Rozdział 10

921 63 3
                                    

Został jedynie dzień do jesiennego balu. Dlatego właśnie Caroline biega zdenerwowana po sali gimnastycznej, podczas gdy ja, Mike i Emily nie wiemy co ze sobą zrobić.

- Ruszcie się, a nie tak stoicie! - krzyczała blondynka. - Mamy jeszcze masę rzeczy do zrobienia, a czasu jak zwykle za mało!

- Czym mamy się zająć? - spytał Mike przewracając oczami.

- Nadmuchajcie balony i przywiążcie je do drabinek na ścianach. Stoliki są rozstawione, więc wystarczy je tylko ozdobić. Katering będzie jutro, także musimy zająć się jeszcze oświetleniem. Widzieliście pana Saltzmana? - zapytała. - On będzie opiekunem.

- Nie - odpowiedzieliśmy równo.

- Powinien tu zaraz być. Muszę z nim porozmawiać - powiedziała patrząc na zegarek. - Okej, do roboty!

Byłam w trakcie dmuchania czternastego balona, a moje płuca były już wykończone. Podobnie było z moimi towarzyszami. Podczas całej tej 'zabawy' kilka balonów pękło i miałam ich szczątki we włosach.

- Znalazłaś sobie kogoś na ten bal? - spytała Emily.

-Na smierć o tym zapomniałam. Najwyżej pójdę sama - wzruszyłam ramionami.

- Twoja wielka szansa chyba nadchodzi - skinęła głową w stronę wejścia do sali. - To nie ten chłopak z imprezy?

Obróciłam się we wskazanym kierunku i zobaczyłam mojego znajomego, który rozmawiał z panem Saltzman'em jak ze starym przyjacielem. Za każdym razem, gdy myślę, że już niczym mnie nie zaskoczy, on znowu to robi.

- Tak to on - odpowiedziałam odwracając się z powrotem do dziewczyny.

- Zaproś go - Mike powiedział stanowczo.

- No chyba żartujesz. On nie będzie chciał uczestniczyć w czymś takim - odpowiedziałam najciszej jak mogłam, aby wampir nie usłyszał.

- Nie przekonasz się jeśli nie spytasz - powiedziała Em.

- Ygh, dobra.

Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę mężczyzn. Wcześniej jeszcze raz spojrzałam na radosną dwójkę, która trzymała kciuki w górze.

- Dzień dobry profesorze. Mogłabym zamienić słowo z Damonem? - spojrzałam w stronę jasnowłosego mężczyzny.

-Jasne, Eleno - spojrzał niepewnie na bruneta. - Pójdę sprawdzić jak u Caroline.

- Co ty masz we włosach? - spytał brunet wyjmując resztki gumy z moich włosów.

- Lepiej nie wiedzieć - machnęłam ręką. - Ty lepiej powiedz mi co tutaj robisz z panem Saltzman'em.

- To mój przyjaciel - wzruszył ramionami. - A tak w ogóle, coś się stało?

- Ym... Tak, bo - nie wiedziałam co powiedzieć. - Bo widzisz, jutro mamy tu taki bal, a że nie mam pary to pomyślałam sobie, że może...

- Że może niewiarygodnie przystojny wampir mógłby ci towarzyszyć? - powiedział, a na jego twarzy pojawił się ten typowy, zadziorny uśmiech.

- Jesteś dupkiem - uderzyłam go lekko w ramie.

- Nigdy na czymś takim nie byłem, więc z chęcią pójdę. A tak między nami, nie dostałaś żadnego zaproszenia?

- Dla twojej wiadomości dostałam kilka, ale nie chciałam iść z nikim kogo nie znam - odpowiedziałam. - W każdym razie bądź po mnie o siódmej.

- Jak mam się ubrać?

- Jak na imprezę. Okej, idę zająć się organizacją. Wole nie narażać się na gniew Caroline. Do zobaczenia.

- Cześć - odpowiedział wciąż uśmiechnięty.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę moich znajomych, którzy wciąż męczyli się z balonami. Dołączyłam do nich, lecz po chwili naszą pracę przerwała blondynka. Wygladała na smutną.

- Coś się stało? - spytałam zawiązując końcówkę balona.

- Chłopak, z którym byłam umówiona zadzwonił i powiedział, że jutro go nie będzie - nerwowo przeczesała włosy rękami. - Co ja teraz zrobię?!

- Chyba mam na to radę - powiedziałam krótkiej chwili. - Jutro po szkole pójdź do domu, weź wszystkie rzeczy potrzebne na bal i przyjdź do mnie.

Po minie Caroline mogłam wywnioskować, że jest niepewna, jednak w końcu skinęła głową zgadzając się ze mną.

O siódmej wszystko było gotowe, więc ruszyłam w stronę domu. W trakcie drogi wyjęłam telefon i napisałam do Damona.

Ja: Wyślij mi numer Stefana

Nie musiałam czekać długo, aby otrzymać odpowiedź. Wystukałam numer na klawiaturze i wcisnęłam słuchawkę.

- Halo? - męski głos odezwał sie po drugim sygnale.

- Cześć tu Elena.

- Skąd masz mój numer? - spytał lekko zaskoczony.

- Od Damona. W każdym razie mam dla ciebie propozycję.

- Zamieniam się w słuch.

- Mam jutro w szkole bal. Przed chwilą moja koleżanka dowiedziała się, że jej partner nie może jutro przyjść. Mógłbyś jej towarzyszyć?

- Sam nie wiem...

- Błagam... Twój brat też będzie.

- No dobrze - westchnął.

- Jesteś wielki! Wybacz, ale muszę już kończyć. O szczegóły zapytaj Damona.

- Do zobaczenia - powiedział, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

Weszłam po schodach prowadzących na ganek i nacisnęłam na klamkę otwierając drzwi.

- Cześć kochanie - rozpoznałam głos mojej mamy. - Skończyliśmy dzisiaj wcześniej. Jak minął ci dzień?

- Był pracowity. Trzy godziny zajmowałam się organizacją sali na bal - odpowiedziałam siadając na kanapie.

- A właśnie! Co do tego balu, nie powiedziałaś mi z kim idziesz.

- Ze znajomymi. Idziemy grupką - trochę skłamałam, jednak nie chciałam mowić rodzicom o moim znajomym.

- A po tej całej imprezie wracasz do domu czy raczej zostajesz u Caroline?

- Jeszcze nie wiem. W każdym razie nie martwcie się jeśli nie wrócę - powiedziałam i spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. - Już dwudziesta. Pójdę odrobić lekcje.

- Miłego wieczoru - powiedziała mama włączając telewizor.

Weszłam do pokoju i odłożyłam torbę koło łóżka. Jeszcze raz otworzyłam szafę i z uśmiechem na twarzy przeglądnęłam się mojej sukience, myśląc o jutrzejszym wieczorze.

-----------------------

Pierwsze 100 wyświetleń! Mało ale ja mam wielki zaciesz XDD

Rozdział jest przejściowy, dlatego krótszy niż zwykle. Na górze macie zdjęcie Emily <3

- Nati

Till The Last Breath // Damon Salvatore (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz