Jeszcze nas nie widzisz?

2K 174 32
                                    


Ze słodkiego snu wyrwał mnie nieznośny dźwięk budzika. Chwyciłam na oślep telefon i sprawdziłam która godzina. Moje oczy rozszerzyły się gdy zobaczyłam że jest już 8:26. Wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Chwyciłam szybko coś do jedzenia i wybiegłam z domu wprost na kolejną ulewę. Parasol oczywiście zostawiłam za sobą i biegłam teraz na przystanek. Kiedy dotarłam na miejsce nikogo nie było. Pozostało mi jedynie iść piechotą i ładnie przeprosić nauczycieli.

*** Alef Taw

Ciągnęłam za sobą nogami przemierzając mokre uliczki. Z moich włosów kapały kropelki wody a ubrania przesiąkły do suchej nitki. Nagle uczucie zimnych kropelek na twarzy ustało. Spojrzałam w górę i ujrzałam czarny materiał parasola. Odwrócił się w bok tylko żeby zobaczyć Shiro. Trzymał parasolkę tuż nad moją głową. Miał na sobie szarą bluzę z kapturem a kosmyki śnieżno białych włosów jak zwykle zakrywały część oczu. Uśmiechnął się a ja poczułam że trochę się czerwienie.

-Dlaczego idziesz piechotą w taką ulewę? I to bez parasola.- Spytał chłopak.

-Bo zaspałam na autobus.- Odpowiedziałam krótko.

-Więc czemu nie wzięłaś parasola?- Dopytywał się dalej.

-Śpieszyłam się na autobus.- Powiedziałam nie patrząc na niego.

-Ale wiedziałaś chyba że nie przyjedzie o tej godzinie. Nie pierwszy raz jeździsz autobusem.- Stwierdził białowłosy.

Ma rację. Ale skąd wie że jeżdżę autobusem? Spojrzałam na niego co wymagało wygięcia głowy w tył.

-Ty też chyba powinieneś być już w szkole.- Oznajmiłam.

-Tak powinienem.- Shiro uśmiechnął się patrząc przed siebie.

***

Niedługo potem dotarliśmy do szkoły ale to co zastaliśmy przeraziło nas. A raczej mnie. Na całym placu porozstawiane były radiowozy. Wszędzie wokół kłębili się nieznani ludzie. Ciemnowłosa kobieta płakała a stojący obok policjant poklepywał ją żałośnie po ramieniu. Podbiegła do nas nauczycielka i szybko zaprowadziła do budynku. Kobieta odprowadziła mnie do klasy a ja o nic się nie pytałam. Korytarze które przemierzaliśmy były puste. W sali wszyscy a raczej część osób które były obecne siedziała na swoich miejscach szeptając. Rozejrzałam się wokół i spostrzegłam ciemne wygładzone włosy Sayu. Podeszłam do niej i ujrzałam strumienie łez spadające po jej bladych policzkach. Pojedyncze osoby popatrzyły się na nas przygryzając wargi albo kręcąc głowami. Popatrzyłam na miejsce obok siebie ale było puste... nie.

-Sayu co jest?- Chwyciłam gorączkowo dziewczynę która tylko bardziej się skurczyła.

-Znaleźli ją. Dzisiaj rano.- Powiedziała między szlochami dziewczyna. Spojrzałam na drzwi i nie zastanawiając się ani chwili wybiegłam przez nie. Musiałam się dowiedzieć co się stało. Musiałam kogoś znaleźć. Musiałam usłyszeć że to nie Maki. Zbiegłam po schodach i już miałam zamiar skręcić do drzwi frontowych ale przez okno na tylne podwórko szkoły zobaczyłam jeszcze większe zbiegowisko niż wcześniej. Ostrożnie podeszłam do drugiego wyjścia. Adrenalina i strach przyćmiewały mi umysł. Otworzyłam je i to co zobaczyłam spowodowało że prawie zwróciłam dzisiejsze szybkie śniadanie. Moja przyjaciółka leżała na ziemi a całe jej ciało przybrało barwę burzy włosów na głowie. Krwisto czerwone. Niedaleko niej w dużo lepszym stanie leżała uczennica z ciemną fryzurą. Przypomniałam sobie kobietę przed szkołą. Zachwiałam się lekko w tył ale uderzyłam w coś ciepłego. Nagle ktoś zakrył mi usta ręką. Wywierciłam głowę tak aby spojrzeć w górę i ujrzałam Shoute.

Potwory mają różne oblicza *Yandere x reader storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz