Obudziłam sie jakąś chwile temu, nie mam pojecia, która jest godzina, ale patrzac jak ciemno bylo na zewnątrz, na pewno bardzo wczesnie.Miałam koszmar. Znowu. Oczywiscie ten sam co zawsze. Cholera, za kazdym razem konczyl sie tak samo...
Szłam, niepewnie stawiając kazdy krok przed siebie. Byłam w srodku jakiegos lasu. Uslyszalam za sobą szelest i jakby łamanie gałęzi. Natychmiast sie odwrocilam, lecz nikogo ani niczego tam nie bylo. Dziwne. Przyspieszając troche kroku, slyszalam coraz wyrazniejsze odgłosy. Moze za bardzo panikuje? Nagle przede mną na ziemi, pojawila sie niewielka, pognieciona, moze nawet troche pożółkła karteczka. Po chwili namysłu podniosłam ją i to co na niej pisało, przeraziło mnie doszczętnie.
" Będziesz następna. Karma wraca."
I wlasnie wtedy sie budzę. Nie rozumiem, co to oznacza.
Postanowilam, ze zejde na dół. Ubralam wiec na siebie jakis sweter, a wlosy związałam w jakiegos niechlujnego koka. Uchylilam powoli drzwi i skierowalam sie w strone schodów gdy nagle ktos złapal mnie lekko za ramie. Ze strachem odwrocilam sie, bedąc gotowa tego kogos uderzyć. Ta "uderzyc".
-Coś sie stało, malenstwo?- Tym kims okazal sie Luke. Odetchnelam z ulgą. Nie wiem dlaczego. Powinnam go nienawidzic i nie zaprzeczam, ze tak wlasnie nie jest. Ale po tym, co mi wczoraj powiedział, zaczełam mu troszke bardziej ufac...tak wiem, ze to głupie. Ale jesli mam tu spedzic, nawet całe zycie, to chyba lepiej sie z nim "zaprzyjaźnic" czy cos, niż byc dla siebie wrogami. Ale zaraz, zaraz.On mnie porwał.
~~~~~
Rozdział troche dluzszy niz zawsze, mam nadzieje, ze sie cieszycie!:D
Prosze o komentowanie, bo na pewno większosc z was, wie jak cholernie to motywuje.
CZYTASZ
"Przestań udawać, księżniczko " L.B
Fanfiction-Luke...ja chciałabym to zrobić z kimś kogo kocham...-wyszeptałam. Wstał, a gdy miał wychodzić, odwrócił się i powiedział: -Kiedyś mnie pokochasz,obiecuje Ci to.