczywiście sprawa jest dość skomplikowana, a nagrzewający wszystko Prorok Codzienny nie polepsza sytuacji. Powiem szczerze, Molly uważam, że na razie nie powinniśmy robić nic. - Na te słowa wszyscy wybuchnęli wrzawą.
- Jak to nic!?
- Ten potwór gra z nami w jakąś chorą grę! - Shacklebolt spojrzał z niedowierzaniem na dyrektora. - Nie możemy tego tak zostawić. Prorok już publikuje artykuły siejące popłoch, wszyscy widzieliśmy te tytuły: Harry Potter jednoczy się z Czarnym Panem albo Potter zawiódł? Jeżeli nikt nic nie zrobi to co dalej będzie!?
Dumbledore spojrzał w oczy aurora i wstchnął.
- Masz całkowitą rację, Kingsley Voldemort gra z nami w jakąś grę, a ja nie mam zamiaru wyłożyć swoich kart bez znajomości zasad tej gry. Rozumiem wasze wzburzenie. - Dyrektor omiótł wzrokiem wszystkich zgromadzonych. - Ale mogę was zapewnić, że Harry Potter żyje i jak na razie to się nie zmieni.
- Skąd taki wniosek, profesorze? - Szepnął Lupin.
W odpowiedzi usłyszał pogardliwe prychnięcie.
- Bo w przeciwnym razie to nie trupa Longbottom'a znaleźlibyśmy tylko Potter'a. To tak proste, że aż śmieszne nie sądzisz, Lupin? - Wysyczał Snape, ledwo poruszając ustami.
- Tak, Severus ma rację. - Rzekł Dumbledore. - Do tego napis na podłodze w domu Longbottom'ów został napisany krwią Harry'ego, co oznacza, że najprawdopodobniej był tam tej nocy.
Po tych słowach zaległa cisza.
- Co głosił napis? - Wyszeptał pan Weasley.
Dumbledore przetarł skronie i spojrzał na Artura.
- Primus inter pares.
Kilku czarodziei zmarszczyło brwi.
-To po łacinie? - Wyszeptała Molly. W odpowiedzi nieliczni skinęli głowami. - Ale co znaczy?
Dumbledore ciężko westchną.
- Pierwszy pośród równych.
Tym razem cisza trwała o wiele dłużej. Wszyscy w milczeniu starali się zrozumieć jaki sens ma ta sentencja, oraz co ma z nią wspólnego Harry Potter.
- Myślę, że nie uda nam się dzisiaj już nic uzgodnić. - Dumbledore spojrzał na wszystkich zgromadzonych. Jeżeli ktoś się mu przyjrzał mógł dostrzec, jak na jego starej twarzy maluje się zmęczenie. - Zakończyliśmy na dzisiaj, każdy z nas potrzebuje wszystko przemyśleć.
![](https://img.wattpad.com/cover/98580536-288-k520608.jpg)
CZYTASZ
Primus inter pares
أدب الهواة!ZAWIESZONE! Voldemort dowiaduje się, że Harry Potter jest jego horkruksem. Wcale mu się to nie podoba, rozkazuje porwać chłopaka i przyprowadzić go do siebie. Składa Harry'emu propozycję nie do odrzucenia, tylko czy Złotemu Chłopcu się ona spodoba?