Został jedynie dzień do jesiennego balu. Dlatego właśnie Caroline biega zdenerwowana po sali gimnastycznej, podczas gdy ja, Mike i Emily nie wiemy co ze sobą zrobić.
- Ruszcie się, a nie tak stoicie! - krzyczała blondynka. - Mamy jeszcze masę rzeczy do zrobienia, a czasu jak zwykle za mało!
- Czym mamy się zająć? - spytał Mike przewracając oczami.
- Nadmuchajcie balony i przywiążcie je do drabinek na ścianach. Stoliki są rozstawione, więc wystarczy je tylko ozdobić. Katering będzie jutro, także musimy zająć się jeszcze oświetleniem. Widzieliście pana Saltzmana? - zapytała. - On będzie opiekunem.
- Nie - odpowiedzieliśmy równo.
- Powinien tu zaraz być. Muszę z nim porozmawiać - powiedziała patrząc na zegarek. - Okej, do roboty!
Byłam w trakcie dmuchania czternastego balona, a moje płuca były już wykończone. Podobnie było z moimi towarzyszami. Podczas całej tej 'zabawy' kilka balonów pękło i miałam ich szczątki we włosach.
- Znalazłaś sobie kogoś na ten bal? - spytała Emily.
-Na smierć o tym zapomniałam. Najwyżej pójdę sama - wzruszyłam ramionami.
- Twoja wielka szansa chyba nadchodzi - skinęła głową w stronę wejścia do sali. - To nie ten chłopak z imprezy?
Obróciłam się we wskazanym kierunku i zobaczyłam mojego znajomego, który rozmawiał z panem Saltzman'em jak ze starym przyjacielem. Za każdym razem, gdy myślę, że już niczym mnie nie zaskoczy, on znowu to robi.
- Tak to on - odpowiedziałam odwracając się z powrotem do dziewczyny.
- Zaproś go - Mike powiedział stanowczo.
- No chyba żartujesz. On nie będzie chciał uczestniczyć w czymś takim - odpowiedziałam najciszej jak mogłam, aby wampir nie usłyszał.
- Nie przekonasz się jeśli nie spytasz - powiedziała Em.
- Ygh, dobra.
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę mężczyzn. Wcześniej jeszcze raz spojrzałam na radosną dwójkę, która trzymała kciuki w górze.
- Dzień dobry profesorze. Mogłabym zamienić słowo z Damonem? - spojrzałam w stronę jasnowłosego mężczyzny.
-Jasne, Eleno - spojrzał niepewnie na bruneta. - Pójdę sprawdzić jak u Caroline.
- Co ty masz we włosach? - spytał brunet wyjmując resztki gumy z moich włosów.
- Lepiej nie wiedzieć - machnęłam ręką. - Ty lepiej powiedz mi co tutaj robisz z panem Saltzman'em.
- To mój przyjaciel - wzruszył ramionami. - A tak w ogóle, coś się stało?
- Ym... Tak, bo - nie wiedziałam co powiedzieć. - Bo widzisz, jutro mamy tu taki bal, a że nie mam pary to pomyślałam sobie, że może...
- Że może niewiarygodnie przystojny wampir mógłby ci towarzyszyć? - powiedział, a na jego twarzy pojawił się ten typowy, zadziorny uśmiech.
- Jesteś dupkiem - uderzyłam go lekko w ramie.
- Nigdy na czymś takim nie byłem, więc z chęcią pójdę. A tak między nami, nie dostałaś żadnego zaproszenia?
- Dla twojej wiadomości dostałam kilka, ale nie chciałam iść z nikim kogo nie znam - odpowiedziałam. - W każdym razie bądź po mnie o siódmej.
- Jak mam się ubrać?
- Jak na imprezę. Okej, idę zająć się organizacją. Wole nie narażać się na gniew Caroline. Do zobaczenia.
- Cześć - odpowiedział wciąż uśmiechnięty.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę moich znajomych, którzy wciąż męczyli się z balonami. Dołączyłam do nich, lecz po chwili naszą pracę przerwała blondynka. Wygladała na smutną.
- Coś się stało? - spytałam zawiązując końcówkę balona.
- Chłopak, z którym byłam umówiona zadzwonił i powiedział, że jutro go nie będzie - nerwowo przeczesała włosy rękami. - Co ja teraz zrobię?!
- Chyba mam na to radę - powiedziałam krótkiej chwili. - Jutro po szkole pójdź do domu, weź wszystkie rzeczy potrzebne na bal i przyjdź do mnie.
Po minie Caroline mogłam wywnioskować, że jest niepewna, jednak w końcu skinęła głową zgadzając się ze mną.
O siódmej wszystko było gotowe, więc ruszyłam w stronę domu. W trakcie drogi wyjęłam telefon i napisałam do Damona.
Ja: Wyślij mi numer Stefana
Nie musiałam czekać długo, aby otrzymać odpowiedź. Wystukałam numer na klawiaturze i wcisnęłam słuchawkę.
- Halo? - męski głos odezwał sie po drugim sygnale.
- Cześć tu Elena.
- Skąd masz mój numer? - spytał lekko zaskoczony.
- Od Damona. W każdym razie mam dla ciebie propozycję.
- Zamieniam się w słuch.
- Mam jutro w szkole bal. Przed chwilą moja koleżanka dowiedziała się, że jej partner nie może jutro przyjść. Mógłbyś jej towarzyszyć?
- Sam nie wiem...
- Błagam... Twój brat też będzie.
- No dobrze - westchnął.
- Jesteś wielki! Wybacz, ale muszę już kończyć. O szczegóły zapytaj Damona.
- Do zobaczenia - powiedział, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Weszłam po schodach prowadzących na ganek i nacisnęłam na klamkę otwierając drzwi.
- Cześć kochanie - rozpoznałam głos mojej mamy. - Skończyliśmy dzisiaj wcześniej. Jak minął ci dzień?
- Był pracowity. Trzy godziny zajmowałam się organizacją sali na bal - odpowiedziałam siadając na kanapie.
- A właśnie! Co do tego balu, nie powiedziałaś mi z kim idziesz.
- Ze znajomymi. Idziemy grupką - trochę skłamałam, jednak nie chciałam mowić rodzicom o moim znajomym.
- A po tej całej imprezie wracasz do domu czy raczej zostajesz u Caroline?
- Jeszcze nie wiem. W każdym razie nie martwcie się jeśli nie wrócę - powiedziałam i spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. - Już dwudziesta. Pójdę odrobić lekcje.
- Miłego wieczoru - powiedziała mama włączając telewizor.
Weszłam do pokoju i odłożyłam torbę koło łóżka. Jeszcze raz otworzyłam szafę i z uśmiechem na twarzy przeglądnęłam się mojej sukience, myśląc o jutrzejszym wieczorze.
-----------------------
Pierwsze 100 wyświetleń! Mało ale ja mam wielki zaciesz XDD
Rozdział jest przejściowy, dlatego krótszy niż zwykle. Na górze macie zdjęcie Emily <3
- Nati
CZYTASZ
Till The Last Breath // Damon Salvatore (zakończone)
FanfictionElena Gilbert. Zwykła nastolatka z dużego miasta. Ma wielu przyjaciół i beztroskie życie. Jej świat wywraca się do góry nogami, gdy przeprowadza się do małego miasteczka Mystic Falls. (Info) ff nie zawiera scen +18. Zaznaczyłam to na wszelki wypadek...