Wpuścił Nikodema przed sobą, gestem wskazując mu wieszak. Śnieg, który obaj mieli na kurtkach, natychmiast zaczął topnieć. Mieszał się z wniesionym na butach błotem, tworząc brudne kałuże na białych kafelkach.
― Matka nas zabije ― stwierdził Dawid, ze zrezygnowaniem patrząc na to wszystko. ― No nic. Spróbuj to jakoś przeskoczyć.
Zostawił buty na wycieraczce i, wybierając co suchsze miejsca, wydostał się z przedpokoju. Blondyn poszedł tuż za nim, uśmiechając się pod nosem.
Weszli do kuchni. Dawid od razu wstawił wodę, a Nikodem usiadł przy niedużym stoliku. Podparłszy głowę na dłoni, patrzył, jak chłopak krząta się przy blacie.
― Kawa, herbata, kakao, mleko z miodem ― wyrecytował Dawid, odwracając się w końcu do gościa. ― To z ciepłych. A z zimnych...
― Zdecydowanie zostaję przy ciepłych ― przerwał mu blondyn. ― Herbata będzie okej.
― Na pewno? Od czegoś mam mikrofalówkę, podgrzanie mleka to serio nie problem.
― Mówisz? To... nie, herbata wystarczy.
― Niiiki, Niki, Niki ― zaśmiał się Dawid. ― Nie kręć. Co chcesz?
Chłopak schował twarz w dłoniach, teatralnie potrząsając głową.
― Kakao. Dobrze? ― powiedział w końcu, nie starając się ukryć szerokiego uśmiechu.
― Doskonale.
Kiedy Dawid zaczął wyciągać kubki i łyżeczki, do kuchni weszła jego matka, już ubrana, ale nadal z wałkami we włosach.
― Dzień dobry ― powiedział Nikodem, zanim zdążyła go zauważyć.
― Ooo... Dzień dobry, dzień dobry.
― Mamo, to Nikodem, Niki, to moja mama ― rzucił Dawid, nawet się nie odwracając.
Blondyn skinął kobiecie głową. Chciał wstać ze swojego miejsca, ale powstrzymała go gestem.
― Nie idziecie dzisiaj do szkoły?
― Odwołali. Śnieżyca, drogi zasypane, to samo co przedwczoraj. Do końca tygodnia mają nam przydzielić nowego busa, bo ten stary rzęch sobie nie radzi na śniegu ― gładko skłamał jej syn, mieszając kakao.
Czuł, że matka chce go zapytać, kim właściwie jest ten obcy chłopak w ich kuchni, ale twardo udawał, że nie widzi jej znaczących spojrzeń.
― Hm... no dobrze, dobrze, możecie zostać, ale idźcie na górę. Ja zaraz jadę po Krysię i Ilonkę, chciałabym mieć kuchnię wolną.
― Jasne ― odparł chłopak, stawiając przed blondynem czerwony kubek w białe kropki.
A potem przypomniał sobie, że na jego biurku leży włączony laptop. Laptop, na którego ekranie nadal są pootwierane strony, na które wszedł wczoraj. Miał je pozamykać, ale rano się spieszył i...
― NIE ― powiedział, gwałtownie się odwracając.
― Nie ma nie, do siebie do sypialni przecież ich nie wezmę. Poza tym Ilonka przywiezie lakiery, to nie będziemy po pokojach smrodzić.
― Ale... Mam tam bałagan, jak...
― Jak zawsze, Dawid, sio na górę.
Nikodem wodził wzrokiem od jednego do drugiego.
― Też mam u siebie, to nie problem, naprawdę ― zapewnił w końcu.
― Widzisz, koledze nie przeszkadza. Już, już, bo ja zaraz wychodzę.
CZYTASZ
Credo
ContoPierwszy tydzień adwentu. Siedem dni, siedem rorat, siedem zdarzeń. I tylko jedno zakończenie. Z orientacją można się ukrywać przed całym światem, ale jeśli nie będzie ci dane zaakceptować samego siebie, utkniesz we własnym piekiełku. Dawid coś o t...