• SEKSTINDE •

1.6K 184 67
                                        

• ISAK •

Odrobinę zestresowany stoję obok wejścia do do budynku i czekam na pojawienie się Evena. Na początku miałem w planach zaczekać w mieszkaniu, jednakże zachowanie Eskilda i Noory doprowadzało mnie ma skraj wytrzymałości; oboje byli bardziej podekscytowani moim spotkaniem, niż ja sam. Mogę się mimo to założyć, iż w tej właśnie chwili wyglądają przez okno i mnie obserwują. Zachowują się jak duże dzieci.

Wsadzam dłonie w kieszenie zielonej kurtki, wypuszczam powietrze przez usta i rozglądam się dookoła, stając się coraz bardziej zniecierpliwionym. W końcu jednak, chłopak pojawia się na horyzoncie.

Uśmiecham się nieśmiało, kiedy podchodzi i nachyla się, by mnie pocałować. Po raz kolejny jednak, delikatnie się odsuwam, bojąc się, iż ktoś obcy nas zauważy.

— Wciąż wstydliwy? — Wyciąga dłoń i czochra moje włosy. Uśmiecha się w moją stronę figlarnie; w jego oczach jednak zauważam ból.

Po raz kolejny go odtrąciłem.

— Przepraszam, naprawdę nie lubię okazywać uczuć publicznie — mamroczę cicho, on w odpowiedzi wzrusza jedynie ramionami; delikatny uśmiech wciąż widnieje na jego ustach.

— Gotowy na jeden z wielu najlepszych wieczorów swojego życia?

Unosi brwi w górę i rusza w nieznanym mi kierunku; dopiero po chwili do niego dołączam.

— Jeden z wielu? — Pytam i przygryzam zębami dolną wargę, dostosowując swoje tempo do tempa blondyna.

— Oh, mam zamiar zabrać cię na wiele tego typu randek, kardamonowy chłopcze — mówi, a na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech. — Ale tylko wtedy, gdy się na nie zgodzisz, oczywiście.

Randka.

— Oczywiście, że się zgodzę — mówię i lekko trącam go swoim ramieniem. — Ale tylko, jeśli nie zostawisz mnie w czasie jednej z nich.

— Czyli mamy umowę? — Pyta, a ja parskam śmiechem, potakując w tym samym czasie głową. — Kardamon?

— Kardamon, Even.

*•*•*

Jestem trochę zdziwiony, kiedy wchodzimy do jednego z najlepszych hoteli w Oslo. Blondyn uśmiecha się do mnie zachęcająco, co odwzajemniam, doskonale wiedząc, co się niedługo wydarzy.

Podchodzimy do recepcji, gdzie siedzi kobieta w średnim wieku. Even rozmawia z nią przez chwilę, ja przez ten cały czas uśmiecham się jedynie jak ostatni idiota.

— Nie uważa pani, że ten mężczyzna jest piękny? — Pyta w pewnym momencie, a ja wyrywam się z zamyślenia; na moich ustach wciąż widnieje głupkowaty uśmiech. Næsheim obejmuje mnie ramieniem, dając kobiecie znać, iż zdecydowanie nie jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. — Mój piękny.

Spoglądam na chłopaka, a on na mnie. Widzę w jego oczach najprawdziwsze szczęście i mam nadzieję, iż w moich oczach widzi to samo, co ja w jego.

Bo jestem szczęśliwy.

Przez krótką chwilę nie zwracamy uwagi na recepcjonistkę, jednak w pewnym momencie kobieta odchrząkuje cicho.

ɪ ʟᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ // ᴇᴠᴀᴋOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz