• ISAK •
Oddycham głęboko, spoglądając na zamknięte drzwi mieszkania, za którymi najprawdopodobniej znajduje się wysoki blondyn.
Nie powinienem go wpuszczać, to nie skończy się dobrze.
Nie może.
Wzdycham cicho i podchodzę bliżej, ostatecznie wyciągając dłoń i naciskając na klamkę. Mówię sobie jeszcze, że pewnie tego pożałuję, po czym otwieram drzwi na oścież.
— Cześć — mówi, a na jego ustach pojawia się delikatny uśmiech. Spogląda na mnie niepewnie, dłonie ma wciśnięte w kieszenie dżinsowej kurtki, która tak cholernie dobrze na nim leży. — Mogę wejść? — Unosi brwi w górę.
Przesuwam się w bok, dając mu tym samym znak, by wszedł do środka, co praktycznie natychmiast robi.
— Cześć — szepczę pod nosem, przyglądając się, jak ściąga buty z nóg.
Nie oglądając się na mnie, rusza w kierunku mojego pokoju, a ja, zdezorientowany w stu procentach, idę za nim.
Przystaję w progu i opieram się o framugę, w ciszy obserwując jego poczynania.
Ściąga kurtkę i siada na moim łóżku, po czym spogląda na mnie wyczekująco.
— Nie usiądziesz? — pyta, a ja potrząsam głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Even zachowuje się co najmniej dziwnie, zupełnie jak nie chłopak, którego znam, a przynajmniej tak myślę. — Byłoby mi łatwiej, gdybyś jednak znalazł się bliżej mnie. Teraz nie czuję się w pełni komfortowo i — odchrząkuje cicho — bezpiecznie.
Przygryzam zębami wnętrze policzka i niepewnie zbliżam się do blondyna, nie znając do końca jego zamiarów.
— O czym chciałeś porozmawiać? — zaczynam cicho, siadając w bezpiecznej odległości, na co chłopak wzdycha pod nosem.
— O nas, o całej tej sytuacji i o tym, co w tej chwili musisz sobie o mnie myśleć.
Wypuszczam powietrze przez usta i splatam palce swoich dłoni na kolanach.
— Wydaje mi się, że nas już nie ma, Even — mamroczę. — I nie myślę nic, po prostu wybrałeś osobę, którą kochasz i przy której czujesz się dobrze, jesteś w pełni sobą. Nie mam ci tego za złe, po prostu to trochę boli, wiesz? Bycie odtrąconym w ten sposób. To nie jest przyjemne i mam nadzieję, że ciebie nigdy to nie spotka, bo jesteś wspaniałym człowiekiem, Even.
— Isak...
— Jeśli to wszystko, to prosiłbym, żebyś wyszedł — szepczę, głos lekko mi się załamuje, a w oczach pojawiają się pierwsze łzy. — Chciałbym zostać sam.
Spuszczam głowę w dół, jednak blondyn po chwili zmienia swoje miejsce i kuca przede mną, unosząc moją twarz w górę.
— Może też zostałem odtrącony przez osobę, którą kocham? Może ta osoba zrobiła to nieświadomie? — mówi, a ja marszczę brwi. — Nie chciałem cię odtrącać, Isak, bo wiem, jak bardzo się wtedy cierpi. Przepraszam, za wszystko.
Jak widać, nie wiem o nim wszystkiego.
Even Bech Næsheim nawet przede mną ma sekrety i to zabolało jeszcze bardziej.
Zauważam ból i smutek w jego oczach i wymiękam. Otwieram usta, chcąc powiedzieć, że jestem w stanie mu wybaczyć wszystko, oby tylko mnie nie zostawił i tak po prostu przytulił, bo cholernie za nim tęsknię. Chłopak jednak kręci przecząco głową, a następnie wyprostowuje się, zabiera swoją kurtkę i opuszcza pomieszczenie.
Po kilku sekundach słyszę trzaśnięcie drzwi, przez co zamykam oczy i zaciskam dłonie na prześcieradle.
Zostałem sam.
*•*•*
nie bijcie
pocieszajcie isaka
no i
super tęcza 🌈 dla tego, kto ogarnie, o co chodziło evenowi 🌝
ok, w sumie to nie jest trudne
ale jestem ciekawa ile osób będzie wiedziało 🌝🌸
plus, piszcie, jeśli wyłapiecie błędy
chcę, żeby moje dzieciątko było w pełni zdrowe cri
CZYTASZ
ɪ ʟᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ // ᴇᴠᴀᴋ
Fanfiction❝you know, the only way to have something for eternity - is by losing it❞. *•*•* ❝føler det du føler, even❞. *•*•* opowiadanie może zawierać spoilery copyright by © -bananek; 2016/2017
