NINETEEN

827 109 16
                                    

Tyler nie wahał się.

- Też cię kocham - odpowiedział, szczupłymi palcami przeczesując wilgotne loczki Josha. Miał ledwo otwarte oczy, a mimo to kolor mokki pięknie lśnił, gdy patrzył się na młodszego chłopaka.

- Tak bardzo cię przepraszam, Tyler - wyszeptał Josh boleśnie łamiącym się głosem. Jego policzki miały różowy kolor przez parną atmosferę panującą w domu, w którym wcześniej był, a silne ręce trzęsły się, gdy próbował wygodnie usiąść na ławce.

- Wszystko w porządku - wymamrotał Tyler, przyciskając swoje lawendowe wargi do skroni Josha. - Chodź, dostarczę cię do łóżka.

Josh tylko przytaknął, zbyt zemdlony i śpiący, by chociaż próbować się odezwać. Tyler pomógł mu wstać na nogi, a jego gładka dłoń złapała silną rękę Josha, tworząc doskonały kontrast dla tych dwóch przeciwieństw.

Tyler pozwolił Joshowi samemu usiąść na miejscu pasażera. Zanim zamknął za niego drzwi, brunet delikatnie pocałował policzek Josha.

Usiadł za kierownicą oraz odpalił silnik. Zapiął pasy swoje i chłopaka, posyłając mu ostatnie zmartwione spojrzenie, zanim wyjechał z parkingu.

Jechali do domu Tylera w komfortowej ciszy. Gdzieś w środku podróży, Tyler wyciągnął rękę i złapał dłoń Josha, splatając ich palce razem. Kciukiem przebiegł przez kostki starszego.

Ramiona Josha zrelaksowały się, a delikatne westchnięcie opuściło jego wargi. Łagodne dotknięcie posiniaczonych kłykci sprawiło, że przez jego skórę przeszedł miły dreszcz. Ten tak bardzo oczywisty sposób, w jaki o niego dbał, sprawiał, że serce chłopaka trzepotało i biło milion razy szybciej, niż zwykle.

- Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry?- wymamrotał Josh, patrząc się za okno. - Nie zasługuję na to.

Tyler mocniej ścisnął dłoń drugiego, zmarszczywszy brwi.

- Jestem dla ciebie dobry, bo cię kocham. I nigdy nie będę dla ciebie chujem. Dopóki nie zasłużysz.

Josh prychnął.

- Już zasłużyłem.

Usta Tylera zacisnęły się, tworząc cienką linię, a jego lekko opalona skóra przybrała kolor szpitalnej ściany.

- Dlaczego tak uważasz?

- Jestem dupkiem dla wszystkich. Nie zachowuję się, jakby mi na czymkolwiek zależało, kiedy to nie prawda. I-i... Boże, Tyler, ciągle przeze mnie płaczesz. - Patrzył teraz na Tylera; swoją najpiękniejszą miłość. - A nienawidzę gdy płaczesz.

Tyler szybko wstrząsnął głową.

- Płaczę, bo mi na tobie zależy i cię kocham. Nie dlatego, że mnie ranisz. Jest między tym różnica, kochanie.

Josh pociągnął nosem. Nie odzywał się do końca ich drogi do domu, ręką ściskając dłoń Tylera, jakby ta była jego ostatnią deską ratunku. Co w sumie było prawdą. Tyler trzymał go na ziemi, dzięki niemu był w stanie normalnie myśleć.

Gdy dotarli do domu Tylera, chłopak od razu podszedł do Josha i pomógł mu wyjść. Mocno, a jednocześnie delikatnie, trzymał ramię chłopaka, prowadząc go w stronę drzwi wejściowych.

Ledwo zdążyli przekroczyć próg, kiedy pani Joseph przyszła ich powitać. Jej surowe spojrzenie złagodniało, gdy ujrzała chłopaka, który był z Tylerem.

- Wszystko z nim dobrze? - zapytała zmartwiona, podszedłszy bliżej. Otworzyła szerzej oczy, czując zmieszany zapach potu, alkoholu i trawki. Wymieniła z Tylerem znaczące spojrzenia.

- Czekaj, mamo - powiedział brunet, prowadząc Josha na górę. - Muszę go ogarnąć.

Kobieta przytaknęła ze zrozumieniem i przyglądała się, gdy oboje powoli wchodzili po schodach i do sypialni Tylera.

Chłopak położył Josha na swoim łóżku i przysiadł obok.

- Czy teraz czujesz się lepiej, J? - zapytał cicho, dłonią gładząc udo Josha.

- Mhm - przytaknął, powolnie zamykając i otwierając swoje czekoladowe oczy.

- Odpocznij - rozkazał mu Tyler, pochylając się lekko, by ucałować policzek Duna. - Za chwilę wrócę i pomogę ci się umyć.

Josh tylko kiwnął głową i nieobecnym wzrokiem patrzał, jak Tyler wstał i opuścił pokój, by porozmawiać z matką. Gdy zszedł na dół, jego mama opierała się o balustradę z widocznym na twarzy grymasem.

- Zanim coś powiesz - zaczął Tyler, przyciągając jej uwagę. - Nie ćpam ani nie piję. On nie próbuje mnie do tego nakłonić. Jest wspaniałą osobą.

Kelly westchnęła, wypielęgnowanymi paznokciami przeczesując swoje jasne włosy.

- Okej. Ufam ci, słonko. Ja tylko- czy wszystko z nim dobrze?

Mały uśmiech Tylera nagle zniknął.

- Szczerze? Nie. Ostatnio miał trochę problemów, dlatego tak rzadko jestem w domu. Staram się być blisko niego, by mieć pewność, że jest bezpieczny.

Przytaknęła w geście zrozumienia.

- Dobrze. Zajmij się nim, okej? Widzę, że ci na nim zależy - oświadczyła cicho, a policzki Tylera stały się czerwone i ciepłe.

- To prawda. Dobranoc, mamo. - wyszeptał, szybko całując jej czoło, zanim zbiegł po schodach na górę do swojego pokoju.

Zauważył, że Josh zasnął pod jego pościelą, bez koszulki, ze spodniami opuszczonymi do połowy nóg. Cicho zachichotał na ten widok. Pewnie próbował ułożyć się jak najwygodniej.

Cóż, był zbyt zmęczony, by wziąć prysznic, więc Tyler pozwolił mu spać. Powoli zdjął jeansy chłopaka i rzucił je na podłogę. To samo zrobił ze swoimi spodniami, zanim położył się obok.

Tyler pocałował łopatkę chłopaka, owijając ramie wokół jego talii.

Chroniłby go przed całym złem tego świata. Kochałby go, dbał o niego i robiłby wszystko, co w jego mocy, by mu pomóc.

Zrobiłby dla niego wszystko.

facedown | joshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz