2. Ulica Pokątna

1.8K 110 19
                                    

To już dzisiaj! Dzisiaj jadę z mamą na pokątną. Wstałam wcześnie rano (cud się powtórzył) i ubrałam biały CroppTop z napisem "Magic" i czarne spodenki z wysokim stanem oraz zwykłe czarne trampki.

Schodząc na śniadanie wyminęłam się z Maxem, który cicho się zaśmiał widzą banana na mojej twarzy z powodu dzisiejszych zakupów.
Będąc w kuchni zjadłam szybkie śniadanie i już po chwili czekałam na mamę w salonie, przyszła po kilku minutach i pojechałyśmy na Ulicę Pokątną.

Rozdzieliłyśmy się, mama poszła do Esów i Floresów po książki, a ja miałam się udać do Ollivandera po różdżkę. Błądziłam kilka minut aż w końcu się o coś potknęłam, a raczej o kogoś. Gdy już miałam upaść plackiem na ziemię, poczułam silne ręce trzymające mnie w tali, chłopak podniósł mnie do pionu i zaczęliśmy rozmowę.
F/ Widzę że na mnie lecisz.- zaśmiał się chłopak, ja zrobiłam to samo- Tak wogóle, mam na imię Fred.
C/ Jestem Cathie, miło mi poznać
F/ Gdzie się tak śpieszyłaś, że nie widziałaś na kogo wpadasz?
C/ A może to było zaplanowane? I od początku miałam wpaść właśnie na ciebie?- spojrzałam na chłopaka z wymownym uśmieszkiem.
F/ Schlebiasz mi. Ale gdzie tak biegłaś?
C/ Szukałam sklepu Ollivandera, nigdzie nie mogę go znaleźć.
F/ Zaprowadzę cię tam. Ok?
C/ Ok, ale Fred... Jestem już bezpieczna, nie musisz mnie ciągle trzymać.
F/ Nie mam zamiaru cię puszczać Kotku, jeszcze ktoś mi cię zabierze-powiedział z zawadiackim uśmiechem.
C/ Kotku?!
F/ Tak, Kotku.
Dalszą drogę romawialiśmy o tym do którego domu chcemy trafić, a Fred jak obiecał nie zdejmował ręki z mojej tali.

F/ No, już jesteśmy.
C/ Chodźmy do środka, zobaczymy jaka różdżka mnie wybierze.
W sklepie było pełno półek i szafek wypełnionych po brzegi wąskimi pudełkami. Po wypróbowaniu już chyba połowy różdżek jakie były w sklepie zaczynałam tracić nadzieję.
F/ Cathie, co ty masz w kieszeni?
C/ To różdżka mojej prababci, po której odziedziczyłam moce.
O/ Dziecko, może spróbujesz tą?
Wyjęłam różdżkę z pudełeczka i ostrożnie nią machnęłam, z jej końca wyleciały różowe iskierki które utworzyły serduszko otaczające mnie i Freda. Gdy to się stało, na moją twarz wkradł się mocny rumieniec.
F/ Słodko wyglądasz jak się rumienisz- powiedział z uśmiechem rudzielec.
C/ Przepraszam Panie Ollivander, tylko zmarnowałam pana czas.
O/ Nic się nie stało dziecko, a teraz do zobaczenia.
C,F/ Do widzenia!- krzykneliśmy wychodząc ze sklepu.
F/ dobra ja już muszę iść, ale pamiętaj zostawiam cię tylko na jakiś czas, później znowu się odemnie nie uwolnisz.
C/ To pa, Freddie.
F/ Pa, Kotku.

Po pożegnaniu się z nowym przyjacielem poszłam poszukać mamy, znalazłam ją po 5 minutach, poszłyśmy jeszcze tylko kupić szatę i sowę, wybrałam szarą płomykówkę, nazwałam ją Kicia, po wyczerpującym dniu wróciłyśmy do domu.

W końcu położyłam sie na moim łóżku i zasnęłam z myślą o czekoladowookim rudzielcu, który powiedział że "nie chce by ktoś mu mnie zabrał", nie mam pojęcia o co mu chodziło. Ale spróbuję się tego dowiedzieć.

"Kotku" || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz