Tyler nie miał pojęcia, dokąd jechali. Josh kazał mu jedynie odłożyć telefon, by nikt im nie przeszkadzał i cieszyć się z powodu niespodzianki.
Szczerze mówiąc, Joseph nie wiedział, co o tym myśleć.
Jego telefon i tak się rozładował, więc wsunął go do swojej tylnej kieszeni i postanowił pobawić się trochę radiem. W samochodzie panowała cisza, jednak nie w niezręcznym sensie. Była komfortowa i Tyler czuł się z nią szczęśliwy.
W końcu Joseph znalazł jakąś stację i oparł się o swoje siedzenie, słuchając płynącej z głośników muzyki. Szorstki, jednak jednocześnie ciepły głos wokalisty wypełniał jego uszy, kołysząc go do snu.
Niecałą godzinę później obudziły go szepty Josha oraz delikatne szturchanie. Brunet ziewnął i przeciągnął się, zanim otworzył zmęczone oczy.
- Już jesteśmy - powiedział Josh z uśmiechem.
Tyler natychmiast rozbudził się i usiadł prosto, rozglądając się. Jego serce podskoczyło, kiedy zauważył, że byli w muzeum sztuki; tym, które zawsze chciał odwiedzić.
- Skąd wiedziałeś?- zapytał zszokowany, wyskakując z samochodu. Oczy mu błyszczały z ekscytacji.
- Zapytałem Ashley- odpowiedział. Tyler ciepło się uśmiechnął, mocno przytulając chłopaka.
- Myślałem, że Ash nie bardzo chce, żebyśmy spędzali ze sobą czas- wymamrotał w jego pierś.
Josh wzruszył ramionami, pocierając plecy młodszego chłopaka.
- Byłem bardzo przekonujący.
Tyler nie mógł powstrzymać ogromnego uśmiechu. Jeszcze raz przytulił Josha, po czym energicznie udał się w kierunku wejścia do muzeum. Dun zaśmiał się, a potem poszedł jego śladem.
- Ostatnio wyglądasz na szczęśliwszego - zauważył Tyler.
Joshua znów wzruszył ramionami.
- Chyba polepsza mi się. Nadal czasem dopada mnie głód, ale Ashley wtedy bardzo mi pomaga. I gumy też.
Tyler przytaknął ze zrozumieniem.
- Bardzo się cieszę, że ci na tym zależy. A co z terapią?
Josh lekko się skrzywił na ostatnie słowo.
- Um, nie podoba mi się ten pomysł. Ta cała terapia brzmi, jakbym był jakiś popierdolony.
Joseph westchnął.
- Terapia ma ci pomóc. Wiele osób z problemami odwiedza terapeutę, J. Sam chodziłem na terapię ponad 3 lata.
- Oh, ja... przepraszam. Nie chciałe-kurwa.
Tyler zaśmiał się i pocieszająco uścisnął jego ramię.
- Spokojnie, nic się nie stało.
Josh odetchnął z ulgą i przytaknął, kiedy oboje udali się w stronę drzwi. Kupili bilety, po czym weszli na teren wystawy.
Tyler wskazał na pewien obraz, który przykuł jego uwagę. Tło pokryte było rozmytymi kolorami, wszystkie jasne i szczęśliwe. Mniej więcej w połowie można było zauważyć dwie czarne sylwetki. Stały w ciasnym uścisku, jakby próbowały za wszelką cenę przy sobie pozostać. Nogi wyższego rozmywały się, podczas gdy druga figura była nienaruszona.
- Kurwa, głębokie - wypalił Josh. Tyler potarł jego ramię i przewrócił oczami, uśmiechając się pod nosem.
- Myślisz, że autor przez to przeszedł? To znaczy, wiesz, stratę osoby, którą kocha - wymamrotał Tyler, bawiąc się swoimi rękawami.
- Jestem prawie pewien. Mogę poczuć pasję włożoną w ten obraz - odparł cicho, marszcząc brwi.
