Unikali się nawzajem zupełnie świadomie. Nie spojrzeli na siebie, nie zamienili ani jednego słowa, nie usiedli po tej samej stronie. Proboszcz obrzucił ich tylko badawczym spojrzeniem, ale nie zapytał, co się stało. Przecież to nie była jego sprawa.
Dawid wiedział, że to wszystko było błędem już wtedy, kiedy zamknął drzwi za Nikodemem. Żałował tamtego poranka, a teraz było za późno, by cokolwiek naprawić. Świadomość grzechu, jaki na nim ciążył, przytłaczała. Przecież za to skazywano na śmierć. Czasy się zmieniły, ale...
Z trudem dotrwał do końca mszy, błogosławiąc w myślach moment, kiedy znowu padły słowa „idźcie, ofiara spełniona". Choć miał ochotę po prostu stąd uciec, powlókł się do zakrystii apatycznie, powoli. Przed czym chciał uciekać? Przed grzechem? Nie było ucieczki, nie było miejsca, w którym mógłby się schronić. Tak długo, jak będzie nosić w sobie ten ciężar...
Czwarty sakrament, pokuta i pojednanie.
Zawiesił się, bezwiednie przesuwając zamek plecaka w prawo i w lewo. Zgrzyt, zgrzyt. Zgrzyt, zgrzyt. Syknął cicho, kiedy przyciął palec. Wytarł go w śnieżnobiałą albę, nie zauważając, że krew, której przecież nie było wiele, zostawiła czerwoną smugę. Szybko się przebrał i podszedł do okna. Śnieg padał nieprzerwanie od wczoraj, chodnik tonął w zaspach. Nie chciało mu się stąd wychodzić. Tu było ciepło, sucho... Westchnął ciężko, zarzucając plecak na ramię. Wystarczająco dużo lekcji już opuścił.
Odwrócił się, niechętnie spoglądając na zakrystię. Wciąż nie była pusta, kilku chłopców, tak samo niechętnych do wyjścia, kręciło się bez celu. Popatrzył po odwróconej do niego tyłem sylwetce Nikodema. Blondyn stał naprzeciw korkowej tablicy, wodząc palcem po kolumnach wypełnionych punktami. Dawid szybko odwrócił głowę i zacisnął powieki, chcąc w ten głupi sposób powstrzymać wspomnienia. One nie miały prawa bytu. Powinny zniknąć tak, jak znika odpuszczony grzech. Nie mógł ich karmić.
Potrząsnął głową i ruszył w stronę drzwi. Przechodząc obok Nikodema, mimo woli poczuł jego zapach. Zapach, który przyprawił go o dreszcz. Podniósł na moment głowę, ale napotkawszy spojrzenie tych niebieskich oczu, natychmiast się cofnął. Ponownie rozpiął kurtkę, rzucił ją na ławkę wraz z plecakiem i podszedł do regału uginającego się od różnych świętych ksiąg. Miał jeszcze coś do zrobienia.
Przez chwilę wodził dłonią po oprawionych w skórę grzbietach, lekko przekrzywiwszy głowę, żeby odczytać tytuły.
Zatrzymał się na czerwonym egzemplarzu należącym do zbioru Starego Testamentu. „Księga Kapłańska", głosiły tłoczone litery. Wyjął ją powoli, ostrożnie, strzepując cienką warstwę kurzu, która osypała się na podłogę. Przez chwilę nie zwracał uwagi na nic wokół.
Nikodem spojrzał na niego ciężko, a potem zagryzł wargę i odwrócił głowę. Nie powinien był... Nie powinien. Za późno. Byle jak zawiązując szalik, wyszedł z zakrystii. Tak będzie lepiej, myślał, oddalając się od kościoła. Nie powinien mu się narzucać, teraz mógł tylko pogorszyć sytuację.
