"Wtedy spojrzał na schody z przerażeniem..."
-Ty..słyszałaś? wszystko? o boze..zresztą kto pozwolil Ci wyjsc z pokoju?! dobra nieważne.. nie będę sie tłumaczył, Ciebie to nie dotyczy!- kończąc swój monolog z samym sobą, wyszedl z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Z tego co myślę, wszedl do swojego biura, czy coś. Korzystając pobieglam w strone drzwi wyjsciowych, szarpiąc za klamke. Moglam sie domyslic. Ani drgnęła.
Po chwili namysłu, stwierdzilam, ze nie ma sensu dalej "bić"się z tą klamką. Weszłam spowrotem po schodach, kierując swoją osobe do mojego chwilowego pokoju.
Położyłam się od razu na wielkim łózku, przykrywając własne ciało po samą głowe kołdrą. Nie rozumiem go. Ma tak zmienny charakter. W ciągu kilku sekund, moze nagle stać się oziębły i chamski. Nie obchodzą go uczucia innych. Dlaczego jedni mogą spędzić swoje życie spokojnie, bez wiekszych problemow, po prostu byc wolni, a innym odbierają to co najcenniejsze? Bez wolnosci, nie mozemy byc szczesliwi. To niemozliwe. Teraz tego mozecie nie zrozumiec, bo przeciez jestescie wolni, nikt was nie więzi w domu, nie odrywa od rodziny, przyjaciol. Nie jestescie w zadnym niebezpieczenstwie. No bo tak szczerze, dobrze wiemy, że to gdzie teraz sie znajduje i z kim, jest niebezpieczne. Chyba nie potrafie wam tego jakos doszczetnie wytlumaczyc. Cieszcie się, póki jestescie wolni. Kiedys każdemu zostanie to odebrane.Przecież wszyscy umrzemy.
Po tych przemyśleniach, nagle zasnęłam, nie czekajac dluzej na mojego porywacza.
CZYTASZ
"Przestań udawać, księżniczko " L.B
Fanfiction-Luke...ja chciałabym to zrobić z kimś kogo kocham...-wyszeptałam. Wstał, a gdy miał wychodzić, odwrócił się i powiedział: -Kiedyś mnie pokochasz,obiecuje Ci to.