Tyler przytaknął, powoli analizując dzieło. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Było w nim tak wiele emocji.
Rozpacz. Miłość. Boleść. Złość. Pasja. Wina. Żal.
Nie mógł sobie wyobrazić, co przeżył artysta. Jego serce bolało na samą myśl.
- Możemy iść obejrzeć resztę - zasugerował szybko, a Josh zgodził się.
Chodzili po muzeum przez ponad godzinę, a Tylera już zaczynały boleć nogi. Ciągle burczało mu w brzuchu i czuł się wyczerpany.
Brunet westchnął teatralnie, czym przykuł uwagę Josha. Odwrócił głowę, kiedy młodszy chłopak rzucił się na ławkę, wydymając wargi i spoglądając na niego błagalnym wzrokiem.
Josh parsknął.
- Co chcesz?- zapytał ironicznie.
- Jeść i spać - oświadczył Joseph.
Fioletowowłosy zachichotał, gestem dłoni nakazując mu wstać.
- W takim razie chodźmy coś zjeść. Gdzieś tu musi być jakieś jedzenie. - odszedł kawałek, lecz zatrzymał się, gdy zobaczył, że Tyler nadal nie wstał. - Chyba sobie żartujesz.
- Nie- oznajmił, szeroko się uśmiechając.
Josh westchnął z niedowierzaniem i podszedł do młodszego. Lekko przykucnął, by drugi mógł bez problemu na niego wejść.
Tyler wskoczył na plecy chłopaka, a Josh natychmiast chwycił jego uda, podnosząc go trochę wyżej. Joseph objął ramiona chłopaka i oparł się o jego policzek, nie przestając się uśmiechać.
- Dziękuję.
Josh tylko wywrócił oczami.
Powoli zwiedzali budynek, szukając pożywienia. Zajęło im to chwilę, jednak w końcu się udało. Ludzie dziwnie się na nich gapili, lecz Josh i Tyler nie przejmowali się tym. Czuli się z tym niesamowicie komfortowo.
Cóż, Tyler tak się czuł. Z kolei Josh już nie mógł się doczekać końca swojej męki. Tyler był niski, ale mimo to ważył dużo. Zwłaszcza, gdy nosi się go tyle czasu.
- Schodzisz - oznajmił fioletowowłosy i zanim młodszy zdążył zareagować, puścił go. Brunet pisnął zaskoczony i potknął się o swoje własne nogi.
- Mogłeś dać mi chwilę na przygotowanie - zarzucił, łapiąc ramię Josha i ciągnąc za sobą. Wyglądał jak wkurzony pięciolatek, co Josh uważał za słodkie.
- Ups?
Tyler prychnął, ustawiając się w kolejce obok Josha. Nie odezwał się, kiedy Dun składał zamówienie i czekał na jego odbiór. Nawet kiedy usiedli przy stoliku by zjeść, Tyler nadal był cicho.
- Jezu, Ty - jęknął Josh.- Porozmawiaj ze mną. Zachowujesz się jak dziecko.
- Sam jesteś dzieckiem.
Josh zachichotał.
- Wow, odezwałeś się!- klasnął cicho. Gdy Tyler parsknął, Josh zaczął śmiać się jeszcze bardziej.- Jesteś przeuroczy.
Tyler znowu przestał się odzywać. Josh westchnął i wyciągnął rękę, by pogłaskać jego policzek.
- Nie zmuszaj mnie, żebym dał ci prawdziwy powód do bycia cicho.
- Niby jaki?
- Taki.
I wtedy Josh go pocałował.
CZYTASZ
facedown | joshler
Fiksi PenggemarJosh Dun idealnie wpasowuje się w stereotyp imprezowicza po przejściach. Ze swoim złym nastawieniem i przekrwionymi oczami jest całkiem oczywisty. Jednak część z nieciekawą przeszłością... to coś, o co nikt nigdy by go nie posądził i czego nikt by s...