THIRTEEN

844 132 19
                                    

Tyler wrócił do domu zmęczony i zły. Przez swoje oszołomienie nie bardzo chciało mu się iść odwiedzić Ashley.

Powiedział jej, a ona zrozumiała. Także nie była w najlepszym nastroju i chciała pobyć sama ze sobą.

Tyler ze zwieszonymi barkami przekroczył próg. Czuł się, jakby to właśnie na nich spoczywał cały ciężar tego beznadziejnego świata. Rozejrzał się po domu. Dzięki Bogu, nikogo nie było.

Skierował się po schodach na górę. Wszedłszy do swojego pokoju, zamknął za sobą drzwi. Położył się na łóżku i gapił w sufit, czując, jak w jego oczach gromadzą się łzy.

Nie wiedział, dlaczego płakał. To przyszło samo.

Pewnie przez to, że wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni nagle uderzyło w niego jak jakaś zasrana ciężarówka. Jego emocje były pojazdem, a Brendon tą małą przeszkodą, przez którą wszystko się popsuło.

Tyler wplątał palce w swoje rozczochrane włosy, szarpiąc je i wykręcając. Jego serce waliło jak oszalałe.

Westchnął, chcąc uspokoić tętno, po czym sięgnął ręką po swój telefon. Trzymał go mocnym uściskiem, kiedy przewijał listę kontaktów. Jego wzrok wylądował na imieniu Josha.

Ashley dała mu ten numer na wypadek, gdyby nie miała możliwości po niego przyjechać. Nigdy go nie użył. Aż do teraz.

Teraz tego potrzebował.

Josh to jedyna osoba, z którą chciał i potrzebował porozmawiać. Nikt inny.

Zanim zdążył się zastanowić, jego telefon wybrał numer. Rozmówca odebrał dopiero po krótkiej chwili.

- Um, halo? Kto mówi?

- Josh? - wyszeptał Tyler, łamiącym się głosem.

Usłyszał dźwięk przesuwania.

- Hej, Tyler? To ty? Wszystko dobrze?

Joseph przyłożył dłoń do ust, próbując stłumić szloch. Nie udało mu się. Był głośny i rozdzierający.

- Co się dzieje? Porozmawiaj ze mną, Tyler.

Chłopak pociągnął nosem, odchylając głowę do tyłu i zaciskając oczy.

- Ch-chodzi o to, że sam nie wiem. Po prostu... wróciłem do domu i zacząłem płakać.

Josh przez chwilę się nie odzywał.

- Opowiedz mi, jak minął ci dzień.

Tyler wypuścił drżący oddech.

- Było... dziwnie. Chyba. Um, zaczęło się całkiem dobrze. Moja mama zrobiła rano naleśniki z bananami i cynamonem. Poszedłem do szkoły, raczej zaliczyłem wszystkie testy. A potem był lunch... wtedy wszystko się popsuło.

- Co się stało? - zapytał Josh, a Tyler w tle usłyszał The Struts, co delikatnie go uspokoiło.

- Jakiś chłopak podszedł do nas i zaczął coś gadać, przez co ja i Ashley czuliśmy się trochę nieswojo. Właściwie, wszyscy tak się czuli. Wydaje mi się, że on był w więzieniu i teraz wyszedł - wyszeptał. Nie miał zamiaru wspominać o fakcie, że owy chłopak znał Josha i wiedział o nim wszystko. To tylko by go wkurzyło.

- Powiedz mi o dobrych rzeczach. - oznajmił Josh, dzięki czemu na twarzy Tylera zagościł mały uśmiech.

- Dostałem 5 ze sprawdzianu z historii. A jestem z niej beznadziejny - zachichotał, a starszy mu zawtórował. - I przytrzymywałem ludziom drzwi. Nie wiem czemu, ale uszczęśliwiało mnie to.

- To świetnie - wymruczał. - Cieszę się, że były też dobre strony.

- Tak.- odetchnął Tyler, czując jak jego łzy odchodzą.- A co z tobą?

Mógł usłyszeć dumę w głosie Duna.

- Paliłem dzisiaj tylko trzy razy. Zazwyczaj wypalam całą paczkę i z połowę kolejnej. Ostatnio zacząłem się ograniczać.

Tyler uśmiechał się w poduszkę. Jego wszystkie zmartwienia opuszczały go, kiedy słuchał głosu Josha.

- Wypiłem tylko dwa piwa. I... chciałem ci podziękować, że wtedy po mnie przyjechałeś. Ja, uh, wszystko pamiętam.

Przez kilka sekund trwała cisza.

- Dziękuję - wyszeptał Josh. - Że byłeś. I że we mnie uwierzyłeś.

Tyler nie mógł powstrzymać zadowolonego uśmiechu, który w tamtej chwili zagościł mu na twarzy.

- Wierzę, że możesz zrobić wszystko, co tylko chcesz.

- Chcę być lepszy, Tyler. Naprawdę.

Brunet przytaknął, nawet jeśli drugi nie mógł tego zobaczyć.

- Wiem o tym. Póki co, świetnie ci idzie. Jeśli będzie cię kusić, żeby to popsuć, zadzwoń do mnie. Napisz. Pomogę ci.

Josh westchnął.

- Tak zrobię. Ja... dziękuję, Ty. Ro-robię to dla ciebie. Dla Ashley. Dla rodziców. I dla siebie. Nie mogę znieść, że patrzą na mnie ze strachem i smutkiem.

- Oni... oni cię kochają, Josh. Nie boją się ani nie są rozczarowani. Po prostu chcą, żebyś wrócił do normalności.

Josh pociągnął nosem, przez co Tyler złamał się. Czy on płakał? Boże, miał nadzieję, że nie. Nienawidził, kiedy ludzie płakali. I ogólnie byli smutni.

- Tyler, co ty ze mną robisz.

A wtedy jego serce całkiem się zatrzymało.

- C-co? Co masz na myśli? - wyszeptał Tyler, naciągając kołdrę aż pod brodę, kiedy obrócił się na drugi bok. Zamknął oczy, by lepiej wsłuchać się w głos Duna.

Próbował wyobrazić sobie, że siedzi tuż obok. Nie ważne, jak bardzo desperacko to brzmi. Bardzo tego chciał, naprawdę. Mimo że nie przyznałby się do tego na głos.

- Od sprawy z Debby, bałem się miłości. W sensie, nie seksu. Jakoś udało mi się pokonać lęk przed dotykiem innej osoby. Ale... boję się, że kogoś polubię. Pokocham - powiedział szczerze. - Ale ty... ty jakoś na mnie działasz.

- Czy to dobrze? - zapytał Tyler, bawiąc się owiniętymi wokół nadgarstka słuchawkami.

- Ja... nie wiem. Nie mam pojęcia, co o tym myśleć.

facedown | joshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz