3.3(/3.4)

267 43 20
                                    

— Gdzie odłożyłeś moje słuchawki?

Nikodem upuścił kredkę, która z cichym stukotem poturlała się po stole i oparł głowę na dłoniach.

― Nie wiem ― mruknął. ― Nie mam pojęcia, Dawid. Chyba wrzuciłem ci je do plecaka.

Chłopak pokiwał głową, wracając do kolorowanki. Nie podniósł więcej wzroku, ale zauważył, że blondyn zajął się tym samym, z braku czarnej kredki kolorując zebrę na pomarańczowo. Dopiero po dłuższej chwili, nie mogąc już znieść tego milczenia, porzucił swoją kartkę i pochylił się nad jego rysunkiem.

― Nie patrz mi przez ramię ― powiedział Nikodem niemal natychmiast.

― To tylko zebra.

― Aż zebra. Po prostu... stresujesz mnie.

― Patrzeniem na zebrę?

Chłopak odłożył kolorowankę, uderzył dłońmi o blat i odwrócił się do Dawida. Był od niego wyższy, niewiele, ale wystarczająco, żeby ten musiał odrobinę unieść głowę, chcąc patrzeć mu w oczy. 

― Grałeś kiedyś w wojny kropkowe? ― zapytał ze śmiertelną powagą.

― Nie ― uśmiechnął się lekko, obracając kredkę w palcach.

Nikodem odwrócił zebrę, przysuwając pomiędzy nich czystą kartkę.

― Ty masz czerwoną, to ją trzymaj, ja biorę fioletową. Tu będzie jezioro, tu las, a tu piasek. Tu są bazy ― mówił, kreśląc coś szybko. ― Nie wierzę, że w to nie grałeś. Robisz kropki, każda kropka to jeden krok twojej armii. Twoje wojsko wychodzi z tej bazy, moje z tej. Spotkamy się pewnie gdzieś tu. No i walczymy.

― Aha ― pokiwał głową Dawid, chociaż nic nie zrozumiał.

Jego armia przeszła przez las, okrążyła jezioro i utknęła na piaskach, o których blondyn zapomniał wspomnieć, że są ruchome. Udało mu się uratować część żołnierzy, więc stukając zaciekle, rzucił się w pogoń za uciekającym oddziałem Nikodema. Dopadł go po drugiej stronie lasu.

― Agresywnie ― mruknął chłopak, oblizując usta. ― Wiesz, że mam przewagę, nie?

― Wiem ― westchnął Dawid. ― Ale przecież nie będę się chował po lesie, więc stań jak mężczyzna.

― Jezu ― jęknął blondyn, powstrzymując śmiech.

― Co?

― Ja chyba nie wyszedłem jeszcze z gimnazjum. Umysłowo. Mniejsza ― machnął ręką. ― Wiesz, na czym polega bitwa?

― Nie mam pojęcia.

― Ogarniesz ― stwierdził i zaczął dziobać kredką w kartkę, przykrywając czerwone kropki fioletowymi.

Miał rację, Dawid załapał i z równą zapamiętałością zaatakował jego armię.

― O nie, nie, kochany. Tak nie będzie ― zapewnił, stukając jak dzięcioł.

Pochłonięty robieniem coraz to nowych dziur w kartce, nie zauważył rumieńca na twarzy Nikodema.

***

Znów siedzieli pod ścianą, z wygodnej pozycji obserwując dzieciaki, które doskonale sobie radziły bez ich pomocy. Do czasu. Do chwili, kiedy przed nimi po raz drugi stanęła owa śliczna dziewczynka z włosami związanymi w kucyki, obecnie już nieco rozczochranymi.

― Pobaw się zie mnią w diom. Wy dźwa ― powiedziała, wskazując na nich palcami. ― Amela mówi, zie chłopćy się nie umią bawić w diom, a Majek się zie mnią bawił kiedyś.

CredoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz