16

53 8 0
                                    

Myślę, że to przedostatni rozdział związany ze zmaganiami Bezimiennej. Znów zaskoczyłam siebie, otwierając plik i wklepując słowa pojawiające się znikąd do edytora tekstu. 

Biel to piękny kolor. 

***

Życie w białej celi stało się codziennością, od której nie chciałam więcej uciekać.

Zbudowałam sobie więzienie, pozornie bezpieczne dla mojej duszy i ciała. Sporadycznie wpuszczałam do niego żywicieli zalążków myśli, których bałam się jeszcze nazywać pozytywnymi. Otwierałam przed nimi pierś i pozwalałam dotykać kamienne serce okryte zapomnianą tkanką zbudowaną z uczuć. Wcale nie było lepiej, ale schody wyrastające u podnóży piekła, które sama stworzyłam w swojej głowie, pięły się ku górze bez mgielnej otoczki, zasłaniającej mi widok na niebo. Byłam daleko, ale bliżej niż wcześniej. Właśnie postawiłam chwiejny krok ku zmianom. Twardo trzymałam się pierwszego stopnia i nie pozwalałam się z niego strącić demonom trzymającym mnie rozpaczliwie za kończyny, włosy i ciuchy.

Uzewnętrznianie bolało. Musiałam kłaść blade palce na własnej szyi i wyduszać z siebie pod presją utraty życia skryte myśli, po których wypowiedzeniu trawił mnie wstyd. Mówieniu towarzyszył wodospad lęków, słowom rzewne łzy, panice ogłupiające zmysły zastrzyki, chaosowi chaos. Nie mogłam siebie odnaleźć, nie mogłam siebie zrozumieć, ale byłam blisko. Już naprawdę blisko.

Każdego dnia walczyłam. Już nie z tymi, którzy mącą mi w głowie, opowiadając o życiu czy śmierci, już nie ze światem i nie z ludźmi, a ze sobą. Nie naciskałam, nie szturmowałam, nie rozbijałam ścian stalowym młotem. Odkładałam na bok cegła po cegle i wyglądałam zza muru za skuloną w kącie postacią, która szczerzyła ostre zęby na nieznajomych. Starałam się spokojnie szeptać: „to tylko twoje własne ja, które nie zrobi ci krzywdy", ale JA na razie nie słuchało.

Na zewnątrz sprawowałam się znakomicie, choć czasem dosyć chwiejnie. Moje starania nareszcie zostały dostrzeżone. Pojawiły się pierwsze uśmiechy i nagrody, odetchnięcia ulgi i nieśmiałe uściski. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że biały dom rozkładał przede mną czyste kartki niezapisane żadnymi słowami. Chwytałam je i z niemą radością kompletowałam, by kiedyś móc je zapisać z pełną świadomością szczerymi słowami.

Czy właśnie tutaj poczułam się po raz pierwszy bezpieczna? Czy to tutaj już zostanę, otoczona przez cichą troskę i spokój? Czy tutaj było moje miejsce? Chciałam tak sądzić, chciałam w to wierzyć, ale nadszedł dzień, w którym brutalnie zostałam zepchnięta w rzeczywistość.

Kobieta, która w przeciągu kilku miesięcy stała się moją przyjaciółką, posłała mi uśmiech i uderzyła ostentacyjnie plikiem kartek o biurko. Nie sądziłam, że jej słowa w jednej chwili złamią mi serce.

- Jutro możesz opuścić to miejsce, kochanie. Cieszysz się?

Napięłam mięśnie i wstrzymałam dech.

Nie byłam gotowa.

Nie byłam gotowa na zmierzeniem się z czymś innym niż biel.

Zanim zniknę [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz