• ISAK •
Uśmiecham się szeroko, gdy otwieram drzwi mieszkania i zauważam wysokiego blondyna z papierową torbą pełną jedzenia w dłoni.
Nie mówię nic, jedynie przesuwam się w bok, pozwalając chłopakowi wejść do środka. Blondyn natychmiast przekracza próg mieszkania i ściąga buty oraz dżinsową kurtkę.
Odwraca się w moją stronę i składa na moich ustach krótki i czuły pocałunek na powitanie, na co mój uśmiech się powiększa.
— Tęskniłem — szepcze, patrząc prosto w moje oczy i, cholera, czuję jak moje serce gwałtownie przyspiesza swoje bicie.
Łapię jego wolną dłoń i splatam nasze palce, po czym prowadzę chłopaka do swojego pokoju, nie chcąc, by Noora lub Eskild zauważyli go.
*•*•*
— Smakuje ci? — pyta, a ja potakuję głową, uśmiechając się i jednocześnie przełykając jedzenie.
— Nie jest lepsze od tostów z kardamonem, ale też daje radę. — Obaj parskamy śmiechem.
Odkładam burgera na talerz i opadam plecami na łóżko, tuż obok Evena. Ten praktycznie od razu obejmuje mnie ramieniem, ja natomiast pozwalam sobie na ułożenie głowy na klatce piersiowej blondyna. Kładę dłoń na jego brzuchu i przejeżdzam po nim palcami, tak po prostu.
Czuję, jak szybko bije jego serce i w jakim tempie unosi się i opada jego klatka piersiowa.
Czuję się spokojny, bezpieczny w ramionach chłopaka, którego definitywnie kocham.
— Isak? — pyta, a ja unoszę lekko głowę, aby móc spojrzeć na jego twarz.
— Tak? — Uśmiecham się delikatnie.
— Myślisz, że gdybyśmy...Czy twoi rodzice by mnie zaakceptowali, gdybym oficjalnie został twoim chłopakiem?
Marszczę brwi, odrobinę zdezorientowany pytaniem blondyna. Spinam się lekko, bo nie czuję się pewnie i swobodnie, wiedząc, iż zaraz chłopak dowie się, jacy są moi rodzice. Zastanawiam się chwilę, po czym ponownie układam głowę na klatce piersiowej Evena i wzdycham cicho.
— Myślę, że mój tata przyjąłby cię bardzo dobrze — zaczynam niepewnie. — Z pewnością by cię polubił i byłby dumny i szczęśliwy, bo wiedziałby, że jego syn jest w dobrych rękach.
— A twoja mama? — Przeczesuje dłonią moje włosy, wyraźnie zaciekawiony.
— Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. — Przełykam ślinę, która pojawiła się w moim gardle, a następnie kontynuuję: — Od kilku tygodni nie mam z nią praktycznie żadnego kontaktu i cóż, nie wiem, czy w najbliższym czasie się to zmieni.
Instynktownie odsuwam się od chłopaka, chcąc jak najszybciej zniknąć, zaszyć się gdzieś w kącie tak, aby mnie nie zobaczył i nie oceniał. Nie patrzę w jego stronę, przesuwam się na brzeg łóżka, jednak Even po chwili znajduje się ponownie obok mnie. Sięga po moją dłoń i ściska ją delikatnie, chcąc dać mi do zrozumienia, iż jest tuż obok i mnie wspiera.
— Powiesz, dlaczego? — mówi cicho i niepewnie.
— Moja mama...Ona jest bardzo religijna, wiesz? Ma obsesję na punkcie Boga i różnych rzeczy z nim związanych. Ona...ma pewne problemy i to jest jeden z powodów, dla których mieszkam tutaj, a nie z rodzicami — mówię, a chłopak puszcza moją dłoń. Po chwili jednak obejmuje mnie od tyłu dłońmi, przez co powoli się uspokajam. — Postanowiłem, że mój świat będzie zdecydowanie lepszy bez ludzi chorych psychicznie wokół, wiesz?
Czuję, jak jego mięśnie się napinają i marszczę brwi. Puszcza mnie, dzięki czemu mam szansę odwrócić się w jego stronę.
— Powiedziałem coś nie tak? — pytam cicho, na co chłopak kręci przecząco głową. — No więc, teraz twoja kolej, Even. Czy myślisz, że twoi rodzice by mnie polubili?
Jego twarz od razu promienieje, na ustach pojawia się nieznaczny uśmiech.
— Oh, uwierz mi, oboje by cię pokochali, mój kardamonowy chłopcze.
Zbliża swoją twarz do mojej, po chwili łącząc nasze usta w czułym i spokojnym pocałunku.
Jest prawie idealnie, więc dlaczego mam wrażenie, jakby coś miało pójść nie tak?
*•*•*
rozdział w sumie długi jak na mnie
piszcie, co myślicie
jakieś teorie
czy coś
nie wiem
cokolwiek
:-)
CZYTASZ
ɪ ʟᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ // ᴇᴠᴀᴋ
Fanfiction❝you know, the only way to have something for eternity - is by losing it❞. *•*•* ❝føler det du føler, even❞. *•*•* opowiadanie może zawierać spoilery copyright by © -bananek; 2016/2017