Odwrócił się nieprzytomnie, spoglądając na kilku pozostałych chłopców. Nie chciał, żeby tu byli... Złapał książkę, a potem wyszedł drzwiami, które prowadziły na ołtarz. Świątynia była już pusta, tylko marmurowa posadzka mieniła się od wody i soli naniesionej z chodników na butach wiernych. Proboszcz zgasił niemal wszystkie światła, zostawiając tylko lampy w kaplicach, dla tych, którzy przyjdą się modlić pomiędzy mszami. Zawsze był oszczędny.
Dawid przetarł twarz dłonią. Kaplica świętej Barbary była najbliżej...
Centrum niewielkiego pomieszczenia stanowił potężny, czarny, spiżowy posąg. Święta Barbara zdawała się na niego patrzeć, uśmiechała się łagodnie z rzeźby. Jej wyciągnięta dłoń zastygła wpół ruchu, jak gdyby do błogosławieństwa. Dawid usiadł na ławce i otworzył książkę. Cichy szelest przewracanych kartek był jedynym dźwiękiem, tak głośnym we wszechobecnej ciszy.
„Ochrona rodziny i małżeństwa.
Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią: złorzeczył ojcu lub matce, ściągnął śmierć na siebie. Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica. Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. Jeżeli kto bierze za żonę kobietę i jej matkę..."ⁱKsiążka nie mogła krzyczeć. Upadła w błoto i sól zmieszane na posadzce, nasiąkając brudem. Upadła bezgłośnie, cichy stukot nie zwrócił niczyjej uwagi. Tak samo jak westchnienie i szloch, które nastąpiły potem. Książka nie chciała ich słuchać. Przecież została skrzywdzona.
Wyszedł z kościoła dopiero godzinę później, spłoszony przez starszą kobietę, która przyszła się modlić tuż przed poranną mszą. W półmroku nie dostrzegła jego łez, a nim wrócił do zakrystii po swoją kurtkę i plecak, zdążył się doprowadzić do porządku. Zapomniał o Księdze Kapłańskiej, która, rzucona w brud, miała zostać tego dnia skopana przez dziesiątki wiernych. Nikt się po nią nie schylił, nikt nie przełożył jej w bezpieczne miejsce. Ale Dawidowi nie było dane się o tym dowiedzieć.
Potrzebował spowiedzi. Musiał uporządkować sobie te wszystkie wydarzenia, ujarzmić setki uczuć i myśli, a nie był w stanie zrobić tego sam. Choć wiedział, że sakrament odbywa się przed Bogiem, zdawał sobie sprawę, że niemałą rolę odgrywa jego pośrednik, kapłan. Gdyby opowiedział o tym księdzu ze swojej parafii... To było nie do pomyślenia. Zupełnie go skreślało jako przyszłego duchownego, a on nie potrafił tak po prostu odrzucić ścieżki, którą wytyczył sobie dawno temu.
Nikodem był tylko głupim zauroczeniem. Przypadkiem. Błędem. Grzechem.
Myślenie o nim w czasie przeszłym przyszło mu łatwiej, niż się spodziewał. Więc dlaczego łzy nadal płynęły po jego policzkach, zamarzając w lodowatych podmuchach wiatru? Nie mógł pojechać w tym stanie do szkoły, pokazać się ludziom. Potrzebował pomocy, a mógł ją uzyskać tylko w jednym miejscu. Głębiej naciągnął kaptur, chcąc chociaż odrobinę uchronić się przed mrozem i ruszył wzdłuż oblodzonego chodnika, po jezdni, która była przynajmniej posypana solą. Kierował się do katedry.
ⁱKpł 20, 9-13.

CZYTASZ
Credo
Short StoryPierwszy tydzień adwentu. Siedem dni, siedem rorat, siedem zdarzeń. I tylko jedno zakończenie. Z orientacją można się ukrywać przed całym światem, ale jeśli nie będzie ci dane zaakceptować samego siebie, utkniesz we własnym piekiełku. Dawid coś o t